Podczas podróży po Gruzji kilka krótkich dni spędziliśmy w Tbilisi. Postanowiliśmy skorzystać z oferty noclegu udostępnionej przez osobę prywatną i wynajęliśmy na czas pobytu zwykłe 3-pokojowe mieszkanie znajdujące się w 8-piętrowym bloku. Budynek znajdował się około dwóch kilometrów od centrum miasta.
Początkowo nie bardzo rozumieliśmy czemu nasza winda nie działa. Weszliśmy do środka, nacisnęliśmy odpowiedni przycisk… i nic. Dopiero po chwili zauważyliśmy metalową skrzynkę znajdującą się obok panelu wyboru piętra. Wydawało nam się, że to chyba niemożliwe… czyżby wrzutnik na monet?
A jednak była to prawda, o czym informowała przyklejona obok instrukcja. Mieszkańcy bloku chcąc skorzystać z windy za każdym razem muszą wrzucić monetę wartości dziesięciu lub dwudziestu tetri (czyli 0.1 lub 0.2 lari) – odpowiadającą obecnie wartością około 15 groszy.
Sami przyznacie, że jest to wspaniałe rozwiązanie rodem z najlepszych pomysłów patodeweloperskich. Owszem: dopóki mieszkacie na pierwszym czy drugim piętrze – problem raczej nie istnieje. Ale czym wyżej, tym częściej trzeba korzystać z windy – choćby podczas wnoszenia zakupów. Mieszkańcom wyższych pięter raczej średnio uśmiecha się wchodzenie kilka razy dziennie po schodach na szóste, siódme czy ósme piętro…
Chociaż z drugiej strony: a może to jakaś specyficzna akcja dbania o kondycję mieszkańców? Wszak chodzenie po schodach jest jedną z popularniejszych metod odchudzania i utrzymywania ciała w dobrej kondycji. Jeżeli korzystacie z usług jakiejś siłowni to doskonale wiecie jak bardzo popularne są tzw. steppery. Po co płacić miesięczne abonamenty za fitness kluby, skoro można zrobić trening we własnym bloku?
Płatna winda w bloku mieszkalnym to na swój sposób pomysł i genialny, i uroczy. Nie wiem, czy taka koncepcja przyjęłaby się w naszym kraju – ale podrzucam nieśmiało ten pomysł rodzimym deweloperom. Skoro mogą istnieć 8 metrowe mikro-kawalerki z łazienką w salonie, to czemu nie windy działające na monety?