Poniżej: regiony Hiszpanii, w tym zaznaczone regiony z ruchami separatystycznymi

Poniżej: regionalizacja fizycznogeograficzna Polski, czyli tzw. mezoregiony J. Kondrackiego. Regiony możesz obejrzeć na stronie Wikipedia.org

Syberia – geograficzny „gigant” w rozbiciu na regiony…

Zwiedzenie w ciągu ostatnich kilku lat ponad 40 krajów na pięciu z siedmiu kontynentów uświadomiło mi jedną rzecz. Żadnego dużego kraju nie da się poznać czy „zwiedzić” w rozsądnym czasie. I nie mówimy tutaj o Stanach Zjednoczonych, Chinach czy Rosji, co jest wręcz trywialnie oczywiste. Chodzi o kraje średniej wielkości a nawet całkiem niewielkie – spędziwszy pięć dni w Gambii, mimo że były to absolutnie aktywne dni, zobaczyliśmy może 1/3 tego co chcielibyśmy – a jest to kraj raptem wielkości województwa Kujawsko-Pomorskiego.

Aby poznać kraj, móc powiedzieć że się go zwiedziło, trzeba spędzać w nim miesiące. Trzeba prowadzić slow life i slow travel. Ale kto może sobie pozwolić na to, by przesiedzieć na Wyspach Kanaryjskich miesiąc? By pojechać do liczącego blisko 100 milionów mieszkańców Wietnamu, powierzchniowo zbliżonego do Polski ale rozciągającego się południkowo na ponad półtora tysiąca kilometrów? Cóż można powiedzieć o Indiach jeżeli nie spędziło się tam roku?

Przez kilka lat starałem się zwiedzać kraje, traktując je jako całość. Okazało się, że się nie da. Po prostu jest to fizycznie niemożliwe – chyba że wybierzecie życie globtrotera i zaczniecie je wieść zanim pójdziecie na studia. Ale i wtedy zabraknie Wam czasu, bo choć dolecieć w każde miejsce naszej planety można maksymalnie w 2-3 dni, to dalej jest już tylko pod trudniej. I wolniej.

Dlatego też w pewnym momencie zrozumiałem, że nie liczą się Państwa, będące w rzeczywistości dość przypadkowym połączeniem terytorium, narodów i ich historii wynikającym z paktów i różnych zawirowań. Liczą się regiony.

Mając więc ograniczony czas życia, zaczynam więc w końcu poznawać te miejsca, które mnie fascynują, a nie kraje w których leżą. Postanowiłem nie zwiedzać Turcji, lecz odkrywać Kapadocję. Nie poznaję Włoch, lecz Sycylię. Nie byłem we Francji – byłem na Lazurowym Wybrzeżu. I nie podróżowałem po Rosji, lecz po Syberii.

Magia kolekcjonowania krajów jest bardzo kusząca, ale w pewnym momencie odkryłem, że nie zaspokaja mojego apetytu. Mogąc pozwolić sobie na maksymalnie 7-14 dniowe wyprawy, trzeba wybierać. I choć to także będzie niepełne, to choć bliższe rzeczywistości.

Regiony geograficzne, bo o tych mowa, zdają się być idealnym złotym środkiem. Zwykle znacząco wyodrębnione i różniące się od sąsiednich, mają własne ukształtowanie geologiczne i klimatyczne, a dzięki temu specyficzną, zamieszkującą je populację ludzką z jej kulturą, a także faunę i florę która dostosowała się do lokalnych warunków. Szkoda, że ze względu na globalizację coraz mniej te kultury są od siebie odmienne.

Tak jak w przypadku Państw, oczywiście i tutaj nic nie jest tak proste jak wygląda na pierwszy rzut okiem. Są więc regiony z różnych względów zamknięte dla podróżników (np. niektóre regiony Chin, Indii itd.), regiony rozbite pomiędzy kilka krajów (np. Puszcza Białowieska), czy też regiony w celach asymilacji politycznej wymazywane wytrwale przez władze Państw. Regiony potrafią być krainami historycznymi jak choćby Pomorze, jak i czysto geograficznymi (Mazury). Regiony potrafią stanowić żyzny grunt do separatyzmów (np. Katalonia, Kaszmir itd) jak i być ich całkowicie pozbawione. W końcu mogą też być zupełnie niezamieszkałe. Bywa, że są także jednostkami czysto administracyjnymi, wynikającymi z podziału terytorialnego – ale te interesują nas tutaj najmniej. Są ich dziesiątki tysięcy i chyba nikt nie poważył się na zbadanie ich zróżnicowania, na ich skategoryzowanie i spisanie…

Regiony potrafią, i zwykle są, zupełnie inne od sąsiadów, mimo że wchodzą w skład tych samych Państw. Ludzie, obyczaje, fauna i flora – wszystko może być zupełnie inne gdy tylko przekroczymy rozgraniczającą rzekę, wejdziemy w pasmo gór. Zupełnie inaczej czujemy się w Katowicach, a inaczej kilkadziesiąt kilometrów dalej – na Żywiecczyźnie.

Pewne jest, że to regionach bije najsilniej serce historii. To małe ojczyzny. O ile narody przychodzą i odchodzą, Państwa powstają i znikają z map, to regiony istnieją i noszą brzemię wydarzeń, których były świadkiem. Snują opowieści geologiczne, przyrodnicze, polityczne i społeczne.

Szkoda, że nie żyje się tysiąc lat.