Po lądowaniu na lotnisku w Ammanie udaliśmy się wynajętym samochodem na południe kraju, do słynnej Petry. Do pokonania mieliśmy nieco ponad 200 kilometrów, co nie stanowiło żadnego wyzwania, gdyż w tamtym kierunku prowadzi nowoczesna droga. Niewielki zamek leżący nad częściowo wypełnioną wodą doliną Wadi wydał nam się idealny na krótką przerwę i tzw. rozprostowanie kości.
Poszukiwanie na mapie miejsca w którym wówczas się zatrzymaliśmy zajęło mi wczoraj ponad godzinę; po pięciu latach trudno przypomnieć sobie takie rzeczy. Było to tym trudniejsze zadanie, że nie zachowała się żadna nazwa tego miejsca – wprawdzie przed wejściem do zamku stała tablica informacyjna, ale… rozbita w drobny mak. Ostatecznie poddałem się i lokalizację zabytku oznaczyłem na mapie tylko w przybliżeniu – analiza zrobionych przez nas zdjęć dostarcza zaledwie jednej wskazówki: zamek znajduje się 40 minut drogi samochodem na południe od znaku drogowego „Petra 190 km” – w kierunku na południe od lotniska. Uznałem, że nie warto dłużej poszukiwać dokładnej lokalizacji, gdyż sam zamek nie jest jakąś alfą i omegą wśród wielu sobie podobnych.
Kamienna budowla znajduje się po prawej stronie drogi, dość blisko szosy. Jest to prosta, zwarta bryła pozbawiona wieży, bramy wjazdowej oraz jakichkolwiek innych wyodrębnionych elementów. Z zachowanych skrawków wspomnianej tablicy informacyjnej wynika, że w tym miejscu jakaś forma fortyfikacji – być może nawet osady – znajdowała się już w czasach dużo wcześniejszych; za panowania imperium rzymskiego oraz kalifatu Umajjadów (VII-VIII wiek n.e.). Wskazywać na to mogą choćby leżące zaledwie kilkadziesiąt metrów od „fortu” głębokie wykopaliska archeologiczne.
Zamek prawdopodobnie był graniczną strażnicą pełniącą także funkcję bezpiecznego postoju dla karawan zmierzających wzdłuż liczących sobie setki lat szlaków handlowych. Wnętrze budowli odznacza się stylem charakterystycznym dla czasów późniejszych – epoki imperium Ottomańskiego, które w 1453 roku zdobyło leżącą nad Bosforem stolicę Bizancjum – Stambuł. Stąd też nie powinno Was dziwić podobieństwo architektoniczne zamku do znanych nam budowli choćby z Bałkanów.
Jak już zaznaczyłem na wstępie zamek znajduje się nad brzegiem Wadi, czyli typowego bliskowschodniego wąwozu rzecznego. Wadi w obecnych czasach zwykle są wyschnięte, ale my mieliśmy szczęście – czy to za sprawą deszczów, czy może sztucznego napełniania – w wąwozie była woda. Taka lokalizacja budowli „nad wodą” (a przynajmniej w miejscu, gdzie woda stosunkowo często występuje) jest oczywista biorąc pod uwagę jego funkcję wspierania karawan. Te złożone były przecież ze zwierząt, które nie były napędzane ropą naftową. Wydaje mi się, że w pobliżu mury – na terenie obecnych wykopalisk – znajdowała się także studnia, ale nie mam pewności.
Problem z lokalizacją zamku pokazuje mi jak bardzo nietrwała jest pamięć. W 2019 roku nie przykładałem jeszcze takiej wagi do dokumentowania miejsc, które odwiedzałem – dziś jest już zupełnie inaczej. Dobrą, prostą i bardzo skuteczną metodą jest po zakończeniu zwiedzania choćby sfotografowanie najbliższej tablicy z nazwą mijanej miejscowości; rozwiązuje to skutecznie problemy z pamięcią…
PS. Choć tytuł sugeruje inaczej, to zamku wcale nie wzniesiono na piasku – lecz na twardej skale. Piasek jest jednak dużo bardziej poetycki; niech więc tak zostanie.
Zdjęcia: Sławomir Smoliński