Zastanawialiście się kiedyś, co oznacza powiedzenie „opowiadać banialuki”? Jakie jest właściwie znaczenie rzeczownika „banialuki”? To nieco dziś wyblakłe i zapomniane określenie kiedyś było o wiele bardziej popularne. Obecnie powiemy raczej „wygadujesz głupoty” niż „pleciesz banialuki” – kiedyś jednak to właśnie banialuki były zwrotem oznaczającym mówienie o czymś bez sensu. Głoszenie bzdur, plecenie andronów, opowiadanie farmazonów. Skąd więc wziął się wyraz banialuki i co właściwie oznacza? Aby to sprawdzić pojechaliśmy do… Banja Luki!

No dobrze, przyznaję – to trochę nie tak. Leżące na północy Bośni i Hercegowiny miasto Banja Luka odwiedziliśmy przejazdem udając się w podróż na południe Bałkanów. Ot, przystanek w samochodowej podróży niezbędny by złapać kilka godzin snu. To liczące dwieście tysięcy mieszkańców miasto wyrosło raczej nieplanowanie na trasie naszej jazdy. Ale akurat wtedy, gdy zaczęliśmy rozglądać się za jakimś noclegiem. Brzmienie nazwy spowodowało, że postanowiliśmy zatrzymać się i na własne oczy przekonać ile jest banialuków w Banja Luce.

Przewertowanie czeluści nieocenionego w takich wypadkach internetu spowodowało, że odnaleźliśmy powieść romantyczną z 1620 roku (?) autorstwa Hieronima Morsztyna pt. „Historyja ucieszna o zacnej królewnie Banialuce ze wschodniej krainy”. To by się zgadzało!

Nie próbujcie sięgać do źródła i czytać tych poezji w domu. O tym, jak ciężkiego kalibru byłoby to zadanie niech zaświadczy pierwszy lepszy – wyrwany z kontekstu – fragment owej książki:

„Żubry ciężkie z jadłymi idą niedźwiedziami,
Z drapieżnymi jelenie przyjaźni wilkami.
I prędkonogie łanie i sarny lękliwe,
Tury szerokonogie, hodyńce gniewliwe.
Nieskłonne słonie, z bystrym obok jednorożcem,
A morągie tygrysy z czujnym nosorożcem.
Lampart terentowaty z wielbłądem garbatym.
I rysie cynkowate z marmurkiem kosmatym.
Szli osłowie leniwi, z mułmi powolnymi
A pierzchliwe zajączki z liszkami chytrymi.
Wiewiórki podbielałe i ziemne łasice,
Drogokupne sobole, szare popielice,
Gronostaje białemu zrównane śniegowi
I żbiki domowemu podobne kotowi.”

Sami przyznacie, że w świetle powyższego z wielką ulgą wraca się do twórczości Mickiewicza i Słowackiego. Dążąc do nieodwołalnie czekającej nas konkluzji zastosuję spoiler: w romansie o księżniczce Banialuce rozchodzi się o to, iż niejaki książę (niewymieniony z imienia) ubiega się o miłość wytwornej Banialuki, księżniczki jak się patrzy – i oczywiście jak wypada księżniczce – ucieknięto/zaginionej. Biega nasz bohater po lasach i puszczach, oblewając rumieńcem swe własne poczochrane myśli.

Odwiedza bory, zamczyskach, gada z diabołami i wilkami, z pustelnikami i rodzinami pustelników, z wiatrami, z gazami, ze ssakami i rybami (te ryby to chyba; nie dałem rady doczytać do końca…) Jak widać z kolejnego fragmentu który pozwolę sobie przytoczyć, wartka akcja nie bierze jeńców:

„Już słowicy, kosowie, już oni drozdowie,
by też mieli wymawiać, śpiewają-ć po słowie.
Więc ony kukułeczki nadobnie kukają,
więc papugi rozliczne głosy wydawają.
Skowronkowie, nad drzewy wzgórę wylatując,
krzyczą pięknie, dobrą myśl każdemu działając.”

Jak widzicie już samo czytanie – a pożal się boże zrozumienie – to wyzwanie godne plecenia banialuk. Już dawni poeci, pisarze i recenzenci pełni byli wrażeń nad barwnością i różnorodnością słów użytych w poemacie przez autora. Koniec końców nasz anonimowy księciunio odnajduje księżniczkę Banialukę, po wielu, azaliż, magicznych perypetiach. Odnajduje zamek, wspierany przez magiczne zwierzęta zwycięża w turnieju, ma też na palcu pierścień – choć akurat (spoiler!) nie ten, który ma wszystkimi rządzić i połączyć je w Krainie Cieni.

Romans miłosny o księżniczce Banialuce wbrew dzisiejszej niestrawności cieszył się wśród ówczesnych podobno wielką popularnością. Choć dopiero po śmierci autora, co wydaje się oczywistością zważywszy losy wszystkich wielkich artystów. Od dawna też poszukiwano odpowiedzi na pytanie skąd pomysł na takie nietypowe, acz pięknie brzmiące imię: Banialuka. Dziś powiedzielibyśmy, że to trochę takie zaciąganie po lwowsku, albo po słowacku. Odpowiedź rzeczywiście tkwi w geografii, choć położonej nieco bardziej na południe od naszego kraju.

W XV-XVII wieku tereny dzisiejszych Bałkanów – Serbii, Bośni, Chorwacji – zajmowało Imperium Osmańskie. Sąsiadowało ono od południa nieco z Rzeczypospolitą, i w tamtych czasach było dla naszych rodaków wielką egzotyką – zarówno pod względem kolorów, zapachów jak i obyczajów. Dzięki temu w realiach XVII wieku autorzy nie musieli jeszcze umiejscawiać niezwykłych opowieści, pełnych stworów i potworów, na innych kontynentach. Wystarczyło sięgnąć za miedzę, do Osmanów. To tam żyli dwugłowi ludzie i sześcionogie żaby. Tam można było lokować kolorowe bajki.

Wszystko wskazuje na to, że autor naszego romansu imię dla swojej bohaterki – Banialuki – wziął od miasta Banja Luka.Miasta leżącego na terenach sąsiedniego, acz bardzo egzotycznego imperium. A że były to już czasy, gdy sąsiedztwo tureckie stawało się męczące i kłopotliwe, to i ciekawość tych regionów w narodzie była wielka. Stąd też, choćby z czystego marketingu, takie umiejscowienie romansu stawało się interesujące; wszak Rzeczplita zatargów sąsiedzkich z Osmanami nie unikała:

„Przy nim serbin żałosny długi smyczek wlecze,
łeb skrzywiwszy po połciu, a rywułę siecze,
grając im starodubskie dumy, jak przed laty
Turków bili Polacy i mężne Chorwaty

Historię księżniczki Banialuki – czyli naszą „Historyję ucieszną o zacnej królewnie Banialuce” – po raz pierwszy wydano w 1650 roku (wiele lat po śmierci autora) w tomie o wiele mówiącej nazwie „Antypasty małżeńskie trzema uciesznymi historyjami jako wdzięcznego smaku cukrem prawdziwej a szczerej miłości małżeńskiej zaprawione„. Sam bym kupił widząc taki tytuł!

Wtedy też, wraz z tym pierwszym wydaniem, zaczęła się wielka popularność księżniczki Banialuki. A musicie wiedzie, że jak na tamte czasy, to była to opowieść niezwykle… pikantna. Czytano więc te przygody wieczorami, z rumieńcem na twarzy, półszeptem – niczym dzisiejsze „50 twarzy Greya”. A że historie opisane w romansie były w kosmos wystrzelone, to i szybko wszystkie inne podobnie nieprawdopodobne historie zaczęto tak nazywać. Opowiadałeś niestworzone, niewiarygodne opowieści – plotłeś banialuki. W ten sposób banialuki zakorzeniły się w naszym słownictwie na kolejne kilkaset lat.

Co zaś się tyczy samej Banja Luki? Miasto okazało się zaskakująco zgodne się z naszym rozumieniem banialuk. Wjeżdżaliśmy do niego z przeświadczeniem, że oto przed nami otwiera się jedno z najpiękniejszych miast Bośni i Hercegowiny. Sama już nazwa przepowiadała przecież orientalny przepych i urodę. Tymczasem otrzymaliśmy kilka dzielnic surowych, postkomunistycznych bloków, lekko tylko pokolorowane centrum miasta oraz wrażenie, jakbyśmy wylądowali w Polsce w 1992 roku.

Na niskim wzgórzu, tuż przy centrum miasta, wznosi się zamek – stara osmańska twierdza Kastel. Stara, gdyż będąca być może pozostałością po stacjonujących tutaj tysiąc lat wcześniej rzymskich legionach. Mury twierdzy są jednak niskie i zaniedbane, a wnętrze proste. Tylko trawę na dziedzińcu ktoś przystrzygł – jakby przez przypadek. To twierdza z rodzaju tych, które Pan Wołodyjowski zdobywał przed śniadaniem.

Tak jak mieliśmy wcześniej przekonanie, że Banja Luka to jakieś piękne miasto, tak dzień później – opuszczając je – wiedzieliśmy już, że to wszystko zwykła banialuka. Czego jednak powinniśmy się spodziewać, skoro już wiemy co oznacza pleść banialuki?

Na sam koniec jeszcze raz pomęczę Was twórczością Hieronima Morsztyna. To kolejny fragment baśni o księżniczce Banialuce. Ale ostrzegam; ciągnie się to przez kilkadziesiąt stron! I to są dopiero prawdziwe banialuki. Jakbyśmy dziś powiedzieli, level hard:

„Są bujne białozory, jastrząby gniewliwe,
Krogulcowie uwabni, borowe pustułki,
Rącze kobuzy, z nimi gorące gżegżółki
Zgodne drzemliki, kanie nieśmiałe i wrony

Chytre, a kruki wieszcze, pożywne gawrony,
Sowy także i kraski obmierzłe, wrzaskliwe,
Czyste cietrzewie, z nimi cieciurki wstydliwe.
Dropie ciężkie, a głuchych głuszców bardzo wiele,

Kuligi długonogie, leniwe chruściele,
Kawki kapturowate, sroki szczebioczące,
Puchacze nienawidne, i dudki śmierdzące,
Słowikowie niewinni, jarząbki bezpieczne,

Dzięcioł terentowaty i wróble wszeteczne,
Sójki poziemne, pardwy prędkie, skowronkowie
Wdzięczni, przepiórki głupie, żołny i trznadlowie,
Kuropatwy ciekawe, potresty śmierdzące…

[… kilka stron dalej…]

Brzmi dzwonek, lelek jęczy, dzierlatka druczała,
Gorczy rzepniczek, słonka po cichu krzęczała.
A kulka świergotała, piekut rżał latając,
Zięba wietała głosy wszystkie zamykając.”

Ostro!

Podsumowując: czym są banialuki i gdzie leżą? Okazuje się, że nie są czymś lecz kimś, a leżą… i pachną na łożu romansu. Siedząc tak teraz i myśląc o banialukach, wzrok mój pada na wyraz hekatomba. Ciekawe. Pewnie to też jakaś księżniczka. Imię zdecydowanie damskie. Jak Tradycja!

Czas już kończyć tę przydługą opowiastkę. Na koniec dajmy jeszcze tylko głos artyście. Tak oto z banialuk korzysta dwieście lat później Ursyn Niemcewicz w „Żonie modnej”. Jak widać, po księżniczce nie pozostał już żaden ślad:

„Co to za banialuka! Morze głupstw bezdenne!
Jakże też nasze gusta, skłonności odmienne!”

Nasza podróż przez Bośnię i Hercegowinę trwała nadal. Kolejnego dnia odwiedziliśmy miejscowość Jajce. Starą, osmańską miejscowość Jajce. Tam też znaleźliśmy twierdzę. Genealogia nazwy – jak zapewne zgadujecie – też ciekawa.

Pikanterii dodaje fakt, że pod miastem Jajce, leży wioska Obcinac Jajce. Ale to już historia na osobną opowieść.

Zdjęcia Banja Luki: Andrzej Sawiński.

Chcesz zobaczyć więcej zdjęć? Kliknij znaczniki na poniższej mapie.

Więcej materiałów z wyprawy do Bośni i Hercegowiny?