Martwy jak Dodo” – chyba każdy z Was zna to powiedzenie. W mediach informacje o dużym ptaku zamieszkującym niegdyś wyspę Mauritius pojawiają się systematycznie; ostatnio w kontekście możliwego wskrzeszenia tego wymarłego gatunku dzięki rozwojowi genetyki i klonowania.

Czy to możliwe, że Dodo ponownie zawitają wśród nas? I czy rzeczywiście genetyka to jedyna szansa, by ponownie zobaczyć tego sympatycznie grubego ptaka… żywego? Wciąż istnieją ludzie, którzy wierzą, że Dodo nie wymarły i ukrywają się gdzieś wewnątrz rajskiej wyspy pośrodku Oceanu Indyjskiego.

Na tabliczkę z ofertą „600 tysięcy dolarów za żywy okaz ptaka Dodo” natknęliśmy się podczas wędrówki po Mauritiusie. Początkowo ogłoszenie nas rozbawiło, a potem zastanowiło. Czy to możliwe, że w gęstwinach tutejszych gór wciąż żyją ostatnie egzemplarze zaginionych w XVII wieku ptaków? Finansowa nagroda wydała nam się na tyle atrakcyjna, byśmy przy okazji kontynuacji wędrówki zaczęli zwracać baczniejszą uwagę na otaczającą nas przyrodę.

Mauritius jest górzystą wyspą o wulkanicznej genezie – nie pierwszej geologicznej młodości. Liczne wąskie pasma gór ciągną się wewnątrz wyspy, ale nie osiągają ani dużych wysokości, ani nie zajmują poważnych przestrzeni. Najwyższy szczyt – Piton de la Petite Rivière Noire – mierzy zaledwie 828 metrów wysokości; w dodatku można na niego dość łatwo wejść turystycznymi ścieżkami. Nie znaczy to jednak, że góry na Mauritiusie są łatwo dostępne: znajdziemy szereg szczytów, na które wejście bez specjalistycznego sprzętu nie jest możliwe – a w dodatku są one otoczone pozostałościami gęstych lasów pierwotnych.

Mauritius - dżungla i góry

Przykład? Próbowaliśmy przez dwa dni wejść na spektakularny szczyt Pieter Both (820 m.n.p.m.) zakończony niezwykłą skałą w kształcie ogromnej kuli. Bezskutecznie; odbijaliśmy się za każdym razem od broniącej podejść gęstej dżungli.

Nie oznacza to jednak, że wyspa Mauritius jest dzika i niedostępna; muszę Was zmartwić – wręcz przeciwnie. 95 procent powierzchni wyspy uległo w ostatnim stuleciu industrializacji i urbanizacji. W ramach walki z malarią zasypano wszystkie tereny bagienne, na równinach umieszczono plantacje trzciny cukrowej, a bajkowe wybrzeże zabudowano ośrodkami turystycznymi. Dzikiej wyspy już nie ma, taki wizerunek pozostał tylko w naszej wyobraźni. Miejska zabudowa rozlała się w dosłownie każdą stronę zastępując dziewiczą niegdyś przyrodę.

Gdzie w takim razie mogłyby ukrywać się ostatnie żyjące ptaki Dodo? Na południowym-zachodzie wyspy znajduje się największy park narodowy Mauritiusu – Black River Gorges National Park, czyli Park Narodowy Przełomu Czarnej Rzeki. Zajmuje on niestety stosunkowo niewielką powierzchnię – zaledwie 67 kilometrów kwadratowych (dla porównania podwarszawski Park Kampinoski zajmuje 385 km.kw.) W parku tym znajdują się imponujące wodospady, gęste drzewostany oraz trudne do przebycia szlaki…

Mauritius - zachód słońca

Zanim przejdę do poszukiwań, najpierw kilka faktów!

Dla europejskiego świata ptaka Dodo odkryli Holendrzy, którzy dotarli na Mauritius w 1598 roku (osiedlili się tu w 1638) rozpoczynając tym samym proces kolonizacji wyspy. Nie byli oni jednak pierwsi: uprzedzili ich zarówno Portugalczycy, którzy dotarli na archipelag już w 1505 roku podczas wypraw dookoła Afryki, jak i żeglarze arabscy w X-XII wieku. Zapewne Ci wcześniejsi przybysze także widzieli ptaki Dodo, ale opowieści o nich nie były tak popularne.

Holenderscy żeglarze w drodze wokół Afryki podążali do Indii, ku tamtejszym bogactwom. Po minięciu południowego skraju kontynentu potrzebowali spokojnej przystani, w której można byłoby bezpiecznie uzupełnić zapasy wody i pożywienia. Podróż z Europy do Indii trwała wówczas kilka miesięcy, więc nie można było zabrać zapasów od razu na całą drogę. Wyspy archipelagu Maskarenów – a więc i Mauritius – nadawały się do uzupełnienia prowiantu idealnie.

Mauritius - ptak Dodo

Powyżej: Holenderscy marynarze na wyspie Mauritius (Mahebourg Museum)

Co niezwykle ciekawe Maskareny był całkowicie niezamieszkałe; nie dotarły tutaj żadne pierwotne plemiona ludzkie. Dla XVI-wiecznych wypraw miało to ogromne znaczenie – nie trzeba było obawiać się krajowców, walczyć o teren lądowania, czy płacić za handel wymienny. Wystarczyło zejść na brzeg i wziąć to, co było potrzebne. 

A tak się właśnie złożyło, że Mauritius oferował wszystkie niezbędne dobra w ogromnej obfitości. Brzegi w wielu miejscach były piaszczyste i dogodne do lądowania (jeżeli tylko udało się ominąć groźne rafy otaczające wyspę…), wybrzeżem wędrowały zaś stada dużych nielotnych ptaków, które zupełnie nie bały się człowieka; obok nich wylegiwały się ogromne żółwie. Wystarczyło podejść do tych zwierząt z drewnianą lagą i uderzyć je silnie w głowę. Nieliczne grafiki z tamtych czasów pokazują takie właśnie momenty: zmęczeni marynarze wysiadający z łodzi zabijają dziesiątki ptaków i jeżdżą dla zabawy na żółwiach (niczym na koniach!), z których skorup robią sobie później legowiska. Dziś taki obraz nazwalibyśmy rzezią, ale wtedy był to wymarzony rajski ogród, w którym człowiek jest królem istnienia.

Dla wydawców: zanurz łapkę w garnku pełnym miodu i poczęstuj swoich czytelników tym artykułem!
Dodo Raphus cucullatus

Powyżej: ptak Dodo, rekonstrukcja (by luisvilanova, envato.com)

Ptaki Dodo były duże, większe od znanych nam łabędzi; jednym egzemplarzem mogło się najeść do syta czterech ludzi. W zachowanych marynarskich wspomnieniach czytamy, że najlepsze były ich żołądki; bywało, że przy obfitości ptaków po prostu wycinano tę część ciała, a resztę mięsa wyrzucano. Dziś wiemy o wiele więcej na temat zachowań zwierząt, ale ówcześni podróżnicy byli wielce zdziwieni zachowaniem ptaków:

Nie uciekały, można było do nich podejść na dowolną odległość. Gdy złapać lub zabić takiego ptaka to inne – zamiast uciekać – podchodzą bliżej zaciekawione tym, co się wydarzyło.

Biorąc pod uwagę takie zachowania nie trudno zrozumieć czemu przybysze z Europy nadali ptakom przezwisko „Głupi jak Dodo„. Dopiero gdy te ptaki wymarły powiedzenie zmieniono na popularne dziś „Martwy jak Dodo„. Cóż, tacy właśnie jesteśmy my cywilizowani ludzie – umiemy się wybielić chwytliwymi powiedzeniami. „Dobry Indianin, to martwy Indianin” itd.

Mauritius - Black River Gorges National Park

Skąd wzięły się Ptaki Dodo?

Ptaki Dodo nie umiały ani fruwać, ani pływać. Mogły oczywiście unosić się przez pewien czas na wodzie, ale nie były ptactwem wodnym. Latać zaś nie umiały już od co najmniej setek tysięcy lat: z braku na wyspie drapieżników po prostu latać nie musiały – dzięki czemu wykorzystały lokalny potencjał ewolucyjny i umiejętność latania zastąpiły o wiele tutaj przydatniejszą dużą wagą ciała. W celach obrony wykształciły zaś gruby dziób, którym mogły się bronić przed małymi leśnymi napastnikami.

Najważniejszą rzeczą, którą musicie wiedzieć o ptakach Dodo jest to, że nie są to przerośnięte kury! Nie jest to także jakaś daleka odmiana kaczek czy łabędzi. Dodo w rzeczywistości są dalekimi krewnymi… gołębi! Zaskoczeni? Tak właśnie wygląda cud ewolucji. Czym jest jednak pokrewieństwo Dodo i gołębi, skoro blisko spokrewnione są także wieloryby i… krowy.

Mauritius - ptaki

Jeszcze przed stworzeniem darwinowskiej teorii ewolucji naukowcy zastanawiali się: jak to możliwe, że nieumiejące latać Dodo trafiły na Mauritius? Wyspa jest przecież bardzo odległa od innych lądów – 900 km od Madagaskaru, i 2000 kilometrów od wybrzeży Afryki. Skoro Dodo nie umiały także pływać… to jak tutaj dotarły? Pamiętać musimy, że te pytania stawiono zanim jeszcze powstała nie tylko teoria ewolucji, ale także teoria dryfu kontynentalnego. Nikomu wtedy nie przyszło do głowy, że odległa wyspa na Oceanie Indyjskim mogła być wcześniej połączona z innymi lądami…

Dzisiejszy Mauritius nie jest duży; to zaledwie 47 x 61 kilometrów lądu. Kiedyś jednak – kilkanaście milionów lat temu – było inaczej. Powstały na skutek wulkanicznych erupcji Archipelag Maskarenów był jednym dużym i zwartym lądem, w dodatku położonym bliżej Madagaskaru. Dopiero później tzw. transgresja morska  (czyli ruchy dna oceanu) spowodowała, że przytłaczająca większość tutejszych lądów znalazła się pod powierzchnią wody. Dzisiejsze wyspy Mauritius, Reunion i Rodriguez to zaledwie wspomnienie dawnego prawdziwie zaginionego lądu.

Mauritius - ptak Dodo

Powyżej: obraz przedstawiający ptaka Dodo (Mahebourg Museum)

I to właśnie w tamtych odległych czasach wspólny przodek ptaka Dodo oraz dzisiejszych gołębi dotarł na Mauritius. Kilkanaście milionów lat temu ptak ten umiał jeszcze latać, więc niewielka odległość z Afryki nie stanowiła dla niego przeszkody. Kilkaset osobników osiedliło się na Maskarenie, by ze spokojem obserwować jak ląd rozpada się na mniejsze wyspy: wspomniany Mauritius, Reunion oraz Rodriguez. Gdy odległości pomiędzy wyspami stawały się jeszcze większe, poszczególne stada straciły ze sobą łączności – a ewolucja na każdej wysp ruszyła samotnie w dalszą drogę – i powstały nowe gatunki drontów. Tak oto niedoceniana i wyśmiewana GEOLOGIA po raz kolejny rozdała karty w historii świata!

Oczywiście niezwykła siła ewolucji dotknęła swoją ręką nie tylko ptaki Dodo. W chwili odkrycia wyspy Mauritius zamieszkiwało ją 28 endemicznych gatunków dużych zwierząt – endemicznych, czyli nie występujących nigdzie indziej na świecie. Niestety ręka człowieka także dotknęła ten izolowany ekosystem, a Dodo nie stał się jedynym gatunkiem który wyginął. Z owych 28 gatunków do dziś przetrwały zaledwie cztery; reszta wyginęła – wymordowana bezpośrednio lub pośrednio przez człowieka. Na odległej o 600 kilometrów na wschód wyspie Rodriguez powstał Pezophaps solitarius – Dodo Samotny. On też wyginął, pozostały po nim zaledwie żałosne kostki.

Ptak Dodo

Powyżej: rycina z 1601 r. przedstawiająca działalność Holendrów na wybrzeżu Mauritiusa (domena publiczna, Wikipedia)

Widowiskowe wyginięcie

Holendrom wystarczyło raptem 60 lat, by wybić wszystkie Dodo; po raz ostatni tego pięknego ptaka widziano w 1662 roku. Oczywiście nie od razu zrozumiano, że coś takiego jak gatunek zwierzęcia może wyginąć raz na zawsze. W epoce wielkich odkryć geograficznych uważano, że zawsze gdzieś dalej i jeszcze dalej żyją kolejne stada przetrzebionych zwierząt. Pamiętajmy, że nasza planeta wydawała się wtedy bezgranicznie wielka; kolejne odkrywcze wyprawy niezmiennie znajdowały nowe lądy. Co z tego, że na jakiejś wyspie zjedzone zostaną wszystkie ptaki Dodo, skoro zaraz zostanie odkryta nowa wyspa, na której pewnie też one żyją?

Tak było właśnie z Dodo. Choć ptaków nie spotykano już od kilku lat, to w 1662 roku pewien holenderski rozbitek napisał w swoim dzienniku, że wraz z towarzyszami podróży natknął się na stado ptaków Dodo na niewielkiej wyspie u brzegów Mauritiusa. Marynarze żywili się nimi, dzięki czemu przeżyli aż do nadejścia ratunku:

Ptak Dodo

Powyżej: szkic trzech dodo z ok. 1626 roku (Savery, domena publiczna, Wikipedia)

Zwierzęta te gdy do nich podchodziliśmy patrzyły na nas i milczały [stojąc] gdzie stały, nie wiedząc, czy mając skrzydła odlecieć, czy [biec] nogi, żeby uciec. Pozwalały abyśmy zbliżali się do nich tak blisko, jak nam się podobało […] Zepchnęliśmy je [stado] w jedno miejsce w taki sposób, abyśmy mogli je złapać rękami, a gdy jednego z nich trzymaliśmy za nogę […] inne przybiegły […] aby mu pomóc przez co zostały [także] schwytane […]

Cóż, głupi jak Dodo. Rozbitkowie zjedli wtedy prawdopodobnie ostatnie żyjące na naszej planecie osobniki tego gatunku.

Póki istniały żywe egzemplarze ptaki Dodo nie wzbudzały na świecie zbyt dużego zainteresowania. Ot, jakiś tam kolorowy kuzyn łabędzia i tyle (historia z gołębiami wyszła na światło dnia dopiero kilkaset lat później). Dwa żywe ptaki trafiły podobno nawet do Londynu, a kilka zabrali ze sobą marynarze płynący do Indii – i tam sprzedali. Stąd też w XVIII wieku zapanowało wielkie zamieszanie, gdyż sądzono iż Dodo pochodzą z właśnie Indii. Ktoś je tam zauważył i w ten sposób uznano, że to z Indii zostały one przywiezione na Mauritius a nie odwrotnie. Jeden żywy ptak dotarł nawet… prawie do Polski. W 1610 roku egzemplarz Dodo pojawił się na obrazie przedstawiającym królewską menażerię – czyli kolekcję egzotycznych zwierząt – w Pradze.

Mauritius - Black River Gorges National Park

Mimo wszystko do Europy trafiło zaskakująco mało szczątków tych ptaków. Nawet po wyginięciu nie miały one szczęścia – ich szkielety zagubiono, ulegały zniszczeniu podczas pożarów oraz okazywały się błędnie podpisywanymi częściami innych ptaków. Dziś istnieje zaledwie kilka zdekompletowanych szkieletów, w tym tylko dwa kompletne.

W 1865 roku dwaj Brytyjczycy – Harry Higginson oraz George Clark – odnaleźli liczne szczątki Dodo na bagiennym obszarze Mare aux Songes. Oceniono wtedy, że znalezisko liczyło sobie trzysta egzemplarzy ptaków, co dla dzisiejszych badaczy byłoby niezwykle cennym trofeum. Prawdopodobnie w błocie ugrzęzło albo całe stado – albo szczątki dostały się na bagno na skutek lokalnej powodzi. Niestety w ramach późniejszej walki z malarią wszystkie tereny bagienne na Mauritiusie zostały zniszczone, w tym i bagno Mare aux Songes. Dziś po tym znalezisku nie ma praktycznie śladu – Dodo „wymarły” po raz kolejny.

Polowanie na Ptaki Dodo

Powyżej: rycina z 1648 r. przedstawiająca zabijanie dodo (domena publiczna, Wikipedia)

Z braku wystarczającego do badań materiału kostnego dziś nie na nawet pewności jak w rzeczywistości Dodo wyglądały:

Morfologia i masa ciała Dodo była [i jest] przedmiotem sporów. Na pierwszym przedstawieniu tego ptaka widnieje ptak stosunkowo chudy. Niewiele istnieje wiarygodnych przedstawień dodo w sztuce; część obrazów opierała się na obserwacji osobników przywiezionych do Europy lub na [prawdopodobnie] źle wypchanych. Część przedstawionych na obrazach cech dodo mogła brać się z fantazji autorów, jako że w XVI i XVII wieku Dodo bywały uznawane za niesamowite, ale wyimaginowane ptaki. Do tego nie jest jasne, czy na obrazach przedstawiono ptaki dzikie, czy może utuczone ptaki z niewoli […]

Zwłaszcza to „utuczenie” daje nam wiele do zastanowienia. 

Dla Rekinów: kliknij w obrazek, aby poznać zasady współpracy ze mną.
Mauritius - Black River Gorges National Park

W poszukiwaniu żywego ptaka Dodo

Zwabieni wizją 600 tysięcy dolarów ruszyliśmy na poszukiwania. Region parku narodowego Black River wydał nam się ku temu najbardziej odpowiedni. Niestety miał on wiele wad: największą było to, że wg wszelkich dostępnych informacji Dodo nie było ani ptakiem lubiącym gęstą dżunglę, ani tym bardziej góry. Dodo najchętniej spacerowały sobie po wybrzeżu, żywiąc się roślinami oraz ziarnem, pestkami i owocami. Nigdy nie zanotowano ich występowania w głębi lądu – choć sądzono, że to tam właśnie żyją ostatnie osobniki… wbrew oczywistym faktom. Taki mechanizm wyparcia działał przez ponad sto kolejnych lat, dopóki francuscy tym razem już osadnicy nie zdecydowali się zająć także wnętrza wyspy. Wtedy ostatecznie okazało się, że Dodo już nie ma.

Z tej okazji przypomniał mi się stary dowcip z brodą: Pewien mężczyzna patrzy, a pod latarnią – w środku nocy – chodzi jakaś kobieta i czegoś szuka. Podchodzi więc do niej i pyta: zgubiła Pani coś? A tak, zgubiłam klucze od domu! A to tutaj, pod latarnią Pani zgubiła? Nie, nie, zgubiłam tam dalej, pod lasem… ale tam ciemno i nic nie widać, więc szukam tutaj.

Mauritius - Black River Gorges National Park

I tak właśnie wyglądały nasze poszukiwania. Ptak Dodo występował na wybrzeżu, ale tam nie było sensu szukać – tam przecież są tylko ośrodki wczasowe. Szukaliśmy więc żywego ptaka w górach, tam… gdzie nigdy go nie było. Z jakim efektem? Tego dowiecie się z mojego filmu.

Na koniec obowiązkowa ciekawostka: innym endemitem występującym wyłącznie na wyspie Mauritius – tym razem roślinnym – jest drzewo Sideroxylon grandiflorum (Sideroksylon wielkokwiatowy) – zwane też Drzewem Dodo. Podczas „inwentaryzacji” okazało się, że na całej wyspie znajduje się obecnie zaledwie kilkanaście egzemplarzy tego drzewa, w dodatku wszystkie wiekowe – liczące sobie ponad 300 lat. Wysnuto stąd hipotezę, że rozmnażanie tej rośliny możliwe jest wyłącznie przy współudziale ptaków Dodo: grube pestki drzewa (w głębi których ukryte są nasiona) wymagają do wykiełkowania przejścia przez układ pokarmowy Dodo, który zmiękczał w procesie trawienia wydalaną później pestkę. Kiedy ptaki Dodo wymarły, drzewo straciło możliwość rozmnażania się – nasiona nie mają dziś odpowiedniej siły, by przebić się przez twardą osłonkę. Stąd na wyspie są już tylko 300-letnie drzewa pamiętające czasy istnienia ptaka Dodo.

Teoria ta jest obecnie podważana, a biolodzy wskazują, że rolę układu pokarmowego Dodo mogą zastąpić także inne zwierzęta – na przykład wciąż żyjące tutaj żółwie. Przeprowadzono eksperyment: pestkami drzewa nakarmiono na siłę pospolite indyki – część nasion, które „odzyskano” po przejściu przez układ pokarmowy tych ptaków, wykiełkowała.

Dla czytelników: spodobała Ci się ta opowieść? Zrewanżuj się i postaw mi wirtualną kawę – ten sympatyczny gest zmotywuje mnie do pracy nad kolejnymi materiałami.

Mauritius – Black River Gorges National Park:

Chcesz zobaczyć więcej zdjęć? Kliknij znaczniki na poniższej mapie.

Mauritius – w poszukiwaniu ptaka Dodo:

Mauritius – ptak Dodo:

Mauritius – więcej losowych materiałów z tej wyprawy:

Przyroda – więcej losowych materiałów z tej kategorii: