The Polska

The Polska #079: Muzeum Wojska w Białymstoku

Muzeum Wojska w Białymstoku to mała placówka, w której zgromadzono całkiem spory zbiór eksponatów stanowiących wyposażenie żołnierzy z czasów 2 wojny światowej…
Read More
Dziwne grzyby w Polsce

The Polska #078: Jezioro Sławskie – jesienne grzyby!

To wspaniałe uczucie dowiedzieć się, że takich dziwaków jak ja jest więcej. Dowiedziałem się o tym w Radzyń nad Jezioro Sławskie podczas Gali Podróżników...
Read More
Losowa podróż pociągami

PUB: The Polska #077: Podróż pociągami na chybił-trafił :-)

Postanowiłem spełnić młodzieńcze marzenie: ruszyć w podróż po Polsce przesiadając się losowo między pociągami i powierzając przypadkowi miejsca, które odwiedzę...
Read More
Skansen Kłóbka

The Polska #076: Park Etnograficzny w Kłóbce

Kiedyś to się na wsi żyło inaczej! Ale jak było, i co to znaczy inaczej? Możecie odpowiedzieć sobie na to pytanie odwiedzając skansen w Kłóbce koło Włocławka...
Read More
Komputer AKAT-1, Narodowe Muzeum Techniki

The Polska #075: Narodowe Muzeum Techniki w Warszawie

Na eksponatach Muzeum Techniki w Warszawskim Pałacu Kultury i Nauki wychowały się setki tysięcy Polaków. Po latach postanowiłem odwiedzić to legendarne miejsce…
Read More
Kwiaty

PUB: The Polska #074: Szczęście

Czasem zastanawiam się dlaczego nie dostrzegamy pięknych rzeczy. Czy nie widzimy ich, bo są małe - czy może dlatego, że trzeba się schylić, by je dostrzec?
Read More
Orle Gniazda - Zamek Ogrodzieniec

The Polska #073: Zamek Ogrodzieniec

Na Zamek Ogrodzieniec trafiłem z nudy. Zawsze reaguję głęboką awersją na wszelkiego rodzaju obowiązkowe miejsca do zwiedzenia polecane przez przewodniki…
Read More
Archiwum Wojskowe w Toruniu

The Polska #072: Z wizytą w Archiwum Wojskowym w Toruniu

W miniony wtorek 11 czerwca miłośnicy wojskowości oraz archiwaliów mieli niezwykłą okazję odwiedzić historyczne wnętrza Archiwum Wojskowego w Toruniu, które…
Read More
Pająk

PUB: The Polska #071: Problemy z żoną

Najwyższy czas przyznać to otwarcie: mam problemy z żoną. Inni mężczyźni mają jędze które piją, palą, potrafią pójść na zakupy i przez tydzień nie wracać do domu...
Read More
Wieża Joanna

The Polska #070: Drewniana wieża widokowa Joanna

Drewniana widokowa wieża Joanna to ciekawa i całkowicie bezpłatna atrakcja turystyczna, która jest alternatywą dla płatnych i tłumnie odwiedzanych konkurencyjnych obiektów...
Read More
1 2 3 8

Opowiem Wam dzisiaj o pewnym hasztagu. Trochę pokręconym (jak to w świecie hasztagów bywa…), trochę nieprawidłowo zbudowanym (bo nie powinien być zlepkiem różnych wyrazów) i trochę samotnym – bo nigdzie więcej takiego nie znajdziecie. Bohaterem tej opowieści będzie #mózguniejedzpaszy

Każdy kolejny miesiąc śledzenia w mediach społecznościowych licznych grup podróżniczych uświadamia mi jedno: coraz trudniej jest mi zaakceptować spadek poziomu publikowanych materiałów podróżniczych. To oznaka starości, czy może jednak rzeczywiście relacje które czytam stają się coraz nudniejsze?

Zamieszczane przez podróżników opisy miejsc coraz bardziej przypominają mi encyklopedyczną papkę: nazwa miejsca, data, jakaś oficjalna ciekawostka historyczna – a wszystko to posypane garściami „achów” i „ochów” mających odzwierciedlić zachwyt autora nad miejscem, do którego dotarł. Żadnych własnych spostrzeżeń wychodzących poza to, co bezpośrednio widać na obrazku. Relacje płytkie i zabójcze dla sensu tego, czym powinna być podróż. Dominuje schemat: „przybyłem, zobaczyłem, zrobiłem zdjęcie i pojechałem” – a na deser „ach jak tu pięknie”.

Zamiast odkrywania uprawiamy dziś oglądanie. Zamiast dostrzegania – fotografowanie. Zamiast zaś tworzenia – wtórne kopiowanie. Czytając opisy dzisiejszych podróżników mam wrażenie jakbym czytał Wikipedię – internetową bazę wiedzy, która jest wprawdzie świetną kopalnią informacji ale… ale wypadałoby te informacje uzupełniać, a nie tylko żreć.

Podróżnikiem może dziś być każdy. I doskonale rozumiem, że nie każdy musi od razu zostać pisarzem, filmowcem czy fotografem. Wiele osób na socjal media wrzuca wszystko to, co akurat wpadnie im pod rękę: kamień z ulicy, falę z jeziora – lub kolorowy zachód słońca. Jednak od osób aspirujących do miana kogoś więcej niż tylko turysty oczekuję czegoś więcej. Wymagam pochylenia się nad miejscem, do którego przybyli – a nie tylko zrobienia zdjęcia i skomentowania płytkim zachwytem.

Przeglądam setki materiałów z opisami miejsc. Materiałów miernych, biernych, po prostu nudnych. Skopiowanymi z Internetu, surowych, bez odcisku palca autora. Mam wrażenie jakby świat podróżników uwierzył w slogan producentów telefonów komórkowych: „Aparat w telefonie wystarczy Ci, by uwiecznić  każdą chwilę – nic więcej nie potrzebujesz”.

Ale mogę to wszystko jeszcze jakoś znieść. Sam robię słabe zdjęcia. Mistrzem kamery też nie jestem. Nie umiem jednak pogodzić się z tym, że dzisiejsi podróżnicy coraz rzadziej mają czytelnikom coś do opowiedzenia: zamieszczą podbite filtrami zdjęcia, skopiują beznamiętny opis znaleziony w internecie, okraszą to swoimi achami i ochami – i tyle. A gdzie prawdziwe relacje z podróży, które czytało się kiedyś z wypiekami na twarzy? Gdzie przygody, które zapadały w pamięć i oszałamiały czytelnika?

Zdaję sobie sprawę z tego, że poprawność polityczna zakazuje dziś wielu rzeczy. Nie przeczytamy więc już o ludach dzikich, czarnych i pierwotnych. I nie – wcale nie dlatego, że wyginęły. Po prostu nie wypada. Gdy w jednym z artykułów użyłem geograficznego zwrotu „Czarna Afryka” – dowiedziałem się, że jestem rasistą. Gdy opisywałem historię kobiety, która samotnie (i dość nieszczęśliwie) podróżowała po Tanzanii – przypisano mi łatkę seksisty. Poprawność polityczna wypacza sens wielu opowieści i – po części – odpowiada za poziom publikowanych materiałów: wiejących nudą i tanim zachwytem nad obrazkami. Palma, pałac, piaszczysta wydma. Och, jak tu pięknie…

Tylko od czasu do czasy natrafiam na opowieści przyprawione czymś bardziej pikantnym. Mało kto pochyla się nad historią, nad ludźmi, nad losami opisywanego miejsca. Po dotarciu do celu podróży brakuje nam czasu na coś więcej – mamy go jedynie tyle, by odhaczyć kolejne miejsce z naszej listy. Problem presji czasu dotyka zresztą niestety także mnie.

Amatorów podróży mogę jednak jeszcze zrozumieć – nie każdy czuje potrzebę zrobienia czegoś więcej niż tylko zdjęcia. Natomiast nie umiem przejść obojętnie nad dziennikarzami, którzy opisują miejsca, w których nigdy nie byli. „Dziesięć najpiękniejszych jezior Polski”, „Pięć największych statków pasażerskich świata” czy „Największe zabytki UNESCO”. To wyliczanki – zaklęcia, którymi podstępnie karmione są nasze mózgi. Mózgi, które pomimo milionów lat ewolucji wciąż działają dość prosto. Mało kto potrafi oprzeć się pokusie zobaczenia „Największych dziesięciu kominów” – i żeby nie było: ja też tego nie umiem. A gdy artykuł zostanie ułożony od najmniejszego komina do największego… wraz z odliczaniem… to żaden mózg nie oprze się pokusie konsumpcji takiej papki. W takiej sytuacji nasze mózgi są bezbronne – i żrą to, co widzą. Tik, tak. Tik, tok.

Dziś każdy może być dziennikarzem, i każdy może pisać podróżnicze artykuły. Wystarczy dostęp do wspomnianej Wikipedii oraz do tzw. photo stock-ów, czyli do baz udostępniających zdjęcia z całego świata – i już mamy autora „potrafiącego” napisać artykuł podróżniczy na dowolny temat. Artykuł z nagłówkiem, środkiem i zakończeniem – a także ze zdjęciami, wprawdzie nie własnymi, ale pięknie kolorowymi. Otrzymujemy podróżnika, który nigdzie nie był, ale wszystko widział: dziki wschód, czarny zachód, a nawet Arktykę – która od Antarktydy różni się tylko tym, że leży na północy.

Dzięki globalizacji wiedza nabyta samodzielnie jest dziś niepotrzebna, wręcz przeszkadza. Dziś zamiast podróżować by doświadczyć, by wyrobić sobie własne zdanie – pokazujemy ściągnięty z sieci obrazek i go tagujemy. O naszej popularności w mediach społecznościowych świadczy nie to, co mamy do opowiedzenia, ale ile hasztagów umiemy osadzić pod kolejnym obrazkiem.

Staram się byście w moich materiałach znaleźli coś więcej, niż tylko tanią paszę dla Waszych mózgów. Nie zawsze mi się to udaje – ale przynajmniej staram się być w miejscach, które opisuję. I nie wzdycham romantycznie nad każdym kwiatkiem tylko dlatego, że rośnie na pięknej łące. Patrzę, czy pod kwiatkiem nie leży trup – może właśnie dlatego tak ładnie kwitnie?

Wiem, że podczas podróży warto zaglądać także pod kwiatek. Mam nadzieję, że czytając moje artykuły Wasze mózgi nabiorą apetytu na coś więcej, niż tylko tanią paszę. To będzie mój mały triumf. Moja satysfakcja.

#mózguniejedzpaszy