Dwa i pół roku temu – wiosną 2022 roku – miałem przyjemność wędrować po bezkresach Arabii Saudyjskiej. Podczas tej włóczęgi odwiedziłem drugie pod względem wielkości miasto tego kraju, liczącą sobie niemal cztery milionów mieszkańców, leżącą nad Morzem Czerwonym Dżeddę (Jeddah). To miasto wspaniale starożytne, założone około 500 roku naszej ery przez przybyszów z południa Półwyspu Arabskiego, z terenów dzisiejszego Jemenu. Jego nowoczesna część jest ulubionym miejscem saudyjskich miliarderów – włącznie z rozgrywanym tutaj Grand Prix Formuły 1, czy będącym w budowie najwyższym budynkiem świata, mającym liczyć docelowo 1 kilometr wysokości Jeddah Tower. Jest fajnie, stosunkowo chłodno, i oczywiście na bogato.
Mnie jednak w podróży interesowało zupełnie coś innego; tutejsza stara dzielnica o nazwie Al Balad. To zajmujący 18 hektarów obszar, na którym zachowana została ścisła XIX-wieczna zabudowa miejska pełna wąskich uliczek oraz charakterystycznych tzw.wieżowych domów. W tekście brzmi to może mało ciekawie, ale wystarczy, że spojrzycie na zdjęcia i od razu wszystko stanie się jasne.
Jednak to nie tylko wieżowe domy stanowią o niezwykłości tego miejsca. Dżedda – a w szczególności właśnie jego stara dzielnica Al Balad – to tzw. Brama do Mekki. Miasto od wielu stuleci jest jednym z największych portów morskich Zatoki Perskiej, znajduje się jednocześnie w pobliżu dwóch najważniejszych dla muzułmanów miejsc świętych – Mekka leży zaledwie 65 kilometrów na wschód od miasta, a Medyna 360 kilometrów na północ. Z tego powodu każdego roku (i dzieje się tak od setek lat!) tutejszy port jest miejscem do którego przybywają miliony pątników z całego islamskiego świata w ramach swojej obowiązkowej pielgrzymki do miejsc świętych.
W północnej części dzielnicy Al Balad znajduje się charakterystyczna brama wykonana z koralowca – jeden z ostatnich fragmentów murów obronnych, które kiedyś otaczały całe miasto – przez którą wyruszały do Mekki każdego dnia tysiące osób. Miejsce to było początkiem ostatniego etapu ich podróży, wędrówki ku słynnej Al-Kabie – mieszczącej Czarny Kamień najświętszej świątyni i sanktuarium islamu. W tym właśnie miejscu,przy owej bramie, rozpoczęliśmy zwiedzanie Starego Miasta.
Dzielnica Al-Balad po kilku zaledwie latach starań została w 2014 roku przyjęta na listę dziedzictwa UNESCO. Celowo podkreślam tutaj tak szybki okres czasu, gdyż większość obiektów znajdujących się na tej liście na swoją kolej musiało czekać wielokrotnie dłużej. To charakterystyczne „zjawisko” dla Arabii Saudyjskiej – kraj ten jeszcze kilkanaście lat temu nie posiadał ani jednego obiektu UNESCO, ale od momentu, w którym władze uznały, że jest to doskonały pomysł na przyciągniecie turystów, liczba saudyjskich obiektów znajdujących się na liście zaczęła przyrastać w godnym podziwu tempie. Kolejne obiekty przyjmowano do UNESCO w latach 2008, 2010, 2014, 2015 (x2), 2018, 2021, 2023 i 2024. W kolejce czeka zaś kolejnych czternaście miejsc! To idealny przykład na zastosowanie popularnego powiedzenia „pieniądze szczęścia nie dają, ale je ułatwiają”.
Abstrahując od powyższego muszę jednak zaznaczyć, że żaden z saudyjskich obiektów UNESCO do których dotarłem, nie znalazł się na tej liście przez przypadek czy „na siłę”. Wszystkie reprezentują miejsca i czasy, które pod względem historycznym jak najbardziej zasłużyły na to wyróżnienie. Dzięki nim podróżując po Półwyspie Arabskim poznajemy niemal zaginioną w świadomości zachodniej cywilizacji historię tego regionu.
Wróćmy jednak do Al Balad. Nie tak wyobrażałem sobie to miejsce, zaskoczyły mnie dwie rzeczy. Po pierwsze tworzące tę zabytkową dzielnicę wielopiętrowe budynki mieszkalne są w bardzo złym stanie: opuszczone w większości przez swoich właścicieli popadają w ruinę; sterczą ku niebu z porozrywanymi oknami i byle jak zabezpieczonymi drzwiami. Wiele z nich opiera swój ciężar na niedbale poustawianych drewnianych podporach tak, jakby w każdej chwili mogły się zawalić.
Łatwo odgadnąć czemu tak się dzieje: błyskawicznie bogacący się za sprawą dobrej polityki gospodarczej dynastii Saudów mieszkańcy tego kraju nie chcą mieszkać w starym budownictwie. Przeprowadzają się więc masowo do nowoczesnych rezydencji, na które stać praktycznie każdego kto ma rządową posadę. Mieszkańcy zrywają niestety w ten sposób z wielowiekową tradycją i tracąc kontakt ze swoimi korzeniami; z tym wszystkim, co było kulturowym spoiwem tego jeszcze zaledwie sto lat temu pół-nomadycznego społeczeństwa . Ten proces odejścia od tradycji wydaje się nieodwracalny, dostrzec go można w każdym miejscu państwa Saudów.
O wiele większe zdziwienie – a nawet przerażenie – wzbudziło we mnie to, co dzieje się w tzw. otulinie obszaru UNESCO. To licząca sobie ponad kilometr kwadratowy powierzchni strefa buforowa otaczająca dzielnicę Al Balad, mająca w zamyśle chronić ją przed zmianami i ingerencją cywilizacji. Jest to pod względem funkcjonalnym przestrzeń o ograniczonej możliwości przebudowy czy inwestycji; wyznaczona po to, żeby ograniczyć zewnętrzne oddziaływania na znajdujący się wewnątrz obiekt UNESCO.
W tym przypadku to jednak tylko teoria. Pamiętacie wstęp do tego artykułu? W świecie Saudów chcieć znaczy móc. Nie po to jesteśmy miliarderami, żeby prosić o jakieś zezwolenia niczym biedni milionerzy! Bycie miliarderem zobowiązuje do wyjątkowości – i dlatego żadne strefy ochronne nie będą nam mówiły jak mamy żyć! Tak się robi remonty!
Podczas naszej wizyty w Jeddah dziesiątki buldożerów, koparek, dźwigów i walców dosłownie zmiatały z powierzchni ziemi całe kwartały zabytkowych domów przylegających do Al Balad. Z góry przepraszam za porównanie, ale nie przychodzi mi nic bardziej trafnego do głowy – strefa buforowa UNESCO wyglądała jak Warszawa po Powstaniu Warszawskim. To nie jest tak, że ktoś gdzieś wysadzał w powietrze stary dom, lub równał z ziemią zabytkową kamienicę; tutaj budowlańcy poszli na całość: zrównywano do zera – do poziomu gruntu – wszystko jak leci; dziesiątki tysięcy metrów kwadratowych starej zabudowy jednocześnie.
Od naszej wizyty w Jeddah minęły dwa lata. Patrzę dziś na zdjęcia satelitarne zamieszczone na google i widzę, że po zabytkowej hekatombie, której byliśmy świadkami, nie ma już śladu; tak jak i po kwartałach gruzowisk które fotografowałem. Wyburzone dzielnice są dziś pięknymi, obszernymi parkingami, tajemnicze zaułki zamieniły się w centra handlowe otoczone malutkimi parkami, a wąskie uliczki stały się asfaltowymi drogami z marzeń sennych Generalnego Inspektoratu Budowy Dróg i Autostrad. A przecież tyle się mówi o tym, że pieniądze szczęścia nie dają… chyba ci co tak twierdzą, mają ich po prostu za mało.
Trudno powiedzieć co zmieniło się w samym wnętrzu chronionej przez UNESCO dzielnicy Al Balad. Wiem, że muszę wrócić po raz kolejny do Arabii Saudyjskiej, bo kolejne obiekty wkrótce zostaną przyjęte do UNESCO – a skoro chcę zwiedzić je wszystkie na świecie, to nie mogę siedzieć w domu. Jest to trochę wyzwanie Syzyfowe, bo wciąż przybywają nowe i nowe, ale uwierzcie mi: wbrew temu co czytacie każdego dnia w mediach o Arabii Saudyjskiej jest to wspaniały kraj, idealny do kameralnych samodzielnych podróży. Łatwy, przystępny, nowoczesny – a jego mieszkańcy pomocni na każdym kroku. Jeżeli złapiecie na drodze np. gumę w kole, to zawsze ktoś Wam pomoże; nawet skromny milioner zadzwoni po znajomych, żeby przywieźli Wam z garażu helikopterem koło zapasowe. I mówię to całkiem szczerze.
Historyczna Dżudda (Jeddah) położona jest na wschodnim brzegu Morza Czerwonego. Od VII wieku n.e. była głównym portem na szlakach handlowych Oceanu Indyjskiego, kierującym towary do Mekki. Była również bramą dla muzułmańskich pielgrzymów przybywających do Mekki drogą morską. Te dwie role sprawiły, że miasto rozwinęło się w kwitnący ośrodek wielokulturowy, charakteryzujący się charakterystyczną tradycją architektoniczną, w tym domami wieżowymi zbudowanymi pod koniec XIX wieku przez elity handlowe miasta i łączącymi tradycje budowy koralowców przybrzeżnych Morza Czerwonego z wpływami i rzemiosłem wzdłuż szlaków handlowych.
Źródło: whc.unesco.org/en/list/1361/