Większość osób umie bez mrugnięcia okiem wymienić najwyższy szczyt Polski, Europy czy świata. I nic w tym dziwnego, gdyż tego typu „klasyfikacje” zawsze budziły i budzą zainteresowanie – nie tylko wśród podróżników. Mamy więc najdłuższe rzeki, najludniejsze miasta, największe wyspy i najwyższe góry. Podczas lipcowej podróży na Archipelag Maskarenów nieco przez przypadek – gdyż wcale tego nie planowaliśmy – weszliśmy na najwyższy szczyt Oceanu Indyjskiego. Gdybym spytał was teraz o jego nazwę, to raczej nie doczekałbym się prawidłowej odpowiedzi; i nic w tym dziwnego gdyż jeszcze dwa miesiące temu sam o nim nie słyszałem. Jesteście ciekawi?

Ocean Indyjski to trzeci pod względem wielkości z pięciu oceanów naszej planety (pozostałe to Ocean Spokojny/Pacyfik, Atlantycki, Arktyczny oraz Południowy/Antarktyczny). Zajmuje on 20 procent całkowitej powierzchni wszechoceanu – w zależności od różnie definiowanych granic jego powierzchnia to odpowiednik od 212 do 228 powierzchni Polski. Ocean Indyjski nie jest jednak bezkresną pustką wypełnioną tylko morską wodą – znajdują się na nim tysiące wysp. Te wyspy są mniejsze, większe, a wiele z nich tworzy całe skomplikowane archipelagi. Każda z takich wysp ma swój szczyt… i tu rodzi się pytanie: który ze szczytów wysp rozsianych po Oceanie Indyjskim jest najwyższy?

Wymienię najpierw kilka najniższych. Otóż najwyższy szczyt Wysp Kokosowych – archipelagu należącego do Australii – ma zaledwie 4.9 metra wysokości. Nie jest to jednak rekord, gdyż Wyspy Ashmore i Cartiera wystają z oceanu zaledwie na 3 metry. I wydawać by się mogło, że tego „rekordu” nikt już nie pokona – ale jeżeli tak myślicie, to jesteście w błędzie: doskonale wszystkim znane (przynajmniej z nazwy) Malediwy w najwyższym punkcie mają… dwa metry wysokości.

Szlak na szczyt Piton des Neiges

Skoro wiemy już jaki jest koniec skali w dół, to czas na odpowiedź na ważniejsze pytanie: jaka jest najwyższa góra Oceanu Indyjskiego? Góra ta – a w rzeczywistości imponująca, niemal pionowa skała będąca pozostałością po ogromnym wulkanie – to leżący w archipelagu Maskarenów Piton des Neiges.

Maskareny to archipelag kilku wysp leżących na wschód od Madagaskaru. Także tutaj większość z was może czuć się zagubiona, ale już pomagam rozwiązać ten geograficzny galimatias – w gruncie rzeczy na pewno o Maskarenach słyszeliście: to między innymi gwiazda oceanu – Mauritius – oraz jego starszy brat, Reunion.

Archipelag Maskarenów wynurzył się z wód Oceanu Indyjskiego kilkanaście milionów lat temu. Miało to miejsce oczywiście na skutek podwodnej działalności wulkanicznej, która najpierw wypchnęła dno oceanu na powierzchnię, a potem przyczyniła się do zatopienia większości nowo powstałego lądu ponownie w głębiny.  Po tych niespokojnych czasach pozostały właśnie Mauritius i Reunion – kiedyś były one nawet jedną wyspą, która jednak rozpadła się i dziś obie wyspy dzieli od siebie odległość aż 180 kilometrów.

Dla Rekinów: kliknij w obrazek, aby poznać zasady współpracy ze mną.
Reunion Piton des Neiges

Szczyt Piton des Neiges leży pośrodku największej wyspy archipelagu – na Reunionie. Zgodnie z najnowszymi pomiarami jego wysokość wynosi 3070 i pół metra; nie jest ona może najbardziej imponująca, ale absolutnie wystarcza, by dumnie dzierżyć palmę pierwszeństwa Oceanu Indyjskiego. Jego pokonanymi rywalami są liczący 2876 metrów Maromokotro (Madagaskar) oraz Pidurutalagala (2524 metrów – Sri Lanka)

Wejście na najwyższy szczyt Oceanu Indyjskiego jest stosunkowo łatwe. Choć na pierwszy rzut oka pionowe skały wyrastające z dna wulkanicznego krateru wydają się niezdobyte, to na szczyt wiodą przynajmniej trzy dobrze przygotowane szlaki. Ten który wybraliśmy zaczynał się nieopodal miasteczka Cilaos i miał około dziesięciu kilometrów długości (w jedną stronę)

Szlak jest bardzo dobrze oznaczony i utrzymany, a różnica wysokości pomiędzy jego początkiem a szczytem wynosi 1690 metrów. Jego przebieg podzielić można na dwa etapy: pierwszy to mozolna wędrówka przez pierwotną dżunglę, do wysokości mniej więcej 2400 metrów. W tym miejscu docieramy na szczyt wulkanicznej grani i wchodzimy na obszerny płaskowyż nad którym góruje właściwy wierzchołek. Wędrówka jest mozolna, ale nie musicie się martwić – prowadzi ona oznaczonym szlakiem wyrąbanym w zboczu; jedyna trudność to konieczność pokonania dość znacznej różnicy wysokości. Trudy tego odcinka z całą pewnością wynagradza kontakt z dziką przyrodą – i to rozumianą dosłownie, gdyż jak pamiętacie jesteśmy pośrodku Oceanu Indyjskiego! Tutaj pająki wielkości dłoni nie są niczym niezwykłym.

Droga na szczyt Piton des Neiges

Kilkaset metrów od miejsca w którym wkraczamy na płaskowyż znajduje się spore schronisko – Gîte Caverne Dufour. W tym miejscu możecie nie tylko uzupełnić zapasy, ale także przenocować (niezbędne są wcześniejsze rezerwacje). I tu ostrzeżenie: wiele szlaków oraz tras GPS prowadzących na szczyt rozpoczyna się dopiero od tego miejsca. Wprowadza to wiele zamieszania, gdyż można odnieść wrażenie, że szlak na szczyt Piton des Neiges ma zaledwie trzy kilometry długości – my też daliśmy się na to nabrać. Tymczasem są to ślady zrobione przez osoby, które dotarły do schroniska dzień wcześniej, spędziły tutaj noc – i wyruszyły na „atak szczytowy” dopiero rano. Trasa ze schroniska na szczyt ma rzeczywiście zaledwie sześć kilometrów długości, ale jeżeli dodamy do tego trasę, którą należy pokonać idąc do schroniska, to wychodzi tych kilometrów dwadzieścia. A to robi sporą różnicę.

Pomimo to szczerze polecamy jednodniową wspinaczkę na Piton des Neiges; nie wymaga ona żadnych umiejętności technicznych ani niczego więcej ponad przeciętną kondycję. Oczywiście bez względu na panujące warunki pogodowe należy mieć ze sobą odpowiednie ubranie i dobre buty; na wysokości trzech kilometrów – dużo powyżej linii chmur – wszystko się może wydarzyć. Powinniście nieść ze sobą także całodniowy zapas wody.

Dla wydawców: zanurz łapkę w garnku pełnym miodu i poczęstuj swoich czytelników tym artykułem!
Na szczycie Piton des Neiges

Wędrówka na szczyt spod miasteczka Cilaos zajmuje około 11-12 godzin – w tę i z powrotem. Czas ten można zmniejszyć o 3-4 godziny startując z asfaltowej drogi położonej kilka kilometrów za miastem; tam znajduje się oficjalny początek szlaku. Jest tam także niewielki parking, ale zwykle cały zajęty; można ostrożnie zaparkować na poboczu, ale grozi to mandatem. Niestety żadnym środkiem komunikacji publicznej w to miejsce raczej się nie dostaniecie – jeżeli nie macie wynajętego samochodu, to pozostają albo nogi, albo autostop.

Górny odcinek podejścia – ostatnie 600-700 metrów w górę – to otwierające się przed Wami z każdym krokiem coraz większe przepaście i PRZESTRZEŃ. W którym kierunku byście nie spojrzeli, tam wszędzie widać charakterystyczne wulkaniczne zbocza, a za nimi błękit oceanu. Nie sposób zapomnieć o tym, że jesteście na rajskiej wyspie Reunion! No chyba, że macie pecha i wędrujecie wśród chmur…

Szczyt jest dość niepozorny, płaski i nagi – ale te braki nadrabia widokami. Przez wyrwy w ścianach kaldery do jej wnętrza wlewają się chmury, a cały ten majestatyczny proces to dzieje się u waszych stóp. Zaledwie dwieście metrów dalej znajduje się bliźniaczy wierzchołek, sprawiający nawet wrażenie wyższego o kilka metrów – ale to tylko wrażenie. Także ogromna skalna ściana, którą dostrzeżecie po przeciwnej stronie wulkanu, sprawia wrażenie wyższej – ale to także tylko ułuda. Możecie być spokojni – oto stoicie na najwyższym szczycie Oceanu Indyjskiego!

Reunion

Na koniec mała ciekawostka: gdy stanęliśmy na szczycie, to uświadomiłem sobie, że roślinka, która rośnie najbliżej tego miejsca to jednocześnie najwyżej rosnąca roślina na całym oceanie. Szybko ją odnalazłem; okazała się bardzo fotogeniczna – nadałem jej imię Olivia. Ciekawe, czy ktoś wcześniej wpadł na pomysł, by zrobić jej zdjęcie – oto roślinka, która też weszła NAJ!

Zejście w dół zajęło nam trzy i pół godziny; śpieszyliśmy się, gdyż nazajutrz czekało nas kolejne wyzwanie – start w biegu górskim na dystansie 50 kilometrów. Trasa wiodła przez okoliczne góry aż na szczyt Le Grand Benare (2898 metrów) – z tego szczytu ponownie mogliśmy obejrzeć Piton des Neige w całej okazałości. Mogę zdradzić, że wchodzenie na najwyższy szczyt Oceanu Indyjskiego w przeddzień zawodów górskich nie było zbyt mądrym pomysłem… ale to już historia na osobną opowieść.

Pozostaje mi zaprosić Was na film nakręcony podczas tej wędrówki. Jedno zdjęcie zastępuje tysiąc słów, ale jedna minuta filmu może zastąpić tysiąc zdjęć.

Dla czytelników: spodobała Ci się ta opowieść? Zrewanżuj się i postaw mi wirtualną kawę – ten sympatyczny gest zmotywuje mnie do pracy nad kolejnymi materiałami.
Reunion - szczyt Piton des Neiges

Oficjalna notatka UNESCO:

Wulkaniczne szczytu, „kotły” oraz osypiska na wyspie Reunion pokrywają się z główną strefą Parku Narodowego La Réunion. Nieruchomość obejmuje ponad 100 000 ha, co stanowi 40% powierzchni La Réunion – wyspy składającej się z dwóch sąsiadujących ze sobą masywów wulkanicznych, położonej w południowo-zachodniej części Oceanu Indyjskiego. Zdominowany przez dwa wysokie szczyty wulkaniczne, masywne ściany i trzy kotły otoczone klifami, obszar ten obejmuje różnorodne nierówne tereny i imponujące skarpy, zalesione wąwozy i baseny, tworzące uderzający wizualnie krajobraz. Jest naturalnym siedliskiem dużej różnorodności roślin, charakteryzującym się wysokim stopniem endemizmu. Występują tam subtropikalne lasy deszczowe, lasy mgliste i wrzosowiska, które tworzą niezwykłą i atrakcyjną wizualnie mozaikę ekosystemów i cech krajobrazu.

Chcesz zobaczyć więcej zdjęć? Kliknij znaczniki na poniższej mapie.

Reunion – więcej losowych materiałów z wyprawy:

UNESCO – więcej losowych materiałów z tej kategorii: