Dalszy ciąg przeczytasz pod wpisami na blogu,
Niemniej imponująca jest stolica Liechtensteinu. Jest nią miasteczko Vaduz, liczące… niecałe sześć tysięcy mieszkańców. Biorąc pod uwagę, że Księstwo Liechtensteinu ma 38 tysięcy obywateli, to widać, że mieszkańcy tego kraju nie garną się do miejskiego życia. I jest to zrozumiałe zważywszy na imponujące widoki, które oferuje tutejsze ukształtowanie terenu. Bo wiedzieć musicie, że Liechtenstein to kraj absolutnie alpejski.
Rzut oka na mapę pozwala zdać sobie sprawę z tego, że dookoła są niemal same góry. I tylko jednak długa dolina wzdłuż wąskiego jeszcze, dopiero rodzącego się Renu. Rzeka ta wyznacza zachodnią granicę pomiędzy Liechtensteinem a Szwajcarią. Aż nie chce się wierzyć, że Ren może być taki malutki. Wypisz – wymaluj, jak tutejsze księstwo.
Książęca rodzina panująca kupiła sobie dolinę i okoliczne góry jakoś tak w XIX wieku. I zbudowała sobie zamki. Ponieważ jednak obecnie władanie poprzez monarchie jest niepopularne i politycznie niepoprawne, to Liechtenstein jest monarchią… ale parlamentarną. Czyli rządzi parlament, przy akceptacji wszystkich postanowień przez Księcia Lichtensteinu. Ten ma prawo veta – podobnie jak kiedyś polska szlachta. Gdy parlament coś ustanowi, a książę tego nie podpisze, to cały papierkowy bałagan można wyrzucić do kosza.
Kilka lat temu doszło nawet do ciekawej sytuacji: parlament chciał w referendum odrzucić jedno z vet Księcia. Książę więc się obraził, i powiedział, że jeżeli jego veto zostanie odrzucone… to on się wyprowadzi. Do Austrii. Tam też ma zamek! No i mieszkańcy się poddali – bo jak żyć bez własnego księcia 🙂
Na zakończenie muszę jeszcze tylko dodać; kraj jest piękny i bogaty. Miodem i bankami płynący. Mówi się, że mieszkają tutaj Ci, dla których sąsiedzka Szwajcaria była zbyt biedna by tam mieszkać. Czy jest drogo? Za jedną dobę na tutejszym campingu zapłaciliśmy 450 złotych. Za kampera i pięć osób. W tej cenie dostaliśmy wodę, prąd oraz kawałek zielonej trawki. No i oczywiście kibelki.
Elegancko!