Do Gambii – najmniejszego kraju Afryki – pojechaliśmy w celu sportowym. Wystartowaliśmy tam w lokalnym, malutkim maratonie, w którym udział wzięło zaledwie kilkunastu biegaczy. To sportowe wydarzenie mógłbym podsumować jednym zdaniem: było po afrykańsku, czyli bardzo skromnie. Zwycięzca na mecie otrzymał za swój trud… 30 kilogramowy worek ryżu – o czym przeczytać możecie TUTAJ
A jednak pewna rzecz nas zaskoczyła. Gdy już wszyscy zawodnicy dobiegli do mety odbyła się druga część tego niezwykłego wydarzenia sportowego. Część, o której istnieniu jadąc do Afryki nie miałem zielonego pojęcia – o tych zawodach towarzyszących dowiedzieliśmy się dopiero na mecie naszego maratonu. Na widok tego co zobaczyliśmy nasze buzie otworzyły się szeroko… W wiosce Bajana odbyły się wyścigi osłów! A następnie atmosfera osiągnęła temperaturę wrzenia gdyż rozegrano zawody w… przeciąganiu liny. Wioska na wioskę!
Co to były za emocje! Tego nie da się opowiedzieć, to trzeba zobaczyć. Wioska kontra wioska, tłum kontra tłum. Mieliśmy wrażenie, że ogłuchniemy od dopingu wydobywającego się z setek gardeł zgromadzonych wokół kibiców. Już przy samym wybieraniu składu drużyn reprezentujących poszczególne wioski myśleliśmy, że dojdzie do rękoczynów. Całe szczęście sędziowie chodzili wzdłuż wyznaczonego placu – na którym miała się rozegrać walka – i… okładali co bardziej krewkich kibiców kijami.
W końcu ruszyli. Sędzia dał znak, i kilkadziesiąt osób walczących o honor wiosek rzuciło się do lin. Gdy po kilku minutach uczciwa walka wyłoniła zwycięzców – świat się skończył. Ryk triumfatorów był taki, że okoliczne hipopotamy zanurkowały w rzekach szukając ciszy. Lwy zamilkły, a żyrafy schowały się do szafy. Czułem się tak, jakby wyłoniono właśnie Mistrzów Świata w Piłce Nożnej.
Taka właśnie jest Aftyka!