The Polska

The Polska #019: Parowozownia Gniezno

Pierwsza linia kolejowa powstała w Anglii w 1825 roku. Wynalazek który zrewolucjonizować miał wkrótce światowy transport przyjął się błyskawicznie. Zaledwie 20 lat później istniała już kolej Warszawsko-Wiedeńska, pięć lat później z Berlina można było pociągiem dojechać przez Wrocław aż do Krakowa, a kolejna linia połączyła także Poznań ze Szczecinem. Nowe połączenia kolejowe powstawały w całej...
Read More

The Polska #018: Zamek w Majkowicach

Za oknami wiosna i lada moment Ci z nas, którzy są miłośnikami pieszych bądź rowerowych wycieczek wyruszą – jak zawsze o tej porze roku – w Polskę, w poszukiwania miejsc pełnych historii które warto odkryć i odwiedzić. Moją dzisiejszą propozycją dla Was jest niepozorny „Zamek Majkowskich” znajdujący się niecałe czterdzieści kilometrów na południowy-wschód od Piotrkowa...
Read More

The Polska #017: Kopalnia soli w Bochni – podróż w głąb Ziemi, UNESCO #7 (32-002)

Kilkanaście milionów lat temu tereny południowej Polski pokrywało płytkie, ciepłe morze. Były to czasy wzmożonej działalności tektonicznej – pod wpływem dryfu kontynentów wypiętrzały się właśnie Alpy i Karpaty, a na terenach dzisiejszych Węgier wybuchały wulkany.
Read More

The Polska #016: Ruiny kościoła w Zajączkowie

Wnętrze jest absolutnie puste, i to w takim stopniu, że ewentualny „kolekcjoner” musiałby na pamiątkę wynieść ze środka byłego kościoła albo piach, albo kamienie…
Read More

The Polska #015: Opuszczony cmentarz ewangelicki w Zelgnie

W Polsce wciąż nieuregulowane pozostają zasady zarządzania takimi starymi, ginącymi cmentarzami. To jeden z setek, a być może tysięcy tego typu reliktów pokazujących skomplikowaną i barwną, wcale nie homogeniczną historię naszego kraju.
Read More

The Polska #014: Polska Route 66 (PUB)

Amerykańska Route 66 to droga legenda. To miejsce, wokół którego wydarzyły się setki historii ilustrowanych przez największe kinowe przeboje Hollywood. Także w Polsce mamy drogi, które na miano takiej legendy zasługują – choćby tzw. „starą jedynkę” czyli kilkuset-kilometrową trasę z Trójmiasta na Śląsk…
Read More

The Polska #013: Pozostanie po nas tylko pył… (PUB)

Tutaj mieszkała Pan Joanna. Wraz z mężem - gdy Polska była jeszcze w objęciach socjalizmu - wyremontowali dom. To były dobre czasy, a oni byli młodzi…
Read More

The Polska #012: Lodołamacze we Włocławku – małe, ale wariaty!

Czym różni się lodołamacz liniowy od czołowego? Stacjonujące na Wiśle we Włocławku jednostki zdradzają swoje tajemnice...
Read More

The Polska #011: Wiślane promy pod Kazimierzem Dolnym

Gorąco polecam Wam korzystanie – choćby z ciekawości – z promów i zwrócenie na nie uwagi podczas wakacji spędzanych w naszym kraju. Zwykle stanowią one piękny lokalny koloryt i spinają miejsca niezwykłe, zdawałoby się „odcięte od świata”.
Read More

The Polska #010: Rolnik z Witunii

Mężczyzna powinien zbudować dom, posadzić drzewo oraz spłodzić syna. Niektórzy, zwłaszcza ci ze sportowym zacięciem w duszy, dodają jeszcze: i powinien przebiec maraton. I rzeczywiście – pokonanie dystansu maratonu to spełnienie marzenia wielu z nas. A co, gdy tych ukończonych maratonów jest już na koncie 750?
Read More
1 5 6 7 8

Opowiem Wam dzisiaj o pewnym hasztagu. Trochę pokręconym (jak to w świecie hasztagów bywa…), trochę nieprawidłowo zbudowanym (bo nie powinien być zlepkiem różnych wyrazów) i trochę samotnym – bo nigdzie więcej takiego nie znajdziecie. Bohaterem tej opowieści będzie #mózguniejedzpaszy

Każdy kolejny miesiąc śledzenia w mediach społecznościowych licznych grup podróżniczych uświadamia mi jedno: coraz trudniej jest mi zaakceptować spadek poziomu publikowanych materiałów podróżniczych. To oznaka starości, czy może jednak rzeczywiście relacje które czytam stają się coraz nudniejsze?

Zamieszczane przez podróżników opisy miejsc coraz bardziej przypominają mi encyklopedyczną papkę: nazwa miejsca, data, jakaś oficjalna ciekawostka historyczna – a wszystko to posypane garściami „achów” i „ochów” mających odzwierciedlić zachwyt autora nad miejscem, do którego dotarł. Żadnych własnych spostrzeżeń wychodzących poza to, co bezpośrednio widać na obrazku. Relacje płytkie i zabójcze dla sensu tego, czym powinna być podróż. Dominuje schemat: „przybyłem, zobaczyłem, zrobiłem zdjęcie i pojechałem” – a na deser „ach jak tu pięknie”.

Zamiast odkrywania uprawiamy dziś oglądanie. Zamiast dostrzegania – fotografowanie. Zamiast zaś tworzenia – wtórne kopiowanie. Czytając opisy dzisiejszych podróżników mam wrażenie jakbym czytał Wikipedię – internetową bazę wiedzy, która jest wprawdzie świetną kopalnią informacji ale… ale wypadałoby te informacje uzupełniać, a nie tylko żreć.

Podróżnikiem może dziś być każdy. I doskonale rozumiem, że nie każdy musi od razu zostać pisarzem, filmowcem czy fotografem. Wiele osób na socjal media wrzuca wszystko to, co akurat wpadnie im pod rękę: kamień z ulicy, falę z jeziora – lub kolorowy zachód słońca. Jednak od osób aspirujących do miana kogoś więcej niż tylko turysty oczekuję czegoś więcej. Wymagam pochylenia się nad miejscem, do którego przybyli – a nie tylko zrobienia zdjęcia i skomentowania płytkim zachwytem.

Przeglądam setki materiałów z opisami miejsc. Materiałów miernych, biernych, po prostu nudnych. Skopiowanymi z Internetu, surowych, bez odcisku palca autora. Mam wrażenie jakby świat podróżników uwierzył w slogan producentów telefonów komórkowych: „Aparat w telefonie wystarczy Ci, by uwiecznić  każdą chwilę – nic więcej nie potrzebujesz”.

Ale mogę to wszystko jeszcze jakoś znieść. Sam robię słabe zdjęcia. Mistrzem kamery też nie jestem. Nie umiem jednak pogodzić się z tym, że dzisiejsi podróżnicy coraz rzadziej mają czytelnikom coś do opowiedzenia: zamieszczą podbite filtrami zdjęcia, skopiują beznamiętny opis znaleziony w internecie, okraszą to swoimi achami i ochami – i tyle. A gdzie prawdziwe relacje z podróży, które czytało się kiedyś z wypiekami na twarzy? Gdzie przygody, które zapadały w pamięć i oszałamiały czytelnika?

Zdaję sobie sprawę z tego, że poprawność polityczna zakazuje dziś wielu rzeczy. Nie przeczytamy więc już o ludach dzikich, czarnych i pierwotnych. I nie – wcale nie dlatego, że wyginęły. Po prostu nie wypada. Gdy w jednym z artykułów użyłem geograficznego zwrotu „Czarna Afryka” – dowiedziałem się, że jestem rasistą. Gdy opisywałem historię kobiety, która samotnie (i dość nieszczęśliwie) podróżowała po Tanzanii – przypisano mi łatkę seksisty. Poprawność polityczna wypacza sens wielu opowieści i – po części – odpowiada za poziom publikowanych materiałów: wiejących nudą i tanim zachwytem nad obrazkami. Palma, pałac, piaszczysta wydma. Och, jak tu pięknie…

Tylko od czasu do czasy natrafiam na opowieści przyprawione czymś bardziej pikantnym. Mało kto pochyla się nad historią, nad ludźmi, nad losami opisywanego miejsca. Po dotarciu do celu podróży brakuje nam czasu na coś więcej – mamy go jedynie tyle, by odhaczyć kolejne miejsce z naszej listy. Problem presji czasu dotyka zresztą niestety także mnie.

Amatorów podróży mogę jednak jeszcze zrozumieć – nie każdy czuje potrzebę zrobienia czegoś więcej niż tylko zdjęcia. Natomiast nie umiem przejść obojętnie nad dziennikarzami, którzy opisują miejsca, w których nigdy nie byli. „Dziesięć najpiękniejszych jezior Polski”, „Pięć największych statków pasażerskich świata” czy „Największe zabytki UNESCO”. To wyliczanki – zaklęcia, którymi podstępnie karmione są nasze mózgi. Mózgi, które pomimo milionów lat ewolucji wciąż działają dość prosto. Mało kto potrafi oprzeć się pokusie zobaczenia „Największych dziesięciu kominów” – i żeby nie było: ja też tego nie umiem. A gdy artykuł zostanie ułożony od najmniejszego komina do największego… wraz z odliczaniem… to żaden mózg nie oprze się pokusie konsumpcji takiej papki. W takiej sytuacji nasze mózgi są bezbronne – i żrą to, co widzą. Tik, tak. Tik, tok.

Dziś każdy może być dziennikarzem, i każdy może pisać podróżnicze artykuły. Wystarczy dostęp do wspomnianej Wikipedii oraz do tzw. photo stock-ów, czyli do baz udostępniających zdjęcia z całego świata – i już mamy autora „potrafiącego” napisać artykuł podróżniczy na dowolny temat. Artykuł z nagłówkiem, środkiem i zakończeniem – a także ze zdjęciami, wprawdzie nie własnymi, ale pięknie kolorowymi. Otrzymujemy podróżnika, który nigdzie nie był, ale wszystko widział: dziki wschód, czarny zachód, a nawet Arktykę – która od Antarktydy różni się tylko tym, że leży na północy.

Dzięki globalizacji wiedza nabyta samodzielnie jest dziś niepotrzebna, wręcz przeszkadza. Dziś zamiast podróżować by doświadczyć, by wyrobić sobie własne zdanie – pokazujemy ściągnięty z sieci obrazek i go tagujemy. O naszej popularności w mediach społecznościowych świadczy nie to, co mamy do opowiedzenia, ale ile hasztagów umiemy osadzić pod kolejnym obrazkiem.

Staram się byście w moich materiałach znaleźli coś więcej, niż tylko tanią paszę dla Waszych mózgów. Nie zawsze mi się to udaje – ale przynajmniej staram się być w miejscach, które opisuję. I nie wzdycham romantycznie nad każdym kwiatkiem tylko dlatego, że rośnie na pięknej łące. Patrzę, czy pod kwiatkiem nie leży trup – może właśnie dlatego tak ładnie kwitnie?

Wiem, że podczas podróży warto zaglądać także pod kwiatek. Mam nadzieję, że czytając moje artykuły Wasze mózgi nabiorą apetytu na coś więcej, niż tylko tanią paszę. To będzie mój mały triumf. Moja satysfakcja.

#mózguniejedzpaszy