6 sierpnia 1945 amerykańska latająca superforteca B-29 o nazwie własnej „Enola Gay” wrzuca na japońskie miasto Hiroszima bombę atomową „Little Boy”. Był to ostatni akord prowadzonego od 1942 roku w największej tajemnicy „Projektu Manhattan” – planu stworzenia pierwszej na świecie bomby atomowej. W ten sposób ostatnie z Państw Osi zostało rzucone na kolana – trwająca od siedmiu lat II wojna światowa dobiegła końca.
Potęga broni atomowej na nowo zdefiniowała zasady prowadzenia wojen oraz sojusze międzynarodowe. 29 sierpnia 1949 swoją bombę jądrową przetestował także Związek Radziecki – świat na dobre wkracza w erę nuklearnej rywalizacji. Pomiędzy byłymi sojusznikami rozpoczął się wyścig zbrojeń na niespotykaną skalę: kto szybciej posiądzie więcej głowic wraz ze środkami ich przenoszenia – ten zdobędzie globalną przewagę.
O ile jednak produkcja nuklearnej triady – czyli środków przenoszenia ładunków jądrowych (rakiety międzykontynentalne, samoloty-nosiciele oraz okręty podwodne) – zależy wyłącznie od efektywności ośrodków naukowych i wydajności przemysłu, to w całym tym wyścigu pojawia się wąskie gardło: niezbędny do produkcji bomb surowiec, czyli materiał rozszczepialny.
Budowa ładunków jądrowych wymaga wzbogaconego uranu. To jeden z najcięższych naturalnych pierwiastków chemicznych który można znaleźć na naszej planecie. I choć jest dość popularny w skałach z których zbudowana jest nasza planeta, to występuje on w bardzo niskich stężeniach. W teren ruszają więc zespoły geologów mających za zadanie zidentyfikować złoża uranowej rudy na tyle bogate, by stało się możliwe jej wydobycie.
Poszukiwania – na zlecenie ZSRR – prowadzone są także w Polsce na terenach obfitujących w rudy różnych popularnych metali. Na złoża uranu ekipy geologów i naukowców natrafiają na południu tzw. ziemi odzyskanych – w Sudetach, w jednej ze starych sztolni wydobywczych w Karkonoszach – zaledwie kilkanaście kilometrów od masywu Śnieżki.
Okoliczny teren jest dziki i niegościnny. Zaledwie kilka lat wcześniej na podstawie traktatów kończących II wojnę światową przekazany został Polsce. Po masowej ucieczce niemieckich mieszkańców okoliczne wsie i miasteczka stoją puste a dzika, górska przyroda utrudnia eksploatację. Wydobycie rudy uranu ma jednak absolutny priorytet dla bratniego ZSRR więc władze Polskie dokładają wszelkich starań by uruchomić kopalnie. W ten sposób w okolicach Kowar powstają Предприятие Кузнецкие Рудники – Zakłady Przemysłowe R-1.
Na pierwszy ogień idą porzucone hałdy starych wyrobisk żelaza, srebra i miedzi. Są one łatwo dostępne, tanie w zużyciu i obfitują w rudę uranu. Ale szybko się wyczerpują. Rozpoczyna się więc eksploatacja zamkniętych i opuszczonych sztolni pamiętających jeszcze czasy sprzed wojny. Podziemne chodniki przeszukiwane są pod kątem występowania skarbu, o którego istnieniu jeszcze kilkadziesiąt lat wcześniej nie zdawano sobie sprawy. Poszukiwania okazują się skuteczne – ściany są pełne minerałów zawierających rudę uranu.
Zanim zespoły geologów penetrujących niezmierzone przestrzenie Związku Radzieckiego zidentyfikują ogromne złoża uranu znajdujące się na terenie dzisiejszej Syberii i Kazachstanu, złoża z Polski są jednymi z najważniejszych dostawców tego surowca dla rozwijającego się radzieckiego programu jądrowego.
Powstaje kilkanaście podziemnych wyrobisk o łącznej długości ponad 30 kilometrów. Eksploatacja i poszukiwania są jednak trudne i czasochłonne – ruda urany nie tworzy długich żył tak jak np. złoża węgla, więc konieczne jest ciągłe wykonywanie nowych otworów próbnych by znaleźć następny opłacalny w eksploatacji obszar. Tego typu zapomnianymi odwiertami usiane są dziś lasy pokrywające okoliczne góry. Natrafić na nie można dość niespodziewanie gdyż często ze względu na tajemnicę nie były nawet nanoszone na mapy.
Cała wydobyta ruda po wstępnej obróbce wysyłana jest do ZSRR. Na wschód przez kilka kolejnych lat jadą tajne składy i wagony pełne urobku – zamaskowane, konwojowane, z fałszywie opisaną zawartością. W latach 1948-1962 w ramach bratniej przyjaźni nasz kraj opuszcza kilkaset tysięcy ton rudy – łącznie 700 ton czystego uranu. Wartość tego pierwiastka jest niebagatelna – zwłaszcza na początku lat 50-tych. Najwięcej uranowej rudy wydobywane jest w kopalniach Wolność, Podgórze oraz Radoniów.
Ze względu na braki w lokalnej sile roboczej (okoliczne tereny wciąż są wyludnione) a także z powodu obowiązującej tajemnicy wojskowej do kopalń kierowani są żołnierze poborowi. Przewija się ich przez polskie kopalnie uranu ponad dwadzieścia tysięcy. Dopiero kilkadziesiąt lat później, po zmianach ustrojowych, pojawia się możliwość publicznego badania ich losów. Historycy są zgodni – żołnierze Ci traktowani byli niemal jak niewolnicy, wykorzystywani do prac górniczych zamiast do służby wojskowej do której zostali powołani. Pracowali bez niezbędnych zabezpieczeń, często bez masek przeciwpyłowych, bez wiedzy o promieniotwórczości, bez osłon socjalnych przysługujących etatowym górnikom i bez wynagrodzenia. Poborowi byli tanią i niestrajkująca siłą roboczą.
Na całe szczęście złoża uranu szybko ulegają wyczerpaniu. Już w siedem lat po rozpoczęciu wydobycia w wywożonej na powierzchnię rudzie uranu jest tak niewielki procent pierwiastka, że dalsze wydobycie staje się nieopłacalne.
Pomimo prowadzonych prac poszukiwawczych kolejne chodniki okazują się bardzo ubogie w kopalinę a jednocześnie coraz bardziej niebezpieczne. Zresztą Związek Radziecki ma już do tego czasu własne kopalnie na dalekim wschodzie i w republikach azjatyckich – tamtejsze złoża „uratują” czerwony program atomowy i po dziś dzień pozostają największymi na świecie.
Polskie kopalnie uranu zostają opuszczone i zamknięte. Giną mapy pokazujące wyloty chodników, sprzęt zostaje wywieziony lub rozkradziony. Budynki walą się w gruzy i z powrotem teren pochłaniają góry. Nawet strumienie zmieniają swój bieg i zacierają ślady niegdysiejszego wydobycia. Dziś idąc do kopalni trudno uwierzyć w to, że raptem 60 lat temu istniała tutaj wielka infrastruktura wydobywcza.
Szansę na pewną formę rehabilitacji kopalnie zyskują w 1973 roku kiedy to w Podgórzu, w jednej ze sztolni otwarty zostaje ośrodek inhalacyjny. Kuracjusze z pobliskiego sanatorium mogą tutaj – zwożeni w głąb ziemi byłą kolejką górniczą – zażywać inhalacji wydobywającym się ze ścian radonem. Do dziś wewnątrz chodnika można zobaczyć rdzewiejące stelaże rozkładanych łóżek na których podczas 1-godzinnych sesji wypoczywali pacjenci. Niestety nic więcej po inhalatorium już nie pozostało: nie przetrwało one przemian ustrojowych i zostało zamknięte w 1990 roku. Być może to dobrze gdyż upubliczniane od jakiegoś czasu archiwa wskazują na to, że kuracjusze oraz obsługa sanatorium otrzymywali dawki promieniowania kilkadziesiąt razy większe niż dopuszczalne normami…
Dziś macie możliwość zwiedzenia starych chodników kopalni uranu w Podgórzu. Są one dostępne do zwiedzania wraz z przewodnikiem, a do wyboru macie dwie trasy: turystyczną oraz ekstremalną (którą możecie obejrzeć w drugiej połowie filmu dołączonego do tego artykułu). Jeżeli jesteście w pełni sprawni ruchowo – gorąco polecam właśnie trasę ekstremalną: choć spacer zapadającymi się i zalanymi częściowo chodnikami trwa prawie 3 godziny, to po prostu warto!
W kopalni znajdują się także najgłębsze w Polsce zalane wodą sztolnie sięgające głębokości 242 metrów. Są istnym rajem dla doświadczonych płetwonurków i miejscem ustanowienia aktualnego rekordu Polski w głębokości nurkowania. Jednak tego miejsca nie obejrzycie – wstęp do niego mają wyłącznie nurkowie, i to posiadający najwyższe uprawnienia nurkowania jaskiniowego.
Obecnie kopalnia posiada wszelkie wymagane certyfikaty i zaświadczenia potwierdzające, że nie występuje w niej już niebezpieczne promieniowanie. Nie musicie się więc bać odwiedzin choć… choć trochę szkoda.
Poza wspomnianymi powyżej atrakcjami w kopalni na trasie turystycznej czeka na Was wiele dodatkowych atrakcji: wystawa szkła uranowego, rekonstrukcja bomby atomowej w skali 1:1, wystawia fotografii podwodnej, urządzenia i narzędzia wykorzystywane przez górników w latach 50-tych. Wszystko to przebija jednak atmosfera tego miejsca – historia, która promieniuje wprost ze skał…
Zdjęcia: Anna Sawińska
Zdjęcia podwodne: Urszula Wróblewska, Jolly Driver