Co ciekawe Bałtyk nie jest pierwszym morzem, które zajmuje obszar pomiędzy szeroko rozumianą (w ujęciu geograficznym) dzisiejszą Skandynawią a północno-zachodnią Rosją oraz północnymi Niemcami i północną Polską. Już 350 tysięcy lat temu istniał tu akwen zwany Morzem Holsztyńskim. Badania osadów pochodzących z tamtych czasów wykazały, że było to stosunkowo ciepłe morze, które obmywało falami szeroki pas północnej Europy. Akwen zanikł wraz z powrotem cyklu kolejnych zlodowaceń.
Następne morze pojawiło się w tym miejscu około 200 tysięcy lat później – i nazywano je Morzem Eemskim. Jego powstaniu sprzyjała faza cyklicznych ociepleń północnej Europy, podczas której na skutek topnienia się lodowców poziom światowego oceanu podniósł się o kilka metrów. Morze Eemskie było bardzo ciepłe, szacuje się że temperatura wody była wyższa o 5-6 stopni od dzisiejszych temperatur Bałtyku (a więc wynosiła latem nawet 25 stopni). Przyznacie, że plażowanie nad brzegiem tego morza mogło być doskonałym pomysłem na wakacje; niestety szybko – bo zaledwie po kilkunastu tysiącach lat istnienia – Morze Emskie zamarzło.
Zmiana klimatu która nastąpiła około 120 tysięcy lat temu spowodowała powstanie tzw. Zlodowacenia Wisły, które trwało przez następne sto tysięcy lat. W tym okresie lodowce ponownie zaatakowały północną Europę i osiągnęły niemal rekordowe zasięgi: pod ich ciężką czapą znalazły się dzisiejsze północne Niemcy, Polska (aż po okolice Wrocławia), część Białorusi, regiony Litwy – Łotwy – Estonii, oraz oczywiście cała Skandynawia z wyłączeniem wybrzeża zachodniej Norwegii, które było obmywane przez ciepły Prąd Atlantycki.
Ostatnia Epoka Lodowcowa miała swoje krótkie okresy ociepleń, ale przynajmniej w świadomości popularnonaukowej traktowana jest jako jedna całość – było to zjawisko globalne ciągnące się aż po Wyspy Brytyjskie za zachodzie, i po Cieśninę Beringa na wschodzie (łączącą Azję z Ameryką Północną, a nawet dalej, przez Kanadę i po północne stany USA). Maksimum zasięgu owo zlodowacenie osiągnęło pomiędzy 24 a 17 tysięcy lat temu, kiedy to rozpoczął się nowy okres ociepleń trwający aż do dnia dzisiejszego.
Zanim jednak owo ocieplenie nastąpiło ogromne masy lodowców wcisnęły w głąb skorupy ziemskiej kilkaset tysięcy kilometrów kwadratowych powierzchni Skandynawii i Europy. Kiedy więc klimat zaczął się w końcu ponownie ocieplać doszło do dwóch ściśle powiązanych ze sobą procesów: topniejący lądolód tworzył liczne i obszerne słodkowodne jeziora – których pozostałością są choćby Mazury – a pozbawiona ciężaru lodu powierzchnia ziemi zaczęła się odprężać i wracać do pierwotnego położenia.
Wraz z przybywaniem wody roztopowej jeziora wzrastały, a ponieważ ze wszystkich stron były oddzielone od oceanów, to z ich połączenia powstał jeden ogromny zbiornik wodny – tzw. Bałtyckie Jezioro Lodowe. Jezioro to istniało przez około sześć tysięcy lat, pomiędzy 16.000 a 11.700 lat temu; czyli już w czasach przedhistorycznych. Było to jezioro jak sama nazwa wskazuje zimne i surowe, więc wędrujące jego południowym brzegiem pierwsze nieliczne jeszcze grupy myśliwych – łowców mamutów – zapewne nie wspominałyby go mile gdybyśmy tylko mogli z nimi porozmawiać. Zjawisko topienia lodowców było procesem o globalnym zasięgu, więc trafiająca do oceanu woda spowodowała podniesienie się poziomu wszechoceanu łącznie aż o około 120 metrów.
Zasilane wodami lodowców Bałtyckie Jezioro Lodowe także rosło, i w końcu przelało się na swoich zachodnich krańcach uzyskując wąski dostęp do Oceanu Atlantyckiego – miało to miejsce w okolicach dzisiejszej duńskiej Cieśniny Sund. Jak się szacuje połączenie owo miało katastroficzny przebieg: w ciągu zaledwie kilku lat doprowadziło ono do spadku poziomu wody Bałtyckiego Jeziora Lodowego nawet o 25 metrów; w tym samym czasie „polski” południowy brzeg jeziora odsunął się na północ aż o 30-40 kilometrów. Był to prawdziwy potop, choć niejako w drugą stronę – czyli zamiast zalania ogromnych przestrzeni lądu, nastąpiło ich błyskawiczne osuszenie. Jakby ktoś wyciągnął korek z wanny.
W ten sposób – po połączeniu z Atlantykiem – powstało istniejące przez kolejny tysiąc lat Morze Yoldiowe. Nie było ono już słodkie jak jego przodek – Bałtyckie Jezioro Lodowe – lecz ze względu na wymianę wody z oceanem mocno słonawe. Kiedy wydawać by się mogło, że nic już nie może się zmienić, swoje trzy grosze do kontynuacji tej historii wtrąciła geologia. Uwolniona od ciężaru lodowców Skandynawia cały czas odkształcała się w górę, i stosunkowo nowe Morze Yoldiowe zaledwie po jednym milenium ponownie straciło dostęp do oceanu: powstało Jezioro Ancylusowe. Nowy akwen zasilany słodką wodą szybko stał się zimny i słodki.
Historia Bałtyku przesuwała się raz w jednym kierunku, raz w drugim, i jak zapewne zgadliście także to jezioro nie przetrwało długo. Po pewnym czasie na zachodzie doszło do ponownej apokalipsy, i wody Jeziora Ancylusowego wdarły się znowu do Atlantyku. Tym razem spadek poziomu lustra wody był już mniejszy i wyniósł „zaledwie” 5 metrów. Nowo powstałe morze badacze nazwali Morzem Litorynowym – od nazwy niewielkiego morskiego ślimaka Pobrzeżki Pospolitej (Littorina littorea), który zasiedlał w tamtym czasie akwen. Na północy i wschodzie Morza Litorynowego w dalszym ciągu dominowało podnoszenie się lądów uwolnionych od lądolodów, a na zachodzie połączenie z oceanem poszerzało się powodując ciągły napływ słonej wody. Około 6000-5000 lat temu, a więc już w czasach Faraonów wczesnych dynastii, proces ten ustabilizował się i powstało Morze Bałtyckie jakie znamy obecnie.
Choć w ciągu ludzkiego życia nie jesteśmy w stanie zaobserwować subtelnych zmian, to nie oznacza to, iż proces kształtowania się naszego Bałtyku dobiegł końca. Nic bardziej mylnego! Choć Półwysep Skandynawski wolny jest już od miliardów ton lodu wgniatających go w przeszłości w głąb Ziemi, to uwolniony od tego ciężaru cały czas się wznosi i odpręża. Fantastycznym miejscem do obserwacji tego zjawiska jest leżący w środkowo-zachodniej Finlandii Archipelag Kvarken. To system kilku tysięcy wysp i wysepek ulokowanych w środkowej części Zatoki Botnickiej.
Archipelag – który miałem przyjemność zwiedzić w 2022 roku – jest tak bardzo różny od wybrzeży Bałtyku jakie znamy z naszego kraju, że aż trudno uwierzyć w to, iż w oby przypadkach jest to jedno i to samo morze. Skomplikowany system wysp wystających na kilka – maksymalnie na kilkanaście – metrów nad wodę to w rzeczywistości pochodząca jeszcze z czasów ostatniego zlodowacenia morena falista, tzw. morena de Geera. Na skutek trwającego wypiętrzania Archipelag Kvarken wynurza się w niewiarygodnie szybkim tempie dochodzącym do 10 milimetrów rocznie; miejscami aż do rekordowych trzech centymetrów na rok.
W efekcie tego zjawiska porównując linię brzegową tysięcy wysepek można zaobserwować, jak dosłownie co kilka lat zmienia się nie tylko brzeg archipelagu, ale poszczególne wyspy potrafią się łączyć w większe części, tworzyć nowe półwyspy i zakola. Z fal Bałtyku wynurzają się nowe wysepki, szybko rosną i dołączają do już istniejących.
Najdziwniej staje się wtedy, gdy uświadomimy sobie iż nie jest to efekt obniżania się poziomu morza, lecz wypiętrzania się skał: tam, gdzie kilka lat temu była niewielka zatoczka, dziś może być już odcięte od morza jezioro. Tam, gdzie jeszcze niedawno było bagno, dziś jest torfowisko, a tam gdzie torfowisko – stały ląd. Szacuje się, że przez ostatnie kilka tysięcy lat wysepki archipelagu „urosły” o 285 metrów w górę! W niewielu innych miejscach na świecie można zobaczyć tak szybkie zmiany – to ostateczny dowód na to, że geologia jest nauką o dynamicznych procesach całej planety.
Zwiedzanie Archipelagu Kvarken nie jest tanie, gdyż sama Finlandia nie jest tanim miejscem do podróży. Jeszcze droższe jest wynajęcie łodzi, za pomocą której można pływać pomiędzy wyspami, dobijać do ich brzegów i doświadczać niesamowitej przyrody, która na nich kwitnie. Całe szczęście największe wyspy połączone są ze sobą drogami, i wyznaczono na nich liczne szlaki pieszych wędrówek. Warto poświęcić czas, by zagłębić się w tym specyficznym środowisku znajdującym się na pograniczu lądu i morza, w miejscu gdzie wciąż czuć jeszcze chłód minionej epoki lodowcowej. W 2006 roku archipelag dołączył do UNESCO jako rozszerzenie wpisu tzw. Wysokiego Wybrzeża (High Coast) leżącego po Szwedzkiej stronie wybrzeża Bałtyku.
Archipelag Kvarken (Finlandia) i Wysokie Wybrzeże (Szwecja) położone są w Zatoce Botnickiej, północnym przedłużeniu Morza Bałtyckiego. 5600 wysp archipelagu Kvarken charakteryzuje się niezwykłymi, prążkowanymi morenami, zwanymi „morenami De Geera”, powstałymi w wyniku topnienia lądolodu kontynentalnego 10 000–24 000 lat temu. Archipelag stale podnosi się z morza w procesie gwałtownego wypiętrzania glacijostatycznego, w wyniku którego ląd, wcześniej obciążony ciężarem lodowca, podnosi się w tempie jednym z najwyższych na świecie. W rezultacie wyspy pojawiają się i łączą, półwyspy się rozszerzają, a jeziora z zatok przekształcają się w bagna i torfowiska. Wysokie Wybrzeże zostało również w dużej mierze ukształtowane przez połączone procesy zlodowacenia, cofania się lodowców i wyłaniania się nowych lądów z morza. Od ostatniego cofnięcia się lodu z Wysokiego Wybrzeża 9600 lat temu, wypiętrzenie osiągnęło poziom rzędu 285 m, co stanowi najwyższy znany „odskok”. Miejsce to stwarza wyjątkowe możliwości zrozumienia ważnych procesów, które ukształtowały obszary zlodowacenia i wypiętrzenia powierzchni Ziemi.