Pierwsze drewniane grodzisko powstało w Ciechanowie w zakolu przepływającej przez miasto rzeki Łydyni prawdopodobnie już w X-XI wieku, w okresie kształtowania się Polski Piastów. Miejsce wybrano nieprzypadkowo – obronną budowlę umieszczono na niewielkiej wyspie pośrodku bagien zasilanych wodą z często wylewającej rzeki. Ostatecznie jednak drewniany zamek okazał się niewystarczający – nie gwarantował skutecznej obrony przed coraz bardziej zapalczywymi wrogami.
W związku z tym za czasów Kazimierza Wielkiego – który „zastał Polskę drewnianą, a zostawił murowaną” – rozpoczęto w mieście budowę zamku murowanego. Ponownie wykorzystano dogodną lokalizację i postanowiono wznieść twierdzę pośrodku bagien. Jak jednak wybudować wielki, ciężki, murowany zamek na podmokłym gruncie? Wysepka, na której wcześniej wznosił się drewniany gród, nie była w stanie udźwignąć takiego ciężaru; potrzebny był solidny fundament. Zwrócono się więc ku rzadko stosowanemu w tamtych czasach rozwiązaniu: w dno bagna wbito setki potężnych, dębowych pni, a przestrzeń pomiędzy nimi wypełniono gruzem i kamieniami.
Na tak powstałej pośrodku bagna platformie można było już bezpiecznie rozpocząć budowę zamku. Stoi on po dziś dzień stabilnie, co świadczy o sukcesie Polskich budowniczych sprzed ponad sześciuset lat. Samą zaś skomplikowaną konstrukcję dębowych fundamentów – istny cud ówczesnej inżynierii – możecie zobaczyć na własne oczy zwiedzając dziedziniec zamku: w tutejszym muzeum znajduje się głęboki wykop, w którym odsłonięto fragmenty oryginalnej konstrukcji. Skomplikowana konstrukcja okazała się sukcesem; zamek nigdy nie został zdobyty.
Przy okazji budowy zamku ponownie wyznaczono także lokację Ciechanowa – rozsiane licznie po okolicy wsie otrzymały teraz centralne targowisko oraz rynek. Wszystko to umiejscowiono naprzeciw zamku, po drugiej stronie rzeki. Z zamkowego dziedzińca na nowy rynek miasta prowadził długi, 300-metrowy most biegnący prosto przez Łydynię. Także on został zaprojektowany w sposób ułatwiający obronę: w sytuacji zagrożenia można go było szybko zdemontować. Wtedy jedyną drogą na zamek stawało się otaczające go ze wszystkich stron bagno: atakujący musieli przedzierać się przez nie, brnąc po pierś w wodzie, pod gradem strzał i kamieni spadających na nich z wysokich murów.
Jak już wspomniałem, murowany zamek nigdy nie został zdobyty szturmem, a wydobyte z bagien podczas prac archeologicznych przedmioty wskazują, że takie próby miały miejsce. Odnaleziono między innymi topór, głownię maczugi oraz zatopione krzyżackie miecze.
Zamek był wielokrotnie przybudowywany – najintensywniej w pierwszym okresie swojego istnienia. Dodano i umocniono fosę, podwyższono mury oraz trzy potężne wieże. Ostatecznie jedną z nich rozebrano (tzw. bastion ostatecznej obrony), a mury z pierwotnych 5 metrów wysokości podwyższono do 14 metrów (pozostałe dwie wieże nadbudowano aż do 22 metrów).
Zamek do dziś zachował swoje pokaźne rozmiary: wewnętrzny dziedziniec ma wymiar 48 x 57 metrów. Pierwotnie znajdowały się w nim także zabudowania rezydencjalne książąt mazowieckich, które jednak za sprawą Szwedów nie dotrwały do naszych czasów. Na przełomie lat 70 i 80-tych minionego wieku przeprowadzono za to kompleksowe prace konserwacyjne i przywrócono zamkowi dawną świetność. W jego wnętrzu znajduje się obecnie Muzeum Szlachty Mazowieckiego wraz z siedzibą grupy rekonstrukcyjnej – Chorągwi Rycerstwa Ziemi Ciechanowskiej.
17 grudnia 1942 roku na Zamku w Ciechanowie doszło do publicznej egzekucji; powieszono czterech żołnierzy Armii Krajowej. Wydarzenie to upamiętnia głaz stojący na dziedzińcu. Wyryte są na nim imiona i nazwiska powieszonych przez Niemców żołnierzy: Kazimiery Grzelak, Zenobii Jelińskiej, Tadeusza Jureckiego oraz Bolesława Nodzykowskiego. Nazwisk na głazie jest jednak pięć… Jako piąty został zabity wylosowany wśród zatrzymanych podczas łapanki mieszkaniec Ciechanowa, 33-letni Roman Konwerski. Niemcy kazali mu dokonać egzekucji na Polskich żołnierzach poprzez odtrącenie stołków pod szubienicą, na których stali skazańcy. Odmówił on słowami „Braci swych wieszać nie będę”. Za te słowa został przez hitlerowskich oprawców zamordowany w obozie koncentracyjnym w Mauthausen.
Legendy
Pierwsza z legend opowiada o złym i chciwym rycerzu, który miał kiedyś mieszkać na zamku. Czując nadchodzącą śmierć zakopał on na dziedzińcu (lub w tutejszych bagnach – są różne wersje legendy) skarb. Wkrótce powrócił do żywych pod postacią potężnego, czarnego psa włóczącego się po okolicznych bagnach. Wg legendy – gdy znajdzie się śmiałek, który odważy się pogłaskać tego psa o północy – ów wskaże mu miejsce zakopania skarbu.
Druga z legend jest o wiele bardziej rozbudowana. W XV wieku pewien zamkowy rzemieślnik, odpowiedzialny za zamykanie bramy oraz podnoszenie i opuszczanie mostu zwodzonego, miał piękną ale głupią córkę. Wielu próbowało ją w sobie rozkochać, ta jednak zainteresowana była tylko swoją urodą. W końcu jednemu z młodzieńców udała się sztuka uwodzenia; przed weselem jednak dziewczyna postawiła warunek – nie będą mieli dzieci. Dzieci – jak oświadczyła – zaszkodziłyby jej urodzie i jego miłości do niej.
Młodzieniec nie zgodził się na ten warunek, a do wesela nie doszło. Rozwścieczona dziewczyna poszła nad rzekę Łydynię wypłakać się nad jej brzegiem. Napotkała tam niczemu niewinną staruszkę, na której wyładowała swą złość. Miała jednak pecha: staruszka okazała się czarownicą, która zamieniła ją w żabę. Ten, kto odnajdzie teraz odpowiednią żabkę, i ją pocałuje – odczaruję piękną, choć głupią dziewczynę. Niestety jest to zadanie o tyle trudne, że bagna wciąż są pełne i wody, i żab. Więc zadanie jest bardzo trudne a szansa na pocałowanie odpowiedniej żaby niewielka…
Zamek możecie zwiedzać – szczegóły znajdziecie na stronie zamekwciechanowie.pl