Jechaliśmy do tego kościeła, i jechaliśmy… i z każdą kolejną godziną coraz bardziej byłem przekonany, że lada chwila wybuchnie bunt na pokładzie mojego samochodu. Nie było może aż tak daleko – raptem 251 kilometrów – ale przy ograniczeniach prędkości obowiązujących w Finlandii wydawało się, że przed zmrokiem nie dojedziemy. W końcu dojechaliśmy, ale co z tego, skoro kościeł był już zamknięty. Cóż, nikt nie mówił, że będzie łatwo zwiedzić wszystkie obiekty UNESCO na świecie!

Wpisy UNESCO dzielę na kilka kategorii: super fajne, normalnie fajne, fajne trochę na wyrost oraz takie sobie fajne. Jest też kategoria, o której zwykle staram się nie myśleć i nie wspominać: zupełnie nie fajne. Tylko żebyście nie pomyśleli, że coś tam marudzę lub wybrzydzam – ależ skąd! Dla mnie sztuka jest sztuka, potrafię znieść wiele w imię wyższych wartości takich jak nieudane zwiedzanie, poczucie bezcelowości czy zawód architektoniczny dziesięciolecia. Jedyne czego się obawiam to… wytrzymałość psychiczna moich współpodróżników.

Tak. Kościoły zaliczam do najmniej interesujących obiektów znajdujących się na liście UNESCO. A skoro nawet ja – ten, który jak pelikan zjada wszystko co jest na tejże liście – mam do kościołów podejście anty-entuzjastyczne, to co dopiero ci, którzy muszą się ze mną tłuc po świecie, by pocałować klamkę. Bo tak, właśnie tak – gdy w końcu dojechaliśmy to był wieczór i okazało się, że nasz kościół zamknęli o 18:00 – pół godziny przed naszym przyjazdem. Zbyszek zacisnął zęby i nic nie powiedział; wiadomo – komandos. Tomek też nie skomentował; co akurat mnie nie zaskoczyło – człowiek, który daje radę wystrzelić się z okrętu podwodnego jako żywa-torpeda jest w stanie znieść wiele więcej niż zamknięty kościół. Tylko Dorota syknęła pod nosem udając katar.

Petäjävesi Old Church jest drewniany i niewielki, obejść go można w jakąś minutę. Kilkaset lat temu złośliwie zamontowano w nim okna tak wysoko, żeby przypadkiem nie dało się przez nie zajrzeć do środka. Więc co tam jest w jego wnętrzu – nie wiem. Z drugiej strony nie powinienem też być nadto zły na całą sytuację – gdyby kościół był otwarty, to musiałbym zdecydować: czy zapłacić 7 euro za wstęp, czy nie zapłacić? No bo sorry, ale moim zdaniem płacić za wejście do kościoła to jednak trochę przesada.

Kościół okrąża z wszechstron niewielki uroczy cmentarzyk, a łączka schodzi do sporego jeziorka. I gryzą komary. Jak lwy. Elementem humorystycznym jest tabliczka informująca, żeby nie karmić wypasanych obok owiec – bo ogrodzenie jest pod napięciem i te napięcie może je kopnąć. To ma sens. Niestety owiec nie było – pewnie przebywają na łące też tylko do 18:00 – więc nie miałem okazji sprawdzić jak wygląda posmyrana prądem owca.

Postaliśmy trochę, popaczyliśmy, śmiechliśmy z całej tej sytuacji, i pojechaliśmy dalej. Jeden UNESEK na liście do odwiedzenia mniej. Gorąco polecam to miejsce wszystkim tym, których nie lubię. Warto!

Oficjalna notatka UNESCO:

Stary kościół Petäjävesi w środkowej Finlandii został zbudowany z bali w latach 1763-1765. Ten luterański wiejski kościół jest typowym przykładem tradycji architektonicznej, która jest unikalna dla wschodniej Skandynawii. Łączy w sobie renesansową koncepcję kościoła rozplanowanego centralnie ze starszymi formami wywodzącymi się z gotyckich sklepień krzyżowych.

Chcesz zobaczyć więcej zdjęć? Kliknij znaczniki na poniższej mapie.

Zdjęcia kościoła

Więcej materiałów z wyprawy do Finlandii?

Zdjęcia przykościelnego cmentarza

Więcej materiałów z kategorii UNESCO?