Pani Ludmila czekała na nas świecąc przed domem światło – niczym moja babcia kilkadziesiąt lat temu, gdy jako mały brząc przyjeżdżałem na wieś spędzać wakacje. Od razu zrobiło mi się jakoś tak ciepło i szczęśliwie na duszy… Nie chcąc nadużywać gościnności pożegnaliśmy się, umówiliśmy na drugi dzień na opowieści, i zostaliśmy sami w tym ogromnym domu.
Poranek przywitał nas rześkim powietrzem i oślepiająco silnym słońcem wznoszącym się nad drewnianymi gospodarstwami sąsiadów. Wybiegłem na zewnątrz pełen ciekawości: chciałem jak najszybciej zobaczyć, gdzie tym razem przygnał nas podróżniczy los. Przed domem stała cembrowana studnia z przywiązanym do niej na łańcuchu wiadrem. Obok, tuż przy studni, nasza gospodyni zostawiła dla nas ociekające sokiem kiście świeżo zerwanych winogron.
Najbliższy asfalt znajduje się dopiero kilka kilometrów dalej, w liczącym sobie dziesięć tysięcy mieszkańców mieście Glodeni. W samej Styrczy nie ma żadnej infrastruktury poza gospodarstwami: nie ma ani jednego sklepu, przychodni czy zakładów produkcyjnych. Na krańcu wioski stoi tylko pochodzący z lat 30-tych minionego wieku kościół – dziś odrestaurowany i odmalowany, ale za czasów komunizmu służący przez wiele lat za kołchozowy magazyn płodów rolnych […]
– Ilu żyje obecnie Polaków w Styrczy? – pytam.
– Coraz mniej. Jak byłam młoda, to było dwieście gospodarstw. We wszystkich domach mieszkały całe rodziny, po cztery, pięć – a z dziadkami po sześć i więcej osób. Polaków było cały tysiąc. Teraz jak widzieliście większość gospodarstw jest opuszczona. Nikt tam nie mieszka, zbierze się mniej niż dwustu mieszkańców.
– Żyjemy skromnie. Najtrudniej jest starszym ludziom, tym, którzy już zostali sami. Nie mamy sklepu, do miasta jest pięć kilometrów. Mało kto ma tutaj samochód, zresztą starsi już i tak by nie pojechali. Najtrudniej mają Ci, którzy zostali sami – jak nie mogą chodzić, a umarł mąż lub żona, a dzieci wyjechały w świat – to nawet zakupów nie mają jak zrobić. Raz, dwa razy w tygodniu przyjeżdża do naszej wsi ktoś z opieki społecznej i zbiera zamówienia na zakupy; na podstawowe produkty takie jak chleb czy mleko. Wodę mamy w studniach […]
Zastanawiam się skąd w dzisiejszej Mołdawii wzięli się Polacy. Pierwszych okruszków informacji udziela mi wydana przez Panią Karolinę Kotulewicz niepozorna broszurka wydrukowana z okazji 100-lecia wioski Styrcza. Jeden egzemplarz znajduję tuż obok, na stole, obok Kroniki Domu Polskiego.
[…] Terytorium Besarabii w tamtych czasach (koniec XIX wieku, przypis autora) było mało zaludnione i w okresie istnienia Rosji Carskiej te obszary były głównie miejscem zesłań. W Rosji w XIX wieku służba wojskowa trwała 25 lat i […] zdemobilizowany żołnierz osadzano właśnie tutaj. Nasi przodkowie (czytaj – Polacy) sami przesiedlili się do Besarabii. Z opowieści najstarszych mieszkańców wsi dowiadujemy się, że część Polaków przybyła z Kamieńca-Podolskiego i Chocimia. […]
[…] Wieś powstała […] na przełomie 1885 / 1886 roku. Nabyto obszar ziemi wielkości 502 dziesięcin (548 hektarów – przypis autora) od Jelizawiety Wasiliewny Kukurianowej. Inicjatorem zakupu ziemi był Michał Wojewódzki. Zebrał on jeszcze 32 osoby […] i zamieszkali oni tutaj. Żyli (początkowo) w ziemiankach, po jakimś czasie zaczynając budowę domów. Budynki budowali z przeplatanych gałęzi drzew, zamazując je grubą warstwą gliny. Piec w domach robili z białego nieociosanego kamienia […]
Całą opowieść o Polakach mieszkających w Mołdawii przeczytacie TUTAJ