Zwykle porzucone cmentarze należały do mniejszości – zarówno narodowych jak i wyznaniowych – które żyły kiedyś na określonym terenie lecz na skutek zawirowań historii wyginęły bądź wyemigrowały. Historia Polski pełna jest tego typu zdarzeń. Do tej grupy najczęściej należą cmentarze „żydowskie”, „niemieckie” czy ewangelickie – w zależności od regionu naszego kraju. Bywa i tak, że konkretne obiekty należały do lokalnych większości, które zniknęły jednak z kart Polski.
Bohaterem tego krótkiego artykułu – a raczej fotofelietonu – jest opuszczony cmentarz ewangelicki w Zelgnie, niedaleko Torunia. Historia tych terenów leżących na pograniczu Rzeczypospolitej Obojga Narodów i Zakonu Krzyżackiego, a następnie Polski i Niemiec jest bardzo skomplikowana. Tutejsze narodowości bywały bardzo wymieszane, ale bywały i takie czasy, że jedna lub druga strona posiadała wyraźną liczebną przewagę. Tak też było na przełomie XIX i XX wieku, kiedy to tereny na zachód i północ od Torunia pozostawały w przeważającej części zamieszkałe przez ludność niemiecką wyznania ewangelickiego.
Po zakończeniu II wojny światowej, w ramach zasiedlania tzw. „Ziem Odzyskanych” nastąpiło wysiedlanie tej części ludności niemieckiej, która nie opuściła swoich siedzib wraz z cofającym się frontem w 1944 i 1945 roku. Pozostały po nich puste ewangelickie kościoły oraz właśnie cmentarze – oba typy obiektów w wielu przypadkach popadające w ruinę są do dziś bardzo częstym widokiem w tym regionie.
Jak podaje portal lapidaria.wikidot.com cmentarz, który widzicie na zdjęciach, powstał około roku 1863, kiedy to Gmina Zelgno (istniała do 1954 roku) przekazała teren na potrzeby tego właśnie obiektu. Cmentarz jest niewielki, zajmuje zaledwie około 1700 metrów kwadratowych (w rzeczywistości, licząc obszar zachowanych pochówków, nawet mniej). Nie zachowało się jego ogrodzenie, jest więc łatwo dostępny bezpośrednio z asfaltowej drogi Zelgno – Witkowo przy której leży. Po zatrzymaniu auta wystarczy zrobić dosłownie pięć kroków by znaleźć się na jego terenie.
Cmentarz jak wiele jemu podobnych obiektów ewangelickich został opuszczony w 1944-1945 roku (z tego okresu pochodzi ostatni zidentyfikowany pochówek). Po tym czasie nie był już ani użytkowany ani nie przeprowadzano jego żadnych renowacji. W efekcie czas nieubłaganie pochłania znajdujące się tu nieliczne groby. Jeszcze kilkanaście lat temu różne źródła podawały, że znajduje się tutaj 45 widocznych grobów, lecz obecnie spod śniegu widocznych jest ich zaledwie 26-28. Część z miejsc pochówku uległa już naporowi ziemi zapadła się, zidentyfikować je można byłoby tylko za pomocą badań inwazyjnych.
O dziwo, mimo że cmentarz jest opuszczony od 75 lat to na niektórych grobach wciąż pojawiają się znicze. W Internecie znajdziemy informacje że prawdopodobnie to efekt pamięci o tym miejscu wśród mieszkańców okolicznych wsi. Prawda wydaje się jednak nieco prostsza: zaledwie 600 metrów dalej, w centrum wsi Zelgno znajduje się szkoła podstawowa, której uczniowie podczas zajęć noszą tam znicze przed Świętem Zmarłych – porządkując przy okazji niektóre groby. Być może pojawiające się tutaj znicze są więc efektem obu tych działań.
Przy okazji ciekawa jest historia samej szkoły podstawowej w Zelgnie. Powstała ona w miejscu, w którym pierwotnie znajdował się duży kościół ewangelicki do którego przynależał ów cmentarz będący bohaterem artykułu. Po opuszczeniu „nowej” Polski przez ewangelików został on rozebrany a teren przeznaczono pod budowę szkoły – jednej z wielu”tysiąclatek”. Ostał się jedynie budynek mieszkalny księdza – tzw. pastorówka – w której obecnie mieści się biblioteka oraz dom kultury i tradycji.
W Polsce wciąż nieuregulowane pozostają zasady zarządzania i opieki nad takimi starymi, ginącymi cmentarzami. To jeden z setek, a być może tysięcy tego typu reliktów pokazujących skomplikowaną i barwną, wcale nie homogeniczną – historię naszego kraju.