Jak bardzo można zmniejszyć przestrzeń hotelową oferowaną klientom? Hotele na całym świecie mają różne standardy i oferują różne koncepcje świadczenia usług – od przysłowiowych „Hiltonów i Caringtonów”, przez apartamentowce, 1-pokojowe hotele różnych klas, a skończywszy na pensjonatach, akademikach i hostelach. Absolutnymi rekordzistami pod względem minimalizmu powierzchni są jednak tzw. hotele kapsułowe; oferują one swoim klientom… około 2-3 metrów kwadratowych zamkniętej przestrzeni. Z jednej strony są egzotyczną ciekawostką, lecz z drugiej – potrafią być ekonomiczną alternatywą dla tych, którzy dysponują mniejszym budżetem.
Tego rodzaju noclegi popularne są tam, gdzie trudno o przestrzeń – czyli w drogich miastach o bardzo dużej gęstości zaludnienia. Prym pod tym względem wiodą aglomeracje Japonii, Chin, oraz Azji południowej i wschodniej. Hotele kapsułowe spotkać można zarówno na lotniskach, mega-dworcach, jak i w wielkich centrach biznesowych. Nie oznacza to jednak, że takie hotele są tanie – są po prostu tańsze niż lokalna konkurencja. Jednak stosunek ceny do zakresu świadczonych usługi często wypada blado w porównaniu z tradycyjnymi hotelami. Przykładowo: za jeden nocleg w hotelu, z którego pochodzi dołączony do artykułu film, musieliśmy zapłacić 20-25$ za dobę – plus jednorazową usługę sprzątania kosztującą kilkadziesiąt złotych.
Na co może liczyć klient takiego hotelu? Zwykle na miejsce do spania pozwalające swobodnie przewrócić się z boku na bok. Ale już np. łazienka, szafka na bagaż i buty, stolik, fotel, czajnik – wszystkie te „dodatkowe” elementy znajdują się osobno, w części wspólnej – podobnie jak w wieloosobowych hostelach.
Nie jest to miejsce dla osób czujących się nieswojo w zamkniętych, ciasnych wnętrzach. I nie spodoba się tym, którzy są słusznego wzrostu. Tam, gdzie hotele kapsułowe są szczególnie popularne, ich klientami są zwykle Azjaci – czyli niezbyt rośli klienci. Jeżeli masz ponad 190 cm wzrostu, to taką noclegową atrakcję zdecydowanie odradzam.
Hotel w którym zamieszkałem wyróżniał się ciekawą, kosmiczną aranżacją – i to był jego duży plus. Ponadprzeciętne było także wyposażenie kapsuł: telewizor, panel sterowania klimatyzacją, „kosmiczne” oświetlenie, możliwość ładowania urządzeń elektronicznych, dostęp do Internetu, lustro, wieszaki, rozkładany stolik. Na tle innych tego typu miejsc był to zdecydowanie hotel kapsułowy klasy premium. Natomiast hotele tego typu które widziałem w Warszawie, były zwykłymi pozbawionymi gustu prostopadłościanami wykonanymi z blachy – noclegowymi klatkami z materacem w środku.
Jakie perspektywy widzę przed tego typu noclegami? Myślę, że hotele kapsułowe wpisują się w segment rynku pomiędzy hostelami (w których nocujemy we wspólnych, wieloosobowych pokojach) a tradycyjnymi hotelami (w których mamy cały pokój dla siebie). Kapsuły oferują o wiele więcej niż hostele; dają całkiem spore poczucie prywatności (choć to kwestia indywidualnego odczucia), a jednocześnie potrafią być dużo tańsze niż tradycyjne hotele. Ta różnica w cenie staje się dostrzegalna zwłaszcza w specyficznych, drogich miejscach – na przykład na lotniskach, na koncertach, czy w centrach globalnych megalopolis.
Czy taki nocleg ma sens? Cóż. Przypomnijcie sobie sytuację, w której musieliście spędzić noc na lotnisku przesiadkowym. Dolatywaliście w godzinach późnowieczornych, a drugi lot mieliście np. o 5:00 czy 6:00 rano. Jechać do hotelu o 22:00 tylko po to, by zapłaciwszy sto dolarów wstać o godzinie 2:00 w nocy, żeby zdążyć na kolejny samolot? Zupełnie bez sensu! W takiej sytuacji z pomocą przychodzi właśnie kapsuła. Na dużych lotniskach jest ona świetnym pomysłem na drzemkę – na pewno lepszym, niż spędzenie nocy na niewygodnym krzesełku, wśród tłumu innych przysypiających podróżnych.
Alternatywa? Na niektórych lotniskach spotkać można także hotele, w których pokoje wynajmujemy na godziny. Nie dość jednak, że są one rzadko spotykane, to kosztują po 80-120 euro za 6-8 godzin pobytu. Tymczasem kapsuła może zaoferować Wam drzemkę w granicach wspomnianych już wyżej 20-25 euro. Kilka razy taniej.
Mój znajomy bawił pewnego razu w Sopocie na Open’erze. Noclegi w okolicy były koszmarnie drogie. Spać w parku? W samochodzie? Mobilne kapsuły noclegowe postawione w rozsądnej odległości także tutaj byłyby rozwiązaniem idealnym. Takie rzeczy są oferowane na świecie.
Kapsuły mają sens wszędzie tam, gdzie zwykłe hotele są albo bardzo drogie, albo trudno dostępne. Na krótki, 1-3 dniowy pobyt mogą stanowić ciekawe rozwiązanie dla niewybrednego turysty czy podróżnika. To rozwiązanie dla osób, które noclegu potrzebują tylko na chwilę. Oczywiście nie są one miejscem na dłuższy pobyt; nie widzę sensu w spędzeniu w takiej kapsule np. tygodnia w Bangkoku – w takiej sytuacji hotel jest nieporównywalnie lepszym wyborem.
Jednak minimalizm oferowany przez kapsuły noclegowe ma też swoje granice. Nie powinny być one toporne, nie mogą przypominać magazynu czy przechowalni bagażu. Kapsuła musi oferować podstawowe wygody takie jak dobry materac, poduszki, klimatyzację, możliwość korzystania z elektroniki czy wielofunkcyjne oświetlenie. Kapsuła musi być też dobrze wyciszona. Pomysłowo wykonane i zaaranżowane miejsce do spania to gwarancja fajnej przygody. Kapsuła źle wymyślona i zbudowana „po taniości” – to prawdziwy patonocleg. To, że coś jest tanie, nie powinno oznaczać, że ma prawo być wstrętne. Wystarczy odrobina inwencji.
Jeżeli będziecie w Azji: warto skorzystać z takiej kapsuły. Choćby z ciekawości!