Katar

Drogi Panie Szejku,

Dowiedziałem się ze zwruszeniem, że organizujecie u siebie Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej. To dobry zbieg okoliczności, bo ja jestem doświadczonym kibicem z Polski, a nasza reprezentacja zakwalifikowała się do Was na zawody. Chciałbym więc przyjechać i kibicować, a prośbę swą motywuję tym, że chciałbym przyjechać i kibicować.

Dalsza część pod wpisami…

PUB: Wyprawa 025: Katar cz.2 – List do Pana Szejka

Niedawno gruchnęła w świecie kibicowskim wieść, że Katarscy Szejkowie zapraszają wybranych blogerów do Kataru na Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej – opłacają podróż samolotem, hotele oraz bilety wstępu na mecze. Prawda, że brzmi jak okazja? No to postanowiłem – jadę!
Read More

Podróż 025: Katar cz.1 – Al Wukair Scrap Yard

Katar nie obfituje jako kraj w szczególnie dużą ilość ciekawych miejsc. Jednym z niewielu - za to nieco nielegalnym - jest ukryte na pustyni złomowisko aut...
Read More

Wiem, że takich jak ja jest wielu, ale ja jestem wyjątkowy – więc takich jak ja wcale tak wielu nie jest, jak na to wygląda. Otóż ja jestem podróżnikiem. Kilka laty temu byłem w Waszym kraju, i jak teraz sobie przypomnę tą wizytę, to mi się podczas niej zupełnie nic nie wydarzyło ciekawego. Nic się nie działo, zupełnie najzupełniej nic. Otóż pojechaliśmy na maraton – to taki sport, tylko popularniejszy niż piłka nożna i biega się bez piłki. Wprawdzie nie wygrałem, ale byłem blisko – zająłem wtedy dobre 70 miejsce z czasem 3 godziny, 66 minut i 36 sekund. Pokonałem wielu Katarczyków, ale na swoją obronę mam to, że wielu przepuściłem  jednak przodem.

Najbardziej w Waszym kraju podobało mi się to, że się tam nic nie działo. Nie było nic do zwiedzenia – tak bardzo, że jedyne co znalazłem to złomowisko porzuconych aut na pustyni. Ale przyznać muszę, że było super – chętnie je znowu odwiedzę, bo na satelicie obserwuję, że się ciągle powiększa. Jakby Pan Panie Szejku chciał, to możemy skoczyć tam razem, drogę już pamiętam.

To nawet byłoby lepiej jakby mi Pan towarzyszył, bo poprzednio towarzyszył mi lokalny mieszkaniec Bangladeszu, który u Was pracował. I on się strasznie bał tam spacerować, bo myślał, że go za to z kraju wyeksmitujecie – za takie chodzenie. A przecież obaj wiemy, że jego obawy były nieuzasadnione. W efekcie jego lęków zwiedziłem tylko kawałek tego cmentarzyska aut, i musiałem uciekać razem z nim.

Ten mężczyzna to miał w ogóle chyba różne fobie – jak pojechaliśmy później na północ Waszego pięknego kraju, obejrzeć brzeg Zatoki Perskiej – to on się bał, że tu mu też nie wolno. Pracował u Was od trzech lat, a nawet nie znał drogi nad morze. Dziwnie. Ciekawe, czy jeszcze u Was mieszka – bo z takimi obawami, to myślę, że mogło mu się udać. Może Pan Szejk kojarzy? Taki niewysoki, niezbyt kędzierzawy i trochę przy kości. Nie napiszę imienia, bo bardzo prosił, żeby nie pisać jego imienia,

Pamiętam drogi Szejku, że już wtedy budowaliście stadiony na te zawody grudniowe. Strasznie dużo tego budownictwa robiliście, a najbardziej to mi się podobał budynek długi na 7 kilometrów co to miał zagrodzić piaskowi z pustyni drogę do miasta i stadionów. Fajnie wyglądał, ale moim zdaniem za niski. Podobno najdłuższy na świecie? Jeżeli to prawda, to może zorganizowalibyśmy w nim bieg? My w Polsce też mamy taki długi budynek, w Modlinie, ale ma tylko 2 kilometry – i bez obaw, raczej nie będziemy przedłużać. My teraz bardziej idziemy w kanały i przekopy.

A te stadiony to już pokończyliście? Wtedy, w 2019 roku, były pozasłaniane podczas mojej wizyty takimi płachtami. Było widać tylko dźwigi i te płachty. No i czasem pracowników z Azji, jak przełazili na drugą stronę płacht na papieroska.

Super też było w Waszej stolicy, w tej ultra-nowoczesnej dzielnicy West Bay. Te wieżowce, wielkie i dużo. Imponujące! Tylko czemu nikogo tam nie było? Zupełnie pusto, musicie kogoś tam zatrudnić do tych wieżowców – jak się takie miejsce zaludni ludźmi to jest lepiej, bardziej żywo. To taka moja podpowiedź gratis ode mnie w ramach przyjaźni. A i jeszcze jedno: starą dzielnicę moglibyście trochę postarzeć, bo za nowo wygląda. Przyjedź Szejku do Warszawy, pokażę Ci stare miasto – ma dopiero 50 lat, a wygląda jakby miało dwieście. Tak się to robi. Kurde… no nie można tak podpisywać, że coś jest stare jak jest nowe. Ludzie tego nie kupiom. To błond.

Proszę się tylko nie martwić, że ja krytykuję. Ależ skąd! Ja tylko staram się być pomocny i przyjacielski. Niosę pomoc i podpowiadam. Ale jak trzeba, to ja mogę nie podpowiadać, mogę współpracować. U nas popularny jest nawet taki specjalny film – „Wodzirej”. Stary, ale fajny, niech Pan Szejk obejrzy wieczorem. No więc ja tak jak ten Wodzirej – jak trzeba, to ja Wam wszystko wyśpiewam. Wytańczyć nawet mogę i napisać, że było klawo jak u Egona z Danii. Tylko mnie na te mistrzostwa weźcie. Jak Wam strzelą bramkę, to nawet mogę krzyczeć Sendzia Kalosz. To takie nasze Polskie przysłowie piłkarskie, mówiące że sędzia powinien przemyśleć jeszcze raz swoją decyzję. Bo jak nie, to mu kalosze zabierzemy – tylko gorzej.

Dalsza część listy na moim blogu w odpowiednim wpisie…

Obejrzyj zdjęcia z wyprawy do Kataru: