Niesamowitych miejsc na naszej planecie jest nieprzebrana niemal liczba. Cuda natury – kaniony, rzeki, jeziora, góry, puszcze i zatoki – wszystkie wspaniałe miejsca warte odwiedzenia można byłoby wymieniać bez końca. Większość z nich, zwłaszcza te najbardziej znane i monumentalne, jest niestety oblegana przez tak dużą liczbę turystów, że w dużym stopniu odbiera to radość z obcowania z naturą. Na szczęście wciąż jeszcze można spotkać prawdziwe, niemal nieodkryte perły przyrody!

Wąwóz Hell’s Kitchen leży w pobliżu wioski Marafa, 160 kilometrów na północ – blisko cztery godziny jazdy samochodem – od drugiego pod względem wielkości miasta Kenii, Mombasy. Wąwóz jest raczej nietypowy jak na tego rodzaju formację geologiczną – to raczej osuwisko lub wywietrzysko; miejsce, w którym zbocze łagodnego wzniesienia zostało zerodowane pod wpływem zmiennych warunków atmosferycznych.

Oryginalna kompozycja podłoża – będącego mieszkanką skał i minerałów o zróżnicowanych cechach fizycznych – spowodowała, że na przestrzeni tysięcy lat powstał tu niezwykły księżycowy krajobraz, o bajecznych kształtach i kolorach. Na powierzchni kilkudziesięciu hektarów znajdziemy więc monumentalne skalne ostańce, tajemnicze wąwozy, kręte ścieżki oraz niewielkie okna w skałach – wszystko w barwach przenikającej się naprzemiennie lessowej rdzy, żelazowej czerwieni, ziarnistego piasku i wypalonej skały. Wrażenie robi także sama przestrzeń, gdy patrzymy na ten niezwykły wytwór natury z samej krawędzi urwiska.

Kenia, Hell’s Kitchen i wąwóz Marafa

Jedna z legend ludów zamieszkujących okolicę mówi o tym, że każdej nocy dnem wąwozu pełznie ogromny wąż żywiący się piachem. Dni spędza on ukryty w jaskini, ale po zmroku udaje się na żerowanie – biada każdemu, kto stanie mu na drodze! I dlatego właśnie wąwozu nie wolno zwiedzać po zachodzie słońca.

Druga opowieść dotyczy samej historii powstania zapadliska. Wg opowieści dawno temu w tym miejscu żyła bogata rodzina, która posiadała liczne stada bydła i kóz. Ludzie ci byli tak bogaci, że kąpali się w mleku zwierząt, myli nim swoje domy, a co najgorsze – nie dzielili się tym darem natury z biedniejszymi sąsiadami. Takie zachowanie spowodowało w końcu gniew bogów, którzy pewnej nocy zesłali na wzgórze wielką ulewę, która spowodowała rozmycie gruntu i zniszczenie posiadłości bogaczy. Nie trzeba chyba wspominać o tym, że nikt z nich nie przeżył do wschodu słońca?

Na pobliskiej grani znajduje się niewielkie centrum turystyczne udostępniające skromny nocleg oraz posiłek. Niemniej ruch turystyczny w tym miejscu praktycznie nie istnieje, czasem przez cały tydzień nie pojawi się ani jedna osoba pragnąca zwiedzić wąwóz. W miejscu tym można także wynająć przewodnika: jest to raczej wskazane, gdyż na dole dość łatwo zabłądzić w labiryncie ścieżek, i opuścić niechcący kilka najciekawszych punktów. Skorzystanie z przewodnika to cena zaledwie kilku dolarów, więc nie jest to żaden znaczący koszt.

Kenia, Hell’s Kitchen i wąwóz Marafa

W okresie intensywnych opadów – oraz bezpośrednio po nich – nie należy schodzić do wąwozu ani podchodzić blisko jego grani. Wapienne skały są bardzo śliskie, zdradzieckie i niebezpieczne – a sama struktura zbocza ulega ciągłym zmianom widocznym nawet w ciągu jednego roku. Dołem płynie wtedy wezbrany potok, który meandrując szuka ujścia wśród labiryntu skał; zasilany jest przez potoki spływające bezpośrednio ze zboczy. Taka sytuacja ma miejsce głównie pomiędzy marcem i majem, oraz między październikiem i grudniem – kiedy w Kenii i trwa pora deszczowa. Pamiętajcie, że nawet krótka ulewa potrafi zamienić to miejsce w pułapkę.

W słoneczny dzień – a takich jest przytłaczająca większość – dno wąwozu nagrzewa się do temperatury nawet 50 stopni; stąd też jego nazwa: Piekielna Kuchnia. Dlatego też najlepiej zwiedzać to miejsce wczesnym rankiem, zanim słońce wzniesie się wyżej. Spacer wyznaczoną przez przewodników ścieżką zajmuje około dwóch godzin i ma 3-4 kilometry długości. Warto zabrać ze sobą zapas wody.

Uwaga

Odwiedzając mój blog wspierasz istotę białkową. Moje opowieści powstają bez pomocy bzdur generowanych przez AI. Opowiadam wyłącznie o miejscach do których dotarłem samodzielnie – nie są to więc automatyczne, wyimaginowane, generatywne treści o smaku informacyjnej papki zalewające dzisiejsze media. Zastosowanie AI w dziennikarstwie to koniec sensu istnienia tego zawodu.

Chcesz zobaczyć więcej zdjęć? Kliknij znaczniki na poniższej mapie.

Kenia – więcej losowych materiałów z wypraw:

Góry – więcej losowych materiałów z tej kategorii: