Muzeum mieści się w samym centrum 10 milionowego Seulu… i od razu zaznaczę, że jest ogromne. Mimo naszego dramatycznie błyskawicznego tempa zwiedzania spędziliśmy w nim bite cztery godziny, a wychodząc z budynku ledwo stałem na nogach – tak mnie bolały. Ośrodek skupia się na koreańskiej wojnie domowej z lat 1950-1953 i jest o tyle ciekawe, że głównym jego tematem nie jest udział wojsk ONZ w działaniach zbrojnych (choć oczywiście nie zostało to pominięte) – lecz historia Armii Południowokoreańskiej zwanej ROK Armed Forces. To ciekawa perspektywa, o którą bardzo trudno z punktu widzenia zachodniego świata. Medialny przekaz wchłaniany głównie z filmów wojennych – np. z kultowego serialu M*A*S*H – sugeruje, że to USA obroniło suwerenność Korei Południowej.
Zewnętrzna ekspozycja – którą prezentuję Wam w pierwszej części relacji – składa się ze sprzętu wielkogabarytowego: czołgów, transporterów, samolotów (różnych rodzajów), helikopterów oraz sprzętu Marynarki Wojennej. Wystawa znajduje się pod chmurką, ale eksponaty są bardzo dobrze zabezpieczone i zakonserwowane. Absolutnie nie jest to rupieciarnia, którą widziałem już w tylu miejscach na świecie – np. w Kambodży – ZOBACZ
Na samym wejściu uwagę przykuwa koreański okręt wojenny typy Chamsuri Class. Były to de facto okręty patrolowe zbudowane w latach 70-tych i 80-tych w dość długiej serii liczącej aż 101 jednostek (z czego obecnie wciąż pozostaje w służbie 49 sztuk). Eksponowany okręt ma długość 33 metry i nosi numer burtowy 357 – ale jak dowiedziałem się z internetu… w rzeczywistości jest atrapą (rekonstrukcją). Oryginalna jednostka została zatopiona podczas bitwy morskiej z flotą północnokoreańską w… 2002 roku. Co ciekawe z google.maps wynika, że pierwotnie okręt w muzeum stał w płytkim sztucznym basenie z wodą, co się z nią stało? Nie wiem.
Wzrok zwiedzających przyciąga także ogromny, słynny bombowiec strategiczny B-52D Stratofortress ustawiony kilkadziesiąt metrów dalej. Jego potężna bryła powoduje, że pozostałe samoloty wręcz stoją w jego cieniu. Choć w teorii możliwe jest zwiedzenie jego wnętrza, to w praktyce drzwi są niestety zamknięte – niemniej do środka prowadzą specjalne schody; widocznie mieliśmy pecha.
Na szczególną uwagę zasługują koreańskie czołgi – w tym prototyp K1 użytkowanego obecnie przez Wojsko Polskie – a także chińskie Type 59 oraz pływający Type 63. Jest także ciekawa kolekcja helikopterów z lat 50-tych minionego wieku, np. kultowy H-13 Sioux czy jeszcze bardziej znany AH-1 Cobra. Są także samoloty chińskiej produkcji np. Shenyang J-6 będący licencyjną kopią sowieckiego MiG-19. Silnie reprezentowana jest amerykańska artyleria, która jako Królowa Wojny odegrała niebagatelną rolę we wciąż niezakończonym przecież konflikcie.
W kolejnych dwóch odcinkach pokażę Wam wewnętrzne zbiory muzeum, które są przeogromne – druga część dotyczyć będzie wojny koreańskiej, a trzecia historii militarnej całego Cesarstwa Koreańskiego – z jego tysiącletnimi zmaganiami zarówno z potężnymi sąsiadami: z Chinami i z Japonią.
Miłego oglądania!