Namęczyłem się z tym dzisiejszym opisem, że aż strach. Pisałem i kasowałem, pisałem i kasowałem. Chciałem stworzyć coś do śmiechu, albo do płaczu – a za każdym razem wychodziły mi zwykłe pisarskie placki ziemniaczane. Napiszę więc wprost, tak od serca – nie będę dłużej nosił tego podróżniczego jajka. Zerwę plaster jednym ruchem i będzie z głowy. Skoro chce się zwiedzić wszystkie zabytki UNESCO na świecie, to trzeba pogodzić się z faktem, że czasem zaboli. Pod koniec sierpnia byłem w Raumie – takiej Traumie, tylko bez T.

Rauma to stare, fińskie miasteczko założone w 1442 roku. Kiedy my się z Krzyżakami tłukliśmy na polach Grunwaldu, to tutaj – w dzisiejszej Raumie – po łące ganiały się zające. Gdy nasz zuch Zbyszko polował na Jagienkę, Zosieńkę i inne Danuśki – to w Raumie co najwyżej jakiś zajączek zerkał ukradkiem na puchaty tyłeczek Pani Zającowej. Więc może rzeczywiście jest to stare miasteczko, ale tylko jak na tutejsze standardy.

Na łamach historii Rauma wsławiła się tym, że stąd właśnie – z istniejącego do dziś rynku – wyruszyła w 1550 roku wyprawa, która miała na celu założenie Helsinek. Trzeba przyznać, że to się udało – Helsinki istnieją do dziś. Rauma jak na Skandynawię przystało jest miasteczkiem drewnianym, i ta właśnie „drewnianość” spowodowała, że w oczach komisji UNESCO rozpatrującej wniosek w 1991 roku zasłużyła sobie ona na zostanie kolejnym z punktów na długiej liście dziedzictwa ludzkości. 

Oczywiście nie całe dzisiejsze miasto znajduje się na owej liście – a tylko jego stara część; ta, która otacza pierwotny rynek. Rauma (jak na każde porządne drewniane miasteczko przystało) spaliła się doszczętnie nie raz, i nie dwa – ale tutejsi mieszkańcy uparcie ją odbudowywali. Kłopotu z tym chyba wielkiego nie było, bo przecież drzewa w okolicy jest pod dostatkiem. Z braku ciekawszych materiałów budowlanych ta drewniana zabudowa ostatecznie przetrwała do dziś, a że od XVIII wieku nic się już więcej spalić nie chciało, to stali się Ci mieszkańcy zabytkiem; oczywiście wraz z żonami, reniferami oraz domami i ogródkami.

Jak opisać stare miasteczko w Raumie? Cóż, miasteczko jest na swoim miejscu – i to jest bardzo miłe z jego strony. Zakonserwowało się, pomalowało, nawet drogi ma wybrukowane pięknym kocim łbem. Stylówę więc miasto wykonało porządnie. Trochę jest niestety pusto, trochę cicho – niewiele się tutaj dzieje. To znaczy wiecie – „nic się nie dzieje” jak na moje standardy – bo pewnie jak na Fińskie, to „eh wariaty, co tu się wyrabiają za szaleństwa!” Rzeczkę mają, strumyk mają. Mostek.

Spacer tutejszymi fajnymi uliczkami, pomiędzy fajnymi domkami – jest fajny. Ta fajność sprawia, że po jakiejś godzinie, może dwóch, człowiek zastanawia się gdzie jest wyjście. „Tu już byłem, i tu też. A tam? Tam także” Można zajrzeć tu i tam, trochę pozamykane – a czasem niespodziewanie – wręcz przeciwnie. Ludzi niewiele, ale jacyś są – raczej nie statyści, bo trzy spotkane panie dzielnie dzierżyły w dłoniach parasolki. Faktycznie z nieba kapało, ale to typowa uroda sierpniowej Finlandii. Kiedy ma niby padać, jak nie latem… zimą? Zimą to śnieg pada – porządna zaś woda musi padać w wakacje. Szkoci i tak mają gorzej. Mokliśmy więc sobie pełni radości, razem z kamerą i aparatem fotograficznym. Tu byliśmy, i tam byliśmy…

W godzinę obeszliśmy wszystko.

Ja nie wiem – może Rauma ma wujka w UNESCO? Albo urodziły się tu komuś ważnemu chrześniaki? Nie wnikam, nie pytam, ja nie z tych co donoszą. Faktem jest jednak, że takich ładnych i melancholijnych miasteczek są na świecie tysiące. Oczywiście Rauma urzeka – jak nie urzeka, skoro urzeka! A i pewnie ruchliwiej jest tutaj podczas jakiegoś festiwalu, np. Dnia Świstaka albo Międzynarodowego Święta Drażnienia Niedźwiedzia. Domki ładne, zgrabne – i zadbane na kolorowo. W domkach mają fajne okienka – mieszkańcy wystawiają w nich różne figurki, bardzo sympatyczne. No, ale żeby od razu UNESCO?

Ja mam wielki szacunek do drewnianych, starych domków. Fajnie, że są, że się ostały. Jeszcze większy szacunek mam dla ludzi, którym się chce w nich wciąż mieszkać. A największy szacunek – i podziw – to mam dla tych, którzy w drewnianych domkach UNESCO mieszkają – w związku z czym nie bardzo mogą je remontować. Na pocieszenie można co najwyżej wystawić jakąś figurkę w oknie. I to chyba wiele tłumaczy.

Pospacerowaliśmy i pooglądaliśmy. Przemokliśmy tutejszą atmosferą. Ciekawe co tu się wyprawia w środku zimy – przecież nie może być jeszcze bardziej sennie. Musi być epicko.

Zdarzyła nam się nawet niewielka przygoda: Zbyszek pocałował się z jakąś nieznaną nam Panią. No może nie do końca pocałował, bo ostatecznie do kontaktu ustnego nie doszło – zabrakło milimetrów. Żona niby daleko, ale lepiej nie kusić losu. W dodatku spotkana Pani sprawiała wrażenie niezbyt żywej. Moim zdaniem była jakąś artystyczną instalacją – chociaż Zbyszek później mówił, że nigdy nic nie wiadomo; mogła się zaczajać i dobrze maskować. Człowiek pocałuje, a później się okaże, że żenić się trzeba. Świat jest wielki i potrafi zaskoczyć; nie takie rzeczy już się w podróżach zdarzały.

W każdym bądź razie Pani siedziała na ławeczce, i się zachęcająco wyciągała. Gdybyśmy to źle zinterpretowali, to z pretensjami proszę do artysty. Może to była jakaś seks-workerka? A może jakaś historyczna Pani Burmistrz miasta… Któż to wie, kto by tam zrozumiał Finów.

Jej koleżanki zaś kąpały się w rzece; razem z żabą; i to nie byle jaką, ale żabą królewską. I tyle właśnie zapamiętałem z tej Traumy. Tfu! Wróć! Z Raumy.

A teraz już bardziej na poważnie: stare miasto jest ładne, ciekawe i kolorowe. Gdybyście mieli specjalnie tutaj jechać, to nie wiem czy polecam – z Helsinek jest już spory kawałek. Ale gdybyście byli w okolicy przejazdem, to wpaść na godzinny spacer można. Zjeść obiadu nie zjecie, bo nie bardzo jest gdzie – wszystko było zamknięte. Cóż, wiadomo – sierpień to wakacje. Może otwierają w zimę?

Wiem: wymarudziłem się w tym artykule. Ale to dlatego, że tego typu miejsca osobiście mnie niezbyt interesują – przedkładam bardziej majestatyczne lub historyczne lokalizacje. Ale to miłe, że miasteczko się nie spaliło i dotrwało. A nawet jak się trochę spaliło, to zaraz je odbudowali. A taki Londyn? Londyn niby też się spalił, i też odbudowali – ale zobaczcie jaki teraz hałaśliwy. Bo odbudowywać też trzeba umieć.

Jak miałbym wybierać – Londyn albo Rauma, to mimo wszystko wybrałbym Raumę!

Oficjalna notatka UNESCO:

Położona nad Zatoką Botnicką Rauma jest jednym z niewielu średniowiecznych miast w Finlandii. Rdzeniem miasta jest Stara Rauma, która składa się z około 600 budynków zbudowanych z drewna, z których większość jest własnością prywatną, i zajmuje powierzchnię 29 ha. Pierwotnie położone nad brzegiem morza, Stare Miasto znajduje się około 1,5 km w głąb lądu od obecnej linii brzegowej ze względu na wypiętrzenie terenu. Stara Rauma jest zarówno obszarem handlowym, jak i mieszkaniowym, obejmującym obszar miasta w granicach opłaty drogowej Rauma w XIX wieku. Struktura urbanistyczna Raumy została zachowana od czasów średniowiecza, w tym nieregularna sieć ulic, bloki miejskie, działki i dziedzińce. Budynki są przeważnie jednopiętrowe i pochodzą z okresu od XVIII do XIX wieku, z wcześniejszych domów zachowały się niektóre piwnice.

Chcesz zobaczyć więcej zdjęć? Kliknij znaczniki na poniższej mapie.

Więcej materiałów z kategorii UNESCO?

Więcej materiałów z wyprawy do Finlandii?