Szczegółowy opis tak zwanego „Cudu w Kanie Galilejskiej” znajdziemy w Ewangelii św. Jana. Rzecz miała miejsce nieopodal Nazaretu, w miasteczku o nazwie Kana Galilejska. Jezus otrzymał zaproszenie na wesele zaprzyjaźnionej rodziny i udał się na nie wraz ze swoją matką, Maryją. Tak się jednak zdarzyło że podczas wesela zabrakło dla gości wina (przypomnieć tutaj należy, że ówczesne wino było nieco innym rodzajem napoju niż obecne trunki sprzedawane w sklepach alkoholowych). Do Jezusa zwróciła się wtedy Maria mówiąc o wielkim kłopocie „młodych”.
Jezus kazał napełnić sągiew wodą, a następnie zanieść ją staroście weselnemu – nie mówiąc skąd pochodzi płyn który mu podano. Ten po spróbowaniu oznajmił wszystkim ku ich zdumieniu, że trunek ten jest pierwszorzędnej jakości. Woda bowiem w międzyczasie zamieniła się w wino…
Co ciekawe istnieje szereg wskazań mówiących o tym, że przekaz ten – jak wiele innych opowieści biblijnych – został zaczerpnięty z wcześniejszych, przedchrześcijańskich opowieści. Otóż wydarzenie takie (przemiana wody w wino) jest przypisywane wynalazcy wina – greckiemu Bachusowi (a potem rzymskiemu Dionizosowi), którego jednym z atrybutów była właśnie winorośl. Bachus / Dionizos wg mitów wiele podróżował – nie tylko po terenach Grecji ale także po Syrii, Egipcie, całym Bliskim Wschodzie. Podczas tych podróży zapoznawał ludzi z wynalazkiem wina podczas hucznych zabaw i świąt. Stąd też pochodzi nazwa Dionizji – antycznego, nieco rozpustnego święta na cześć boga wina.
Ale dajmy spokój Dionizosowi. Gdzie doszło do owego historycznego wesela w którym uczestniczył Jezus z Marią? Wikipedia i inne źródła wskazują miejscowość o nazwie Kefar Kanna leżącą obecnie na terytorium północnego Izraela. Znajdziemy tam szereg chrześcijańskich budowli związanych z cudem. Jednak lokalna tradycja nie rozstrzyga tego tak jednoznacznie: wg podań owo wesele odbyło się w leżącej 50 kilometrów dalej na północ, już po stronie dzisiejszego Libanu niewielkiej wsi Kana. I do niej właśnie dotarliśmy podczas podróży po Libanie.
Pomimo wieloletnich wojen z Izraelem (od lat 50-tych do pierwszej połowy 90-tych) obecnie regiony południowego Libanu są w miarę dostępne dla podróżników. Nie jest to miejsce łatwe, ale w okresach pozbawionych napięć politycznych i militarnych – mimo wszystko osiągalne.
Do Kany najłatwiej dojechać samochodem z leżącego nad brzegiem Morza Śródziemnego Tyru – traktując to jako krótkie uzupełnienie zwiedzania tego starożytnego miasta. Na miejscu w wiosce znajdziemy zadbaną, ogrodzoną lokalizację oraz budkę z biletami kosztującymi kilka złotych.
Do groty (Grotte de Cana) prowadzi wyłożona drobnymi kamykami, zadbana kilkuset metrowa ścieżka. Schodzi ona w dół zbocza oferując dodatkowo piękny panoramiczny widok na dolinę Wadi Ashir. Mijając wykute w skale cysterny przeznaczone do przechowywania wody oraz ablucji docieramy po krótkiej chwili do wejścia do jaskini. Oto przed nami Grotte de Cana.
To właśnie to miejsce jest głównym konkurentem Kefar Kanna do miana lokalizacji cudu przemiany wody w wino. Patrząc na okolicę w pogodny dzień można sobie łatwo wyobrazić nawet dziś młoda parę i ich licznych gości zgromadzonych podczas zaślubin. Gości ucztujących na łagodnym, pięknie naświetlonym zboczu.
Do jaskini można wejść. Wewnątrz czuć pewien niedosyt wynikający z jej niewielkich rozmiarów. Tego rodzaju groty były kiedyś zaludnione, dając schronisko swoim mieszkańcom. W tej, tak słynnej, zmieścić mogłoby się co najwyżej kilkanaście osób. Pośrodku znajduje się sporych rozmiarów posąg Matki Boskiej z dzieciątkiem w koronie oraz malutki basen wotywny. I to raczej wszystko, na nic więcej – poza nastrojem – liczyć już nie możecie. Grota daje tak pożądany latem chłód i niewiele więcej.
Zapraszam na krótki film pokazujący wnętrze jaskini.