Tak czy inaczej Rosja jest wielka. Zajmuje dwa kontynenty, a i tak ledwo się na nich mieści i chciałaby więcej. Bo taka jest w tym kraju zasada: jak coś raz było nasze, to zawsze już nasze powinno być. Taka Finlandia na ten przykład; albo Ukraina. Choć nie jest jakiś tam specjalnie błyskotliwy pomysł – to tylko kopia chińskiej sztuki myślenia: to, co choć przez chwilę było chińskie, na zawsze chińskie być musi i tylko chwilowo jest poza jurysdykcją.
Rosji dużo nie zwiedziłem, tylko ją dotknąłem. Jednak ten mój jedyny raz był od razu w kategorii „podróży marzeń życia”: wyprawa koleją transsyberyjską z Moskwy nad Bajkał. Było ciasno, długo i doskonale – w sensie podróżniczym. Pewnego wieczoru jedząc jajecznicę i popijając herbatą rozmawiałem z przypadkowym Rosjaninem. Zwykłym, przeciętnym – ani to minister, ani robotnik. Ot, pasażer pociągu:
– A wy skąd?
– My z Polszy,
– A da, ja znaju.
– Byłeś w Polsce?
– Niet. Ja znaju, eto Nadwiślański Kraj, eto nasze.
Prosto, zwięźle i na temat. Żaden tam minister – żeby nie było, że władza rosyjska. Zwykły obywatel. I to tyle w kwestii filozoficznej że niby ludzie mili, a kraj pokojowy. Polsza? Eto ich. Syberię nawet mają – a w niej, w Bajkale – piątą część słodkiej wody naszej planety. Oszczędzać więc wody nie muszą, i nawet szczególnie nie próbują – bo czym szybciej na świecie woda pitna się skończy, tym lepiej dla Rosji. Im się nie skończy.
#Rosja #Syberia #Bajkał #KolejTransSyberyjska