Urodziny nr 47

No i pękło 47 lat. Niby niespodziewanie, ale jednak. Wstał poranek, minęło południe, a potem miły wieczór zmienił się w późny wieczór – i było już po wszystkim. Coraz bliżej 50-lat na karku. Już tylko dwa lata cieszenia się czwórką z przodu, a potem…?

 Czterdziestolatek to jest to. To przecież – po prostu – późny trzydziestolatek. Ale pięćdziesięciolatek? To już wczesny sześćdziesięciolatek… i tego nijak ukryć się nie da.

Trzeba korzystać z życia póki czas. Kto wie, co czyha na mnie za tym zbliżającym się coraz szybciej zakrętem. Pewnie będzie ciężko, więc póki jestem późnym trzydziestolatkiem – do dzieła! Nie siedzieć, nie gapić się w sufit, nie czekać na kolejny wieczór. Wstać z leżanki i ognia, pókim młody.