Sylwestrowo – noworoczne opowieści treningowe

Miałem już w tym roku nic nie pisać, ale przygoda która wydarzyła mi się dziś na treningu zasługuje chyba na utrwalenie. To zdarzenie z rodzaju tych, które choć niewielkie, to jednak zmieniają twój sposób patrzenia na przemijający świat…

Maraton na zamarzniętym Jeziorze Bajkał

Kiedy człowiek zaczyna być stary? Kiedyś, dawno temu – za studenckich czasów – myślałem, że starzy są ludzie po trzydziestce. Potem tę granicę przesunąłem na czterdziestolatków. Dziś, kiedy mam 52 lata uważam, że dzisiejsi 50-latkowie to właściwie równowartość dawnych 35-latków; więc nie jest źle. Wciąż jestem młody,  wesoły i na chodzie – choć coraz trudniej jest mi na to wymyślać niezbite dowody.

W południe postanowiłem pójść na ostatni w tym roku trening. Słonko ładnie świeciło, a na ziemi leżał świeżutki, piękny biały śnieg. Dwa kilometry od domu mam taką fajną drogę gruntową biegnącą przez pola. Lubię nią biegać, bo jest płaska, wygodna i przyrodnicza. Ciągle się coś przy niej dzieje: a to ucieka przede mną zając, a to wyskoczy sarna, a to rolnik sadzi kukurydzę i mu się traktor zepsuje.

Dziś biegnę po tym śnieżnym puchu, i doganiam jakąś starszą panią idącą z naprzeciwka z dwojgiem brzdąców – z dwoma dziewczynkami w wieku tak na oko 4-5 lat. Obie zafascynowane śniegiem: oglądają swoje ślady, trzymają się za ręce i wskakują w co większe zaspy.

Kiedy już prawie się z nimi zrównałem, ta babcia wskazując na mnie mówi:

– Patrzcie dziewczynki, Stary Rok odbiega!

Dzieci spojrzały na mnie wniebowzięte, i zrobiły wielkie oczy. Rzeczywiście biegłem ubrany na czerwono, w mojej ulubionej wiatrówce, na głowie miałem czapkę z pomponem. No i od tygodnia się nie golę bo zaraz wyjeżdżam do Pakistanu – a tam wiadomo, zarost świadczy o dojrzałości mężczyzny.

– Do wiedzenia Stary Roczku – zawołały dziewczynki.

– Do widzenia, żegnajcie – odpowiedziałem wczuwając się w wymyśloną przez babcię rolę.

Pobiegłem dalej uśmiechnięty, ale po chwili tak sobie pomyślałem: kurwości, przecież jestem młody! Nie mogła powiedzieć, że to biegnie Nowy Roczek? Serio? Serio ??? A więc jednak jestem już stary…

Maraton na zamarzniętym Jeziorze Bajkał

To zresztą nie pierwsza sylwetrowo – noworoczna przygoda jaka spotkała mnie na tej polnej drodze. Trzy lata wcześniej, choć tym razem nie 31 grudnia tylko 1 stycznia – ale także w południe – śnieg był dużo wyższy. Pamiętam, że na poboczu były zaspy co je zrobił odśnieżający ciągnik, a nawierzchnia była zlodowaciała i śliska. Naprzeciw mnie szedł jakiś wieśniak; mocno zmęczony nocą sylwestrową bo rzucało nim na boki strasznie. Nawet przez chwilę myślałem, czy nie zawrócić bo po co mi przypadkowa bójka?

Tak się skupiłem na ominięciu jegomościa, że się poślizgnąłem i wywaliłem prosto w te zaspy…

Powoli wstaję, sprawdzam czy jestem cały, a w tym czasie gościu podchodzi do mnie, kuca, wpatruje się we mnie przekrwionymi oczami. Zionie od niego penicyliną, spirytusem i sikami. Patrz tak na mnie, patrzy, myśli… i w końcu odzywa się z pięknie przepitym akcentem:

– Jak się najepałeś, to idź do domu spać a nie kórwa biegasz i się przewracasz!

Normalnie filozof.

Z okazji Nowego Roku zapraszam Was na mojego bloga, gdzie już od piątku 2 stycznia pojawiać się będą relacje z kolejnej wyprawy. Tym razem lecimy do Pakistanu, na maraton w Karaczi. A po maratonie czeka nas licząca sobie prawie dwa tysiące kilometrów podróż przez ten niemal nieznany w Polsce kraj. Będzie grubo!

Zdjęcia pochodzą z maratonu na zamarzniętym Bajkale – jakby ktoś chciał się zainspirować, to zapraszam na film – TUTAJ

Maratony Świata – więcej losowych materiałów z tej kategorii: