Skansen zajmuje powierzchnię około 5 hektarów i stanowi plenerową ekspozycję mającego swoją siedzibę we Włocławku Muzeum Ziemi Kujawskiej i Dobrzyńskiej. Jako że obiekt jest dość „kompaktowy” na jego zwiedzenie będziecie musieli przeznaczyć nie więcej niż dwie godziny spaceru.
Obiekt składa się z dwóch zasadniczo odrębnych części tworzących większą kompozycję: to odtworzona z niesamowitą wiernością i przywiązaniem do szczegółów wieś kujawska z przełomu XIX-XX wieku, oraz Dwór Szlachecki zamieszkiwany ongiś przez rodzinę narzeczonej Fryderyka Chopina – Marii Orpiszewskiej. Na wieś składają się trzy kompletne zagrody chłopskie złożone z budynków mieszkalnych oraz gospodarskich: chlewów, stodół, warsztatów rzemieślniczych; wszystko to uzupełniają mniejsze elementy charakterystyczne dla dawnej gospodarki wiejskiej: piwniczki, gołębniki, studnie z żurawiami i poidłami dla zwierząt, słomiane ule itd.
Wielką atrakcją są także oddane z pietyzmem wnętrza samych chat jak i towarzyszących im warsztatów. Wszystkie domostwa starannie odtworzono lub pozyskano z oryginalnych lokalizacji – i uzupełniono o pochodzące z epoki przedmioty powszechnego użytku. Mamy więc ogromną okazję zajrzeć do kuchni, sypialni, pokojów gościnnych czy nawet do wnętrza kominów służących nie tylko opalaniu domów ale także jako wędzarnie. Wystarczy przymknąć na chwilę oko, by wyobrazić sobie, że mieszkańcy wsi zaledwie przed sekundą opuścili pomieszczenia by oddać się pracom w polu lub by nakarmić biegające po podwórzu zwierzęta.
Dla mnie największą chyba atrakcję stanowiła świetnie odtworzona wiejska szkoła z okresu międzywojennego. Składa się ona zarówno z salki lekcyjnej (ach te eksponaty, część z nas jeszcze je pamięta !!!) jak i z gabinetu, korytarza z poczekalnią oraz mieszkania nauczycielki, która uczyła w tej szkole. Jeszcze przecież nie tak dawno – zaledwie sto lat temu – zawód nauczyciela wiązał się nie tylko z nauczaniem, ale także ze spędzaniem niemal całego roku w jednym miejscu: tam, gdzie pracowałeś, tam też mieszkałeś w ramach swoistego kontraktu zawartego z lokalną społecznością. W sali lekcyjnej czekają na Was stare podręczniki, klasyczna tablica z kredą, ośla ławka… a na niegrzecznych czeka także sprawiedliwa rózga oraz linijka-samobijka!
Kolejną techniczną budowlą, bez której nie mogła się obejść żadna dawna wieś był wiatrak. To w tym miejscu młynarze w iście czarodziejski sposób przetwarzali surowe ziarno na dającą chleb mąkę. Taki w stu procentach wiatrak – tzw. koźlak – znajduje się w południowej części skansenu, na otwartym terenie który w przeszłości umożliwiał „łapanie wiatru”. O zwyczajach panujących przy mieleniu zboża, o rodzajach ziarna, o kamieniach młyńskich i wielu innych zapomnianych już dziś częściowo sprawach związanych z wiatrakami opowie Wam na miejscu obsługa muzeum, która wydaje się mieć na podorędziu nieskończoną wręcz liczbę ciekawostek.
Na przykład czy wiecie, że wiatrak we wsi służył także za sygnalizator wielu ważnych wydarzeń? Gdy młynarz kończył dzień pracy ustawiał ramiona wiatraka w pozycję i kształt oznaczający, czy kolejny dzień będzie roboczy, świąteczny, wolny od pracy itd. Był to swoisty kalendarz wydarzeń wpływający na życie całej wsi. A czy wiecie skąd pochodzi powiedzenie „baba z wozu, koniom lżej„? Ano stąd, że wozy konne jechały do wiatraka maksymalnie załadowane workami z ziarnem, i by uniknąć dodatkowych kosztownych kursów trzeba było je odciążać – choćby podczas jazdy pod górkę; woźnica zejść przecież nie mógł! A dlaczego ludziom w tamtych czasach tak szybko ścierało się szkliwo na zębach? Do rozcierania ziarna służyły kamienne koła młyńskie, a te miały tendencję to powolnego kruszenia się – drobne niczym pył kamienie mieszały się z mąką i trafiały do chleba… Dlatego tak ważne było poszukiwanie odpowiednio twardych kamieni będących duszą wiatraka.
To oczywiście nie koniec zwiedzania. Przed Wami jeszcze remiza strażacka, kościół, chaty lokalnych rzemieślników oraz warsztat kowala – który był tak niezbędny w każdej wsi, że gdy coś przeskrobał… rozsądniej było zamiast niego powiesić cygana. Wszak żadna wiejska społeczność nie mogła obyć się bez kowala, a strata cygana była czymś, na co wszyscy mogli się w XIX wieku zgodzić…
Na sam deser pozostaje jeszcze gospoda: miejsce, w którym szlachta rozpijała naród. Aż do drugiej połowy XIX wieku obszerne gospody były centrum życia wiejskiego; tutaj można było zjeść, wypocząć, porozmawiać z innymi mieszkańcami, wymienić się doświadczeniem czy zapytać o drogę. Większość tego typu obiektów prowadzili Żydzi, co zostało wiernie oddane w skansenie – w prywatnych pomieszczeniach gospody zawierających relikty ich wiary i życia codziennego. Dopiero po upadku powstania styczniowego carskie ukazy zaczęły przyczyniać się do stopniowego upadku wiejskich karczm. A przecież tak pięknie grał w nich na cymbałach swojego czasu Mickiewiczowski Jankiel…
Bilety do Parku Etnograficznego są tanie, choć na pierwszy rzut oka dość mocno skomplikowany wydaje się być system ich wyboru. Otóż mamy aż trzy rodzaje biletów: pierwszy to zwykłe samodzielne zwiedzanie wszystkich obiektów z zewnątrz – bez możliwości wejścia do ich środka. Bilety za taki spacer kosztują 9 złotych od osoby dorosłej oraz 6 złotych ulgowy. Drugi rodzaj biletów to bilet na zwiedzanie z obsługą skansenu, która idzie z nami i otwiera zamknięte budynki tak, byśmy mogli do nich zajrzeć – moim zdaniem ta wersja to absolutne minimum! Trzeci zaś rodzaj biletów to wędrówka po terenie wraz z przewodnikiem, który nie tylko otwiera nam budynki, ale także opowiada o tym wszystkim, co się znajduje w ich wnętrzach. I uwierzcie mi – te opowieści są doskonałe! Warto także dopytywać pracowników o wszystko co przyjdzie Wam do głowy – nie po to, by ich męczyć, ale po to, by prowokować o więcej i więcej!
Jeżeli byliście już wcześniej w innych skansenach tego typu – np. w pobliskich Muzeum Wsi Mazowieckiej w Sierpcu – to w pewnym sensie w Kłóbce poczujecie się jak w domu. To jednak tylko pierwsze wrażenie, gdyż w rzeczywistości jest zupełnie inaczej; wprawdzie i tu i tam „po wsi” biegają żywe gospodarskie zwierzęta, to jednak metoda oprowadzania i opowiadania jest zupełnie inna. Jaka? Przekonajcie się o tym sami.
I na koniec mała rada: życie na wsi od zawsze toczyło się zgodnie z rytmem natury; tak więc choć skansen czynny jest przez cały rok, to postarajcie się odwiedzić go jednak wtedy, gdy nie będzie zalegała na nim metrowej grubości warstwa śniegu. Późna wiosna, gorące lato oraz Złota Polska Jesień – to najlepsze okresy do tego, by tutaj zawędrować.