Żeby zobaczyć prawdziwą Tunezję – a nie park folklorystyczny dla turystów jakim jest słynna wyspa – trzeba udać się wąską groblą na kontynent Afrykański. I raczej nie powinno to odbyć się klimatyzowanym, wygodnym autobusem w ramach jakiejś „okazyjnej” wycieczki fakultatywnej. W ten sposób zamiast poczuć smród prawdziwej Tunezji, zobaczycie co najwyżej kilka cyrkowych obrazków podstawionych Wam przez przewodników. Takie zamiejscowe oddziały wspomnianego parku folklorystycznego…
Nasza 8-dniowa wyprawa po tym dość popularnym kraju rozpoczęła się w Tunisie i biegła najpierw wzdłuż wschodniego wybrzeża: Kartagina, Hammamet, Susa, Safakis, Kabis. Następnie skręciliśmy na południowy zachód by dotrzeć do podziemnych domów Tryglodytów: Old Matmata i Tatawin. Gdy już nasyciliśmy oczy tymi budowlanymi cudami natury, oddaliśmy się chłonięciu wzrokiem starożytnych lecz wciąż zamieszkałych Ksar. To formy budownictwa mieszkalnego spotykanego choćby w nie mniej popularnym Maroku.
Zakończeniem wyprawy była przeprawa przez Grande Chott – wielkie wyschnięte jezioro w centralnej Tunezji. Trochę zawiodło, ale tylko trochę… O wiele gorzej było z drogą powrotną do Tunisu prowadzącą przez środkową, absurdalnie wręcz nudną Tunezję. Owszem, dało się coś wycisnąć i z tego owocu – jednak jeżeli macie ograniczony czas, to pozostańcie przy podróży wzdłuż wybrzeża Morza Śródziemnego. Centrum kraju – tylko dla bardziej doświadczonych podróżników.
Na koniec pozostały nam zapachy Tunisu. Nie lukrowane i nie pudrowane raczej śmierdzą niż pachną. A na tym wszystkim koty, zwykle chore. Trafiliśmy chyba na jakąś formę kociej epidemii, bo we wszystkich innych miastach było okey, a w medinie w Tunisie… opowiem w jednym z odcinków.
Udało mi się dotrzeć do 7 z 8 obiektów UNESCO, co jednak opłaciliśmy bardzo dużą intensywnością podróży. Postaram się opisać wszystkie dni naszego wyjazdu, i wszystkie atrakcje – ponieważ będzie to dobre kilkanaście odcinków, to pewnie koniec tego „miniserialu” zobaczymy za rok. Albo i później.
Żeby nie było, że tylko solę, to i trochę pocukruję – Tunezyjczycy są bardzo przyjacielscy i pomocni, poziom natarczywości jest absolutnie umiarkowany i nikt rozsądny nie powinien na to narzekać. Sama Tunezja jest krajem bezpiecznym, sympatycznym i cywilizowanym. Trochę nieupudrowanym – ale to chyba lepiej, prawda?