Tym miejscem jest stojąca pośrodku pola dyniowa farma. To typowy wiejski dom o estetyce XIX-wiecznej Anglii, obleczony ze wszystkich stron… duchami, pajęczynami, ofiarami mordu oraz wszędobylskimi wściekle pomarańczowymi dyniami. Jest wisielec gapiący się na przejeżdżających wprost ze sznura, jest stare ogłoszenie o poszukiwanym mordercy, jest kilka zużytych traktorów. Są beczki, skrzynie, drewniane koła – wszystko, co powinno być na rolniczej farmie.
Podwórko stylizowane jest na miejsce, w którym żyje seryjny morderca. Stare drzwi prowadzą do wnętrza dworku, ale… nie odważyłem się ich otworzyć. Naszła mnie taka myśl: A co, jeżeli to rzeczywiście jest miejsce, w którym ukrywa się genialny złoczyńca pożerający ludzi? Co może być bardziej przenikliwego jak dom szaleńca zamaskowany pod przykrywką… domu szaleńca? Nikt przecież nie potraktuje poważnie pomysłu, że w takim miejscu może naprawdę żyć psychopata – to byłoby zbyt oczywiste. Tymczasem kiedy przywołuję z pamięci utrwalony na kilku fotografiach obraz jestem wręcz pewien, że byłem o krok od stania się kolejną ofiarą Kolekcjonera Kości. Nie wierzycie? To odpowiedzcie mi proszę na proste pytanie: dlaczego w każdym horrorze ofiary same schodzą do ciemnej piwnicy, gdy tylko usłyszą jakieś podejrzane głosy?
I tyle!







