Ponieważ przygotowanie poprzedniego materiału o Kambodży zajęło mi prawie trzy dni, to postanowiłem wrzucić dziś coś, co nie będzie wymagało ode mnie nadmiaru pracy. Wszak jest niedziela, i nie wypada pracować… Bardzo szybko znalazłem taki materiał – pochodzący sprzed ponad trzech lat – z Cypru.

Gdybyście teraz pomyśleli, że może jednak będzie coś ciekawego, to nie – nie będzie. I nawet jeśli myślicie, że może to jakaś podpucha, pułapka, że udaję i szykuję niespodziankę – to nie, nie ma żadnej zasadzki, żadnych podstępów, żadnych niespodzianek. Będzie to jeden z najnudniejszych materiałów jaki kiedykolwiek opublikowałem. Serio. Nuda aż do ostatniego akapitu.

Stanowisko archeologiczne Amathous leży sobie na południowym wybrzeżu Cypru, i nie mam nawet kawałka pomysłu co mogłoby spowodować, by ktoś tam poszedł spędzić mile czas na zwiedzaniu. Nawet dla mnie odwiedzenie tego miejsca – a jestem przecież osobą, która z niejednych ruin chleb jadła – było przeżyciem tak nudnym, jak pójście do kina na Polski film.

Amathous to jedno z najstarszych miast na Cyprze, i pisząc to mam na myśli rzeczywiście coś starego – założono je jakieś trzy tysiące lat temu; a nawet jeszcze dawniej, bo dokładnie w 1100 roku przed naszą erą. Ciekawe skąd to wiadomo? Pewnie z wykopalisk.

Cypr, stanowisko archeologiczne Amathous

W mieście tym czczono boginię Afrodytę, co akurat na Cyprze nie jest niczym niezwykłym; przypomnę – wszędzie na Cyprze czczono Afrodytę. W końcu to na tej wyspie wyszła ona z morskiej piany piękna i naga, taka ociekająca, ponętna, kołysząca kibicią… i w ogóle. Trudno oczekiwać, żeby taka laseczka wyszła gdzieś indziej, na przykład na deszczowych Wyspach Brytyjskich; efekt debiutu by prysł. Na filmie dołączonym do artykułu błędnie podpisałem, że miasto powstało w 300 roku p.n.e. ale bądźmy szczerzy – kogo to obchodzi.

Opis miasta na Wikipedii – w ulubionym poradniku domorosłych podróżników i turystów – obfituje w wiele trudnych i imponujących wyrazów: archeologia, starożytność, epoka żelaza, mitologia. Są też Cyniras, Adonis i Ariadna; pewnie ta, która specjalizowała się w robieniu długich nici. Historia Ariadny nie jest jednak wesoła tylko smutna – bo tutaj właśnie dokonała żywota umierając w połogu. Na pocieszenie pochowano ją w pięknym grobowcu, ale nie wiem w którym (trochę ich w okolicy jest). W wikipedycznym opisie są jeszcze inne trudne słowa, takie jak Plutach, Amathus, eteocypryjczycy czy pelazgijczyk. Podobno wyjaśnienia tych nazw znajdują się w sylabiuszu. Nie wiem, nie czytałem – i chyba nawet nie chcę wiedzieć.

Cypr, stanowisko archeologiczne Amathous

Ruiny są, że tak powiem… oszczędne. Trochę poprzewracanych kolumn, które ktoś ambitny podniósł i poukładał, jest jakaś dziura w skale, sporo tablic wyjaśniających co widzimy – a widzimy głównie starodawny gruz. Gdyby nie natrętny drogowskaz wskazujący kierunek, to pewnie byśmy tu nie zajechali. Jak zobaczycie strzałkę w prawo, to udajcie, że nie widzicie i jedźcie dalej prosto.

Miasto stało na klifie, który się chyba okazał za mały, więc jak się miejsce skończyło to świątynie i inne takie starożytności budowano potem już dużo poniżej. Jak doczytałem „Amathus jest czasami identyfikowany z fenickim Qartiḫadasti [znajdującym się] na cypryjskiej liście trybutów Asyryjczyka Asarhaddona (668 p.n.e.) i niektórych fenickich inskrypcjach z wyspy, chociaż inni identyfikują Qartiḫadasti z Kition lub jego częścią” – i chyba też macie już tego dość. Ale znalazłem też fajniejszy kawałek dotyczący miasta:

[…] Ponieważ ich oblegał Amatuzjanie odcięli głowę Onesila i zanieśli ją do Amatuszy, gdzie powiesili ją nad bramą. Ponieważ wisiała pusta, rój pszczół wleciał do niej i napełnił ją plastrami miodu. Kiedy zwrócili się o radę w tej sprawie, wyrocznia nakazała im zdjąć głowę i zakopać ją, a następnie składać coroczną ofiarę Onesilasowi jako bohaterowi, mówiąc, że będzie dla nich lepiej, jeśli to uczynią […]

Cypr, stanowisko archeologiczne Amathous

Miasto nie dość, że leżało na klifie, to jeszcze ten klif był nadmorski (co chyba jest dość popularnym rodzajem klifów…) I dlatego miało ono także swój port, który mógłby być dziś – moim zdaniem – jego największą potencjalnie atrakcją. Niestety jest z nim jeden problem – port zapadł się pod poziom Morza Śródziemnego, więc nie ma do niego dostępu. Jest po prostu POD WODĄ. Taka przykra sytuacja dla wszystkich, którzy przyjechali tu specjalnie by go zwiedzić!

Podsumowując: owszem, są fajne tablice pokazujące to i owo, można się przespacerować, ale z portu to nic nie widać. Ani tyci. Chyba, że ktoś ma ze sobą przypadkiem butlę z powietrzem i akwalung – no to jeszcze ewentualnie coś tam sobie zerknie, choć wątpię w taki szczęśliwy traf. Ja na przykład nie noszę ze sobą na co dzień akwalungu, ale też nie chcę się wypowiadać za wszystkich.

Miało być krótko, co nie do końca mi się udało. Ale już kończę, bo i tak na napisanie tego tekstu poświęciłem więcej czasu, niż zajmuje zwiedzenie tych ruin. Jedyne co fajne, to widok z góry – z drona – na równiutko wybrukowany plac centralny. Ale żeby to zobaczyć musicie mieć drona; ja całe szczęście miałem.

I tyle.

Chcesz zobaczyć więcej zdjęć? Kliknij znaczniki na poniższej mapie.

Cypr – więcej losowych materiałów z wypraw:

Zabytki – więcej losowych materiałów z tej kategorii: