Senegal

Kiedyś to było jakoś inaczej. Kamery nie posiadały stabilizacji, a rozdzielczość miały urągającą jakiejkolwiek przyzwoitości. Samoloty były tanie, pakiety na maratony wręcz za darmo, a ludzie biegali jak szaleni gdzie tylko się dało. Nadrabiając wieloletnie zaległości zapraszam Was dziś do Senegalu – na relację z maratonu w Sally, w którym miałem przyjemność wystartować w 2018 roku.

Maratony Świata #023: Senegal cz.2 – Sally Int. Marathon 2018

Senegal nauczył mnie jednej rzeczy, której nie zapomnę do końca życia – podczas podróży po Czarnej Afryce pod żadnym pozorem nie należy jeść mięsa. Nigdy…
Read More

PUB: Podróż 022: Senegal cz.1 – Czarny Jezus, czyli Seydina Issa Rohou Laye

Senegal i stolica kraju - Dakar - to miejsce, w którym żyje Czarny Jezus - Seydina Issa Rohou Laye. Zapraszam Was na dość niecodzienną opowieść...
Read More

Maraton w Senegalu był dla mnie niezwykły – i to z kilku powodów: na mecie nie było medali, wyników nie dostarczono nam do dziś, a trasa była nieznana – podobnie zresztą jak i liczba uczestników. Najbardziej jednak pamiętać będę tę imprezę z zupełnie innego powodu. Podczas biegu zrobiłem kupę w majtki. Dosłownie.

Miejscowość Sally leży 90 kilometrów na południe od Dakaru. Tak, od tego słynnego Dakaru – z rajdów Paryż – Dakar. Teoretycznie Sally to coś w rodzaju kurortu wczasowego, ale daleki byłbym od używania tego określenia. Wokół setki, może tysiące typowo afrykańskich domów oraz piaszczyste drogi, muły, osły i wszechobecna bieda. Nie za bardzo było wiadomo gdzie jest start, gdzie biuro zawodów. Zresztą – „nie za bardzo wiadomo” to mało powiedziane; nic nie było wiadomo.

Nocleg znaleźliśmy w małym post-francuskim pensjonacie, kilka kilometrów od miejsca teoretycznego startu. Dzień wcześniej udało nam się odebrać numery startowe wydawane w recepcji najdroższego hotelu w regionie. Pamiętam, że wieczorem poprzedzającym maratonem byliśmy głodni; w naszym noclegu zaoferowano nam restauracyjny specjał: spaghetti bolognese. Składniki do jego przygotowania wyciągnięto nie wiadomo skąd, pewnie z zepsutej lodówki. Stało się to początkiem przepięknej przygody, która nauczyła mnie, że w środkowej Afryce nigdy nie należy jeść mięsa. No ale nie uprzedzajmy faktów.

[…] Ledwo doszliśmy do pensjonatu, gdy zaczęła się nasza prawdziwa senegalska przygoda. Ta noc był straszna. Ze względu na kulturę powinienem oszczędzić Wam szczegółów tej opowieści; myślę jednak, że należy Wam się ostrzeżenie. Przez całą noc na zmianę odbywaliśmy defekację wszystkimi otworami ciała. Momentami leżałem w łazience wymiotując i robiąc kupę jednocześnie. To co działo się z moim ciałem jest absolutnie nieopisywalne, nie ma na to odpowiednich wyrazów. W pewnym momencie w przebłyskach świadomości chciałem już wzywać karetkę pogotowia – bałem się, że za pół godziny nie będziemy w stanie zejść z łóżka i wezwać pomocy […]

Całą opowieść znajdziecie TUTAJ

Obejrzyj zdjęcia z wyprawy do Senegalu: