A jednak czasem – mimo obietnic i postanowień – zwiedzić muszę także i kościół. Dlaczego? Cóż… kościoły to niestety jeden z powtarzających się dość często elementów światowej listy dziedzictwa UNESCO. I tak właśnie było w przypadku bohatera dzisiejszego wpisu – Cerkwi Bojańskiej w Sofii. Ponieważ byłem w okolicy – na maratonie w Sofii – to nie pozostało mi nic innego jak zagryźć zęby i zwiedzić.
Cerkiew jest bardzo stara – nawet jak na standardy cerkiewne. Jej najstarsze fragmenty pochodzą z X-XI wieku, czyli z czasów kiedy Cesarstwo Bizantyjskie przymusiło zarówno metodami dyplomatycznymi jak i militarnymi Królestwo Bułgarów do przyjęcia chrześcijaństwa w obrządku wschodnim. Potem świątynię kilkukrotnie rozbudowywano, a wnętrza przemalowywano zabazgrując wcześniejsze dzieła sztuki. Być może dzięki temu właśnie przetrwało wiele tych najstarszych – ukrytych pod nowszymi.
Z zewnątrz cerkiew wygląda zupełnie nijak, przeszlibyście obok i nawet nie zaszczycilibyście jej spojrzeniem. W teorii cała magia dzieje się wewnątrz, gdzie zachowały się owe freski przedstawiające życie z czasów wczesnego chrześcijaństwa – scenki z życia królów, Jezusa, świętych itd. Problem w tym, że takich fresków widziałem już dziesiątki – na Cyprze, w Jordanii, w Turcji. Wszystko w stylu ikonicznym dla mnie wygląda mniej więcej tak samo.
Wnętrze cerkwi odnowiono, ogrodzono, i podświetlono jak na festiwalu. Niestety wprowadzono też całkowity zakaz nagrywania i fotografowania. Niby bo światło szkodzi tysiącletnim malowidłom. Wiem, to prawda, fizyka nie ma przede mną tajemnic – ale jak jednocześnie zrobiono, że nie szkodzi tym malowidłom intensywne światło lamp zainstalowanych wewnątrz? Pewnie odpowiednio dobrano częstotliwość oraz zadbano, by widmo światła było jednorodne. Tak pewnie właśnie jest.
Cerkiew jest jednym z najstarszych obiektów UNESCO – przyjęto ją na listę już w 1979 roku, z imponującym numerem 42. Niemniej nie umiem tego miejsca nikomu polecić; ja zwiedziłem ją ze statystycznej potrzeby, niejako z przymusu. Obiekt nie zachwycił mnie, choć przyznaję, że w dużym stopniu na taką niesprawiedliwą ocenę wpływa wspomniany zakaz fotografowania. Zawsze mnie to rozwściecza; tym bardziej, że wewnątrz stoją osoby z obsługi pilnujące niczym cerbery, by nikt nawet nie wyjął aparatu czy telefonu. Dlatego też w ramach zemsty nie podam żadnych ciekawostek czy innych takich…
Jeżeli mimo wszystko będąc w Sofii zdecydujecie się zwiedzić Cerkiew Bojańską, to bilety kupcie z wyprzedzeniem przez internet. Można je kupić także na miejscu w kasie, ale wtedy czekacie jak matoły na ławeczce aż będzie wolne miejsce w jakiejś grupie. Bo do środka wchodzi się w grupach – max. 8 osobowych z przewodnikiem – i osoby posiadające bilety internetowe mają pierwszeństwo. Mając więc bilety kasowy trzeba więc wykazać się cierpliwością (lub sprytem…)
I tyle. Jak to mówią: plus jeden na koncie.
Położona na obrzeżach Sofii cerkiew Bojańska składa się z trzech budynków. Cerkiew wschodnia została wzniesiona w X wieku, a następnie rozbudowana na początku XIII wieku przez Sebastokratora Kałojana, który nakazał wzniesienie obok niej drugiego, dwukondygnacyjnego budynku. Freski w tej drugiej cerkwi, namalowane w 1259 roku, czynią ją jedną z najważniejszych kolekcji malarstwa średniowiecznego. Zespół uzupełnia trzecia cerkiew, wzniesiona na początku XIX wieku. To miejsce jest jednym z najpełniejszych i najlepiej zachowanych zabytków wschodnioeuropejskiej sztuki średniowiecznej.