Półwysep Arabski

Półwysep Arabski to taki Bliski Wschód, tylko mniejszy, gęstszy i bardziej crazy. To takie żółtko w jajku, dookoła którego jest białko a później skorupka. Choć ze względu na przysłowiowe – wręcz bajeczne – bogactwa nie podejrzewam, aby tutejsza klasa średnia jadała jajecznicę czy choćby kogiel-mogiel. Biorąc pod uwagę poglądy rządu Polski, które mówią, że klasa średnia jest już od 4 tysięcy złotych netto miesięcznie, to na Półwyspie Arabskich nie ma raczej klasy średniej.

Wyprawa 040: Arabia Saudyjska cz.2 – Droga do Al Uli

Po noclegu na pustyni, który oglądaliście w pierwszym odcinku mojej wyprawy do Arabii Saudyjskiej, wyspani i pełni animuszu wyruszyliśmy w dalszą drogę. Czekała nas blisko 300 kilometrowa podróż do Al-Uli – jednego z najciekawszych stanowisk archeologicznych całego Półwyspu Arabskiego.
Read More

Podróż 040: Arabia Saudyjska cz.1 – Autożercze dromadery

Jeszcze do niedawna w Arabia Saudyjska dostępna była prawie wyłącznie dla muzułmanów oraz nielicznych dyplomatów, pracowników kontraktowych oraz wojskowych…
Read More
1 2 3

W skład Półwyspu Arabskiego wchodzi tylko kilka krajów, z absolutnie dominującą pod względem powierzchni Arabią Saudyjską. Są to:

  • Bahrajn,
  • Jemen,
  • Jordania,
  • Katar,
  • Kuwejt,
  • Oman,
  • Zjednoczone Emiraty Arabskie.

Tak się jakoś stało, że kraje półwyspu arabskiego – poza Jemenem, na którym uparcie trwa wojna domowa – wszystkie już odwiedziłem. Ów Jemen w końcu „zaliczę” odwiedzając kiedyś Sokotrę, lub poczekam na koniec wojny… bo przecież każda wojna kiedyś się w kończy kończy. Nam też jeden, jedyny w tym regionie kraj do którego chcę wrócić: Oman.

Dowcipów i żartów o bogactwach tutejszych krajów jest bez liku. Choć raczej nie należy ich opowiadać po przylocie na lotnisko. Ludzie są (jesteście zaskoczeni?) mili i przyjaźni. Ci, którzy swoje wojny wygrali zwykle bywają przyjaźni – bo już się nawojowali. Zresztą trudno być nieprzyjaznym opływając w bogactwa. A przy okazji: wiecie o tym, że Arabia Saudyjska wcale nie jest najbogatsza?

Pamiętam taką historię: zorganizowano wyścigi wielbłądów. Stawiło się kilkudziesięciu zawodników z różnych stajni, a obok zaparkowało kilkadziesiąt nowiutkich, prosto z fabryki najnowszych modeli terenowych BMW. Skąd te mega wypasione fury? To nie jest wystawa, szejk ufundował nagrody pocieszenia dla wszystkich uczestników – tych, których wielbłądy nie wygrają – żeby im nie było smutno.

Swoją drogą nigdy nie śmiejcie się z wielbłądów. One kosztują miliony. Miliony dolarów za cztery łapy, pysk i garb. Nawet te największe człapaki, bez zęba i z jednym suchym garbem. Te najszybsze są droższe niż jachty motorowe. Droższe, niż konie arabskie ze stadniny w Janinie Podlaskiej na wieść o których tak się cała Polska od lat podnieca.

I jeszcze jeden dowcip. W Kuwejcie szejkom nikt nie powiedział, że auta można zatankować. Jak kończy się w nich paliwo, to porzucają je na poboczu drogi i kupują nowe. Potem cała pustynia jest pełna złomowisk, bo nikt  szanujący się „popsutym” autem nie będzie przecież jeździł. Po stłuczce także nikt nie wyklepuje samochodu – bo to wstyd jeździć bitym. Więc gdy wjedziesz w słup, wyrzucasz auto na śmieci.

To nie jest śmieszny żart. To prawda – choć troszkę przejaskrawiona.

#PółwysepArabski