W latach 1226-1230 książę Konrad I Mazowiecki sprowadza do naszego kraju Zakon Krzyżacki. Choć wtedy wydawało się to dobrym pomysłem – szybko okazało się, że sprowadzenie rycerzy spod znaku czarnego krzyża było dużym błędem. Z perspektywy czasu możemy nawet zaryzykować stwierdzenie, że był to największy polityczny błąd w ponad tysiącletniej historii Polski. Zaledwie sto lat później Zakon Krzyżacki włada już obszernymi terenami ciągnącymi się od ujścia Wisły, aż po Toruń. Dla Zakonu to jednak wciąż za mało.
Jednym z regionów, który stał się miejscem najbardziej intensywnych walk i rywalizacji, jest ziemia dobrzyńska. Władają nią książęta dobrzyńscy, wywodzący się zresztą w prostej linii od „pechowego” Konrada I Mazowieckiego. Rządzą oni ze swojej siedziby znajdującej się na zamku w Dobrzyniu nad Wisłą. Nie jest to jednak łatwe władztwo – tereny Księstwa Dobrzyńskiego najeżdżają regularnie nie tylko Krzyżacy, ale także wojowniczy i wciąż pogańscy Litwini. Ponieważ Polską nadal rządzi dynastia Piastów, to do przymierza Polsko-Litewskiego jest jeszcze daleka droga.
O ile ataki krzyżackie mają na celu podbój terytorialny, to najazdy Litewskie są typowymi wyprawami łupieskimi. W ich efekcie stolica księstwa – Dobrzyń nad Wisłą – płonie i leży w ruinie. Gdy w 1343 roku w Kaliszu zostaje podpisany tymczasowy pokój z Krzyżakami, ówczesny książę dobrzyński – Władysław Garbaty – decyduje się zaniechać odbudowy spalonego grodu i szuka nowej, bardziej obronnej lokalizacji. Jego wzrok pada na wzgórze położone nad Wisłą, dwadzieścia kilometrów na północ od dzisiejszego Włocławka. Na półwyspie wcinającym się w nurt rzeki stoi niewielki, drewniano-ziemny gród.
Władysław Garbaty postanawia tutaj właśnie przenieść swoją stolicę i rozpoczyna się trwająca kilka lat budowa. Trudno powiedzieć czy już wtedy pojawiają się pierwsze mury z kamienia i cegły, czy są one dziełem dopiero późniejszych władców. Jedno jest jednak pewne: doskonałe walory obronne nowego grodu docenia także sam Król Polski, Kazimierz Wielki. Przy jego prawdopodobnym finansowym wsparciu Zamek w Bobrownikach szybko staje się ważnym punktem w planach obrony przed dalszą ekspansją Zakonu Krzyżackiego.
A na tę nie trzeba długo czekać. Niestety zamek wpada w ręce Krzyżaków przy pierwszej nadarzającej się okazji; choć w sposób zupełnie inny niż moglibyśmy się tego spodziewać. Kazimierz Wielki, ostatni król z dynastii Piastów, umiera w 1370 roku. Ten wielki strateg nie doczekał się potomstwa, więc jego testament oraz wizja rozwoju państwa zostają wkrótce po jego śmierci obalone. Upada dynastia Piastów, a w kraju rozpoczyna się okres rywalizacji pomiędzy konkurującymi ze sobą frakcjami.
Chwilową słabość Polski wykorzystuje natychmiast Zakon Krzyżacki, który przejmuje Zamek w Bobrownikach… jako zastaw pod pożyczkę udzieloną sprawującemu nad nim nadzór Władysławowi Opolczykowi. Posiadający rozległe włości (ciągnące się od Kujaw aż po Węgry) książę Opolski chętnie przyjmuje pomoc rycerzy krzyżackich i obsadza nimi zamek.
Gdy Władysław Jagiełło zostaje Królem Polski, postanawia odzyskać tereny Księstwa Dobrzyńskiego wraz z tutejszymi zamkami. Jego wojska prowadzone przez kasztelana krakowskiego Krystyna z Ostrowa przejściowo zajmują całe księstwo, ale Zamek w Bobrownikach jako jedyny nie kapituluje. Wojskom Koronnym nie udaje się go zdobyć. W efekcie tej kampanii Władysław Opolczyk – wiedząc, że sam nie jest w stanie obronić swych tutejszych włości, a będąc politycznym przeciwnikiem Jagiełły – decyduje się sprzedać całą ziemię dobrzyńską, wraz z zamkami, Zakonowi.
Przez następne kilka lat Zamkiem w Bobrownikach władają już całkowicie Krzyżacy. I dlatego też w pewien sposób możemy mówić o nim jako o Zamku Krzyżackim. Dzięki jego strategicznej lokalizacji rycerze zakonni kontrolują nie tylko tutejszą przeprawę przez rzekę, ale i handel na Wiśle. Wtedy też najprawdopodobniej Zamek zostaje rozbudowany o elementy charakterystyczne dla ówczesnych zamków krzyżackich: pojawiają się liczne wieże, zwodzony most, grube na cztery metry kamienne i ceglane mury. Krzyżacka rozbudowa sprawia, że staje się on bardzo trudny do zdobycia.
Kolejna zmiana właścicieli zamku ponownie jednak odbywa się nie na skutek działań militarnych, lecz na podstawie zawartych układów. W 1404 roku w zgodnie z ugodą w Raciążu Zamek w Bobrownikach wraca w ręce Polaków. Ale nie na długo. Już pięć lat później, w 1409 roku, Zakon Krzyżacki kolejny raz najeżdża umęczoną ciągłymi wojnami ziemię dobrzyńską. Na skutek użycia przez Krzyżaków nowej broni – artylerii – tutejsze zamki padają jeden po drugim. 28 sierpnia 1409 roku, przez uczyniony takim właśnie ostrzałem artyleryjskim wyłom w murach, na Zamek ponownie wkraczają rycerze zakonni. Dwie 30-kilogramowe kule, możliwe że pochodzące z tego właśnie oblężenia, kilkaset lat później wydobędą z ruin archeolodzy.
Król Władysław Jagiełło jest wściekły. Twierdza, która mogłaby bronić się przez wiele miesięcy, niespodziewanie padła. Władca oskarża obrońców o brak woli walki. Za brak męstwa w boju dowodzący obroną zamku Warcisław z Gotartowic wraz z resztą dowódców zostaje wtrącony do lochów zamku w Chęcinach. Hańbę kapitulacji zmyją z siebie dopiero walcząc dzielnie na polach Grunwaldu. Negatywna ocena postawy polskich obrońców Zamku w Bobrownikach nie jest jednak do końca sprawiedliwa. Podczas trwającego oblężenia arcybiskup gnieźnieński Mikołaj Kurowski próbował zorganizować pomoc dla obleganych, jednak – jak podają przekazy – pomimo podejmowanych wysiłków nie udało mu się zgromadzić niezbędnych w tym celu choćby pięćdziesięciu rycerzy. Pomocy w organizacji odsieczy odmówili zarówno pobliski biskup płocki, jak i książę mazowiecki.
To jednak nie koniec tej historii; poddanie zamku przez Polską załogę stało się także źródłem legendy. W XIX wieku, a więc w czasach gdy nasz kraj znajdował się pod zaborami, szyprowie i rybacy pływający tutaj po Wiśle opowiadali o zjawie błąkającej się nocami po szczycie zamkowej wieży. Miał to być nieszczęsny dowódca obrony, wspomniany starosta Warcisław z Gotartowic, który drąc szaty i lamentując wciąż pokutował za podjętą zbyt łatwo decyzję o poddaniu zamku.
Ale wróćmy do roku 1409. Wkroczywszy na zamek Krzyżacy dokonują niezbędnych napraw oraz ponownie modernizują jego mury. Szykują się na wielkie oblężenie, gdyż konflikt z Polską wkracza w decydującą fazę. Nie znamy dokładnego zakresu tych prac, ale ostatecznie okazały się one zbędne – jak wiemy rozstrzygnięcie konfliktu Polsko-Krzyżackiego miało miejsce z dala od Zamku w Bobrownikach. 15 lipca 1410 roku na polach Grunwaldu rycerstwo Królestwa Polskiego oraz Wielkiego Księstwa Litewskiego złamało potęgę Zakonu. Rok później Bobrowniki, ponownie bez walki, powróciły w ręce Króla Jagiełły.
I to jest niespodziewany koniec militarnej historii Zamku w Bobrownikach. Wojna z Zakonem toczyć się będzie jeszcze przez kolejne sto lat, ale wydarzenia z nią związane będą miały miejsce już daleko na północy. Polacy wprawdzie nadal będą rozbudowywać zamek, otoczą go drugą linią murów, przystosują do obrony przed ostrzałem artyleryjskim itd., ale położony nad Wisłą obiekt znajdzie się na odległym zapleczu wojny. Tylko od czasu do czasu dochodzić do niego będą echa trwającego konfliktu. Prawdopodobnie ostatnim „krzyżackim” epizodem w historii zamku jest ulokowanie w nim więzienia dla pojmanych podczas walk rycerzy spod znaku czarnego krzyża.
Wraz z utratą znaczenia militarnego, zamek na kolejne dwieście lat stanie się obiektem o znaczeniu administracyjnym. Jako że położony jest nad brzegiem rzeki, bardzo szybko popada w coraz większą ruinę – przyczyną tego są częste wylewy Wisły. Już w XVII wieku pisano, że do Zamku nie prowadzi nawet żaden most (zamek otaczała tzw. mokra fosa, do zamku prowadził most zwodzony). Dzieła zniszczenia dopełniają wojny ze Szwecją, podczas których zostaje on spalony. W połowie XVIII wieku Zamek jest już tylko opuszczoną ruiną odwiedzaną co najwyżej przez przypadkowych podróżników.
W czasach Królestwa Kongresowego (1815–1832) przypomniano sobie o Zamku w Bobrownikach. Niestety tylko po to, by z jego ruin pozyskać materiał na budowę… tężni uzdrowiska w Ciechocinku. Kilka lat po tym wydarzeniu Wisła rozlewa się ponownie wokół Zamku i odcina go od stałego lądu. Wielka fala powodziowa niszczy wciąż jeszcze zachowane budynki i tworzy nową odnogę rzeki; na ponad sto lat sprawi ona, że teren na którym stoi zamek staje się wyspą. Dopiero regulacja Wisły przeprowadzona po II wojnie światowej oraz budowa tamy we Włocławku spowodują, że zamkowa wyspa ponownie stanie się półwyspem.
Mniej znanym epizodem w historii zamku w Bobrownikach są wydarzenia, które miały miejsce podczas wojny Polsko-Bolszewickiej. 14 sierpnia 1920 roku tereny Bobrownik zajęły wojska sowieckie. Żołnierze 10 Dywizji Kawalerii obsadzili między innymi ruiny zamku, i z nich ostrzeliwali przepływające Wisłą statki. 15 sierpnia ofiarą takiego ostrzału padł okręt marynarki wojennej ORP „Moniuszko”, który płynął w konwoju wraz z holownikiem „Lubecki” ciągnącym dwa statki transportowe.
„Moniuszko” został trafiony i jego dowódca, dwudziestoletni ppor. Jerzy Pieszkański, ratując załogę oraz pasażerów zmuszony był wyrzucić swój okręt na opanowany przez sowietów brzeg. Został zadźgany bagnetami przez bolszewickich piechurów, a wiezione na barkach towary z Gdańska do Warszawy – w tym amerykańskie zapasy żywności przeznaczone dla odradzającej się Polski – trafiły w ręce Rosjan. Dziś tamto wydarzenie upamiętnia postawiony u stóp zamku kamienny postument oraz pamiątkowa tablica.
W latach 1976-1984 na Zamku w Bobrownikach prowadzono badania archeologiczne, którymi kierował Tadeusz Horbacz z Katedry Archeologii Uniwersytetu Łódzkiego. W trakcie rozległych prac ustalono wymiary zamku wynoszące na 46 x 46 metrów. Wyróżniającymi się obiektami była wieża stanowiąca bramę wjazdową na dziedziniec, mająca pierwotnie wymiary 10.5 x 11.5 metrów, oraz wieża boczna której część – jako jedyna z zamkowych zabudowań – dotrwała do dnia dzisiejszego. Pierwotnie wieża ta miała około dwudziestu metrów wysokości; pierwsza jej kondygnacja była czworoboczna (zachowana do dziś), druga cylindryczna, a trzecia miała kształt stożka.
Z dniem 1 czerwca 2017 roku zamek przeszedł na własność Gminy Bobrowniki, której siedziba znajduje się zaledwie czterysta metrów w linii prostej od ruin. Wstęp na teren zamku jest bezpłatny, obiekt nie jest ogrodzony. Podczas zwiedzania wymagana jest zwiększona ostrożność ze względu na zły stan murów. Bezpiecznie można obejść zamek dookoła oraz przespacerować się po odgruzowanym kilkadziesiąt lat temu dziedzińcu.