Wszystko co dotyczy Antarktydy jest ciekawe i tajemnicze. Historia jej odkrycia oraz penetracji należy do najbardziej fascynujących wyzwań w dziejach ludzkości. Niemal każda wyprawa kierująca się na ten odległy ląd wiązała się z podjęciem wielkiego ryzyka, z wysiłkiem, z odwagą oraz ze stawieniem czoła licznym niebezpieczeństwom. Pomimo dwustu lat badań kontynent ten wciąż skrywa zagadki – i wielkie bogactwa.
O możliwości istnieniu odległego lądu na „południu świata” debatowano już w starożytności. Były to jednak bardziej filozoficzne spekulacje niż naukowe analizy. O potrzebie istnienia lądu położonego daleko na południu wnioskowali już Arystoteles oraz Ptolemeusz I. Wskazywali oni pragmatycznie, że taki ląd jest niezbędny do zachowania równowagi świata – miał on równoważyć ciężar „północnych” kontynentów: Europy i Azji. Co ciekawe pogląd ten przetrwał aż do czasów nowożytnych, kiedy to wielcy podróżnicy uważali, iż tylko wielkie masy nieznanych lądów południowych mogą stabilizować Ziemię podczas jej ruchu dookoła Słońca. Inną nurtującą zagadką dla XVII i XVIII-wiecznych podróżników było pochodzenie ogromnych gór lodowych, które spotykali podczas wypraw na południe od równika. Wierzono, że powstawać one mogą tylko w ujściach mroźnych, ogromnych rzek hipotetycznego kontynentu południowego. Jak dowodzono – góry lodowe nie mogą się przecież rodzić same z siebie pośrodku oceanu.
W poszukiwaniu odpowiedzi na te pytania zorganizowano liczne wyprawy geograficzne kierujące się coraz dalej na południe od równika. W efekcie tych poszukiwań w 1770 roku odkryto Australię. Dalej – jak uznano na wiele lat – nic już nie mogło się znajdować. Skoro odnaleziono poszukiwany ląd, to na kilkadziesiąt lat nastąpił częściowy zastój w penetrowaniu mórz południowych; kierunek ten został wyparty ze świadomości poszukiwaczy nowych lądów aż do końca wieku. Tym samym ostatni kontynent – Antarktyda – musiał cierpliwie czekać na swoje odkrycie aż do 1820 roku.
Co ciekawe kontynent ten mógł zostać odkryty prawie pół wieku wcześniej. W jego pobliże zawędrował w 1773 roku słynny brytyjski podróżnik, odkrywca wspomnianej wcześniej Australii, James Cook. Podczas swojej drugiej wyprawy po Oceanie Spokojnym na statkach HMSS „Resolution” i „Adventure” Cook zawędrował on jako pierwszy człowiek w historii aż poza południowe koło podbiegunowe.
Prawdopodobnie od nieodkrytego kontynentu Antarktydy dzieliło go zaledwie 120 kilometrów. Niestety pogoda była bardzo nieprzychylna, temperatura spadała, a oba jego okręty pokryły się grubą warstwą lodu. Jak zapisano w dziennikach pokładowych „Ocean zamarzał”. Cook postanowił zrezygnować z kontynuacji rejsu na południe przekonany, że dalej nie ma już nic poza mrozem. Gdyby wytrzymał na kursie jeszcze trochę – zaledwie dwa dni – to właśnie jemu przypadłby laur odkrywcy ostatniego kontynentu. Stałby się jedynym człowiekiem w historii, który odkrył dwa kontynenty.
Ostatecznie Antarktydę jako pierwszy zobaczył urodzony w Estonii Faddiej Bellingshausen – admirał rosyjski, dowódca drugiej carskiej wyprawy dookoła Ziemi. Dokonał tego 28 stycznia 1820 roku, zaledwie o dwa dni uprzedzając wyprawę brytyjską, która ląd Antarktydy dostrzegła 30 stycznia (dziesięć miesięcy później do Antarktydy dotarła także ekspedycja amerykańska – 17 listopada 1820). Dziś niewiele osób zdaje sobie z tego sprawę, ale Antarktyda została odkryta przez Rosję (i wcale nie był to jak w dowcipie rosyjski wynalazca Antarktykow)
Na pierwsze zejście człowieka na kontynent trzeba było jednak czekać jeszcze bardzo długo. Ze względu na rozległe pola lodowe otaczające Antarktydę dostęp do kontynentu był bardzo utrudniony. Pierwsze udokumentowane zejście na ląd zanotowano dopiero 75 lat później – 24 stycznia 1895 roku. Ten moment rozpoczął jednocześnie wyścig o zdobycie Bieguna Południowego zakończony dopiero w 1911 roku przez Norwega, Roalda Amundsena.
Obecnie na terenie Antarktydy znajduje się kilkadziesiąt baz naukowych należących do około trzydziestu krajów podkreślających w ten sposób swój udział w jej badaniach. Są to zarówno bazy całoroczne jak i sezonowe (czynne tylko w miesiącach letnich). Na kontynencie zimuje każdego roku kilkuset polarników, latem liczba „mieszkańców” powiększa się natomiast do kilku tysięcy osób. Do tej pory za oficjalnie urodzone na Antarktydzie uznaje się zaledwie kilkanaścioro dzieci – pierwszym był Argentyńczyk Emilio Palma (1978)
Zasady obecności i działalności ludzkiej na Antarktydzie reguluje tzw. Układ Antarktyczny podpisany przez dwanaście państw sygnatariuszy 1 grudnia 1959 roku w Waszyngtonie. Obecnie traktat zrzesza 53 państwa członkowskie, w tym 23 z prawem głosu (w tym Polska od 1977 roku). Aby uzyskać prawo głosu w Radzie Układu Antarktycznego należy posiadać stację badawczą w Antarktyce – choćby dlatego tak ważne jest posiadanie tam przez Polskę stałej Stacji Antarktycznej Imienia Henryka Arctowskiego. Znajduje się ona na Wyspie Króla Jerzego w Archipelagu Szetlandów Południowych, a założona została 26 lutego 1977 roku.
Najważniejszym postanowieniem Traktatu Antarktycznego jest zakaz prowadzenia na terenie kontynentu działań zbrojnych (w tym przeprowadzania prób z bronią jądrową) – z zastrzeżeniem, że personel oraz sprzęt wojskowy może być tutaj wykorzystywany, ale wyłącznie w celach pokojowych. Nie można więc na Antarktydzie zakładać baz wojskowych ani prowadzić manewrów i ćwiczeń. Można natomiast przeprowadzać eksperymenty naukowe oraz realizować misje badawcze.
Przy okazji rodzi się pytanie: czyja jest Antarktyda? Na mocy artykułu nr 4 Traktatu żadne z państw nie może zgłaszać roszczeń terytorialnych do obszarów znajdujących się na południe od 60 równoleżnika południowego. Wydawać by się mogło, że to ostatecznie rozwiązuje kwestię przynależności lądów Antarktydy… ale niestety traktat pozostawia furtkę do przyszłych rozwiązań: roszczenia, które zostały zgłoszone przed 1961 rokiem, zostają tylko zawieszone na czas obowiązywania dokumentu. Tak więc roszczenia do terytoriów leżących na Antarktydzie nie zostały anulowane, ani zanegowane. Do 1961 roku zdążyło je zgłosić aż siedem z dwunastu krajów założycielskich traktatu: Argentyna, Australia, Chile, Francja, Norwegia, Nowa Zelandia oraz Wielka Brytania. Roszczenia te zgodnie z prawem międzynarodowym staną się ponownie aktualne w momencie wygaśnięcia traktatu. Został on wprawdzie podpisany bezterminowo – ale z opcją jego wypowiedzenia przez większość głosów po 30 latach.
Taki zapis teoretycznie otwierał możliwość podziału Antarktydy pomiędzy państwa wspomnianej siódemki już w 1991 roku. W związku z tym w kwietniu 1991 roku w Madrycie odbyła się specjalna konferencja członków Układu Antarktycznego, podczas której przedłużono obowiązywanie zawieszenia roszczeń terytorialnych na Antarktydzie o kolejne 50 lat (do 2048 roku – układ ratyfikowano w 1998) – i po tym terminie roszczenia ponownie wkroczą na forum międzynarodowe. Aktualizacja układu przewiduje, że z roszczeniami mogą wystąpić także kolejne kraje: pierwotni sygnatariusze układu, którzy do tej pory z nimi nie wystąpili (Belgia, Japonia, RPA, Rosja, USA) oraz tzw. państwa konsultatywne układu z 1991 roku (Brazylia, Chiny, Ekwador, Finlandia, Hiszpania, Holandia, Indie, Korea Południowa, Niemcy, Peru, Polska, Szwecja, Urugwaj i Włochy)
Pełną mapę roszczeń możecie zobaczyć TUTAJ
Największe szanse na powodzenie w uskutecznieniu roszczeń terytorialnych mają te kraje, które wniosły największy wkład w historię odkryć i badań Antarktydy (Rosja, Norwegia, Wielka Brytania) oraz kraje Ameryki Południowej (głównie Chile i Argentyna) traktujące wprost Archipelag Antarktyczny jako południowe przedłużenie swojego obecnego zasięgu terytorialnego.
Jakie tereny chciałyby uzyskać poszczególne państwa?
Francja – Wybrzeże Adeli, Antarktyda Wschodnia, ok. 430 tysięcy km. kw.
Argentyna – tzw. Antarktyda Argentyńska wraz z Archipelagiem Antarktycznym, ok. 965 tysięcy km. kw.
Australia – Australijskie Terytorium Antarktyczne, 6.1 miliona km. kw.
Chile – Chilijskie Terytorium Antarktyczne, w dużej części obszar pokrywający się z terytorium roszczeń Argentyny, 1.25 miliona km. kw.
Wielka Brytania – Brytyjskie Terytorium Antarktyczne (ponownie konflikt z obszarem wnioskowanym przez Argentynę i Chile), 1.7 miliona km. kw.
Norwegia – Ziemia Królowej Maud oraz Wyspa Piotra I, 2.5 miliona km. kw
Nowa Zelandia – tzw. Dependencja Rossa już teraz uznawany przez Nową Zelandię za część kraju, ok. 350 tysięcy km. kw.
Jak widać roszczenia terytorialne są dość mocno określone i zdefiniowane. A chęć wystąpienia z kolejnymi roszczeniami sygnalizuje szereg dodatkowych krajów, które nie uczestniczyły we wczesnych fazach podboju Antarktydy (lub które nie zdecydowały się na wcześniejsze wystosowanie roszczeń). Wśród nich są zarówno Rosja i Chiny, jak i Stany Zjednoczone.
Ciekawym historycznym elementem roszczeń jest tzw. Nowa Szwabia – terytorium o powierzchni 600 tysięcy kilometrów kwadratowych znajdujący się w obszarze dzisiejszych roszczeń Norwegii – na tzw. Ziemi Królowej Maud. W latach 1939-1945 swoje roszczenia do tych terenów wysunęły Niemcy, których wyprawy penetrowały ten region w latach 1901-1903, 1911-1912 oraz w 1939 roku. Po przegranej II wojnie światowej roszczenia przepadły, ale po dziś dzień pozostały liczne teorie spiskowe mówiące o istnieniu faszystowskich terenów i baz na Antarktydzie (w tym o podziemnych lotniskach i ukrytych bazach okrętów podwodnych). Ponieważ faszystowskie roszczenia nie znalazły się w postanowieniach o bezwarunkowej kapitulacji III Rzeszy, do dziś można spotkać się ze stanowiskiem, iż wciąż mają one prawo być rozpatrywane na równi z roszczeniami pozostałych krajów. Niemcy nigdy nie zrzekły się ani nie potwierdziły tych historycznych roszczeń, a obecnie na obszarze określanym jako Nowa Szwabia znajduje się… niemiecka baza antarktyczna Neumayer.
Antarktyda stanowi ostatni wolny duży obszar lądów naszej planety. Obszar w dużym stopniu nadal niezbadany i obfitujący w pierwotną dziką naturę. Na odkrycie czekają zarówno złoża surowców, w tym węgla i ropy naftowej, jak i ogromny rezerwuar słodkiej wody. Są to surowce strategiczne, o dostęp do których – jak twierdzi wielu naukowców i politologów – toczyć się będą wkrótce globalne konflikty.
Jedno z naukowych stwierdzeń mówi, że „Nawet najbardziej nieprzyjazne tereny naszej planety są bardziej przyjazne niż Mars i Wenus„. Spoglądając w tym kontekście na Antarktydę trzeba przyznać, że pokusa zajęcia ostatniego kontynentu dla wielu polityków jest duża; i z biegiem lat będzie coraz większa. Czy światowe mocarstwa będą miały siłę i wolę, by oprzeć się tej pomysłowi sięgnięcia po drzemiące tam surowce? Jest to bardzo wątpliwe.