Do więzienia w Łęczycy trafiłem nieco przypadkiem; przejazdem – podczas powrotu z jednej z moich licznych podróży. Więzienie otoczone jest wysokim, około 4-5 metrowej wysokości murem, ale jego główny budynek – masywna czteropiętrowa budowla – i tak widoczny jest z daleka. Zatrzymałem się by obejrzeć kolorowe graffiti zajmujące dużą część opasających więzienie murów. Pod wpływem impulsu zjechałem na parking i zrobiłem kilkanaście zdjęć. Wiele przygód zaczyna się właśnie w ten sposób – zupełnie przypadkiem…
Moją uwagę przyciągnęła gruba lina luźno zwisająca z murów. Po chwila namysłu uznałem, że wspięcie się po niej na ogrodzenie przekracza jednak moje fizyczne możliwości. Wyznaję zasadę, że istnieją trzy sposoby, by dostać się do dowolnego zamkniętego budynku: górą, dołem oraz „po prośbie”. Doświadczenie nauczyło mnie, że zwykle właśnie ta trzecia metoda jest najskuteczniejsza.
Obszedłem więzienie dookoła i przy jednej z ulic spotkałem robotników budowlanych. Coś tam majstrowali po swojemu – zajęci byli noszeniem desek, układaniem worków cementu oraz wykonywaniem wszystkich tych rzeczy, którymi zwykle zajmują się robotnicy budowlani. Ich plac budowy przypadkiem przylegał do murów więzienia. Tego właśnie szukałem!
– Panowie, a co Wy tutaj robicie?
– Budujemy. A czemu Pan pyta?
– To więzienie za Wami jest zamknięte?
– Tak, zamknięte.
– A macie do niego jakieś tajne wejście? Te drzwi na przykład za tą wywrotką?
Rozmowa to najbardziej pierwotna, często niedoceniana metoda uzyskania odpowiedzi na różnorodne pytania. Gdyby ludzie ze sobą rozmawiali to myślę, że świat byłby dużo prostszy.
– Przez te drzwi nie można wchodzić.
– Aha. Rozumiem. A jak zapłacę?
– A to inna sprawa!
Trochę się pośmialiśmy. Miałem wrażenie, że stałem się ciekawostką bo panowie zrobili sobie przerwę na papierosa. Ja nie palę, co niestety nieco zburzyło rodzącą się integrację.
– To więzienie jest… wie Pan… ludzie raczej chcą wyjść niż tam wejść…
– Wiem, wiem. Ale skoro i tak zamknięte, to chciałbym tam zrobić kilka zdjęć. Dam stówę.
– Stówkę?
– Tak, stówkę. Panowie mnie wpuścicie przez te drzwi, a ja za 30 minut będę z powrotem.
Wiecie… to nie jest tak, że chciałem coś kombinować. Zadaję proste pytania, i lubię proste odpowiedzi. I taką też odpowiedź otrzymałem.
– Nie uda się Panu. Nawet odradzamy. Tam jest monitoring i alarmy, cały obiekt jest pilnowany.
– A może Panowie wiecie chociaż, kto jest teraz właścicielem tego więzienia?
– Niech Pan spróbuje w Starostwie. Tam coś powinni wiedzieć.
W ten oto sposób, kulturalnie i zgodnie z prawem tydzień później znowu pojawiłem się w Łęczycy. Tym razem byłem już porządnie przygotowany na zwiedzanie. Pamiętajcie: zwykle wystarczy po prostu poprosić. Zapytać i poprosić.
Historia tego miejsca – Zakładu Karnego w Łęczycy – rozpoczęła się pod koniec XIII wieku. Wtedy to na terenie nowo lokowanego miasta Łęczycy pojawiły się pierwsze zabudowania związane z przyszłym Klasztorem Dominikanów. Ślady po tych pierwszych, najstarszych konstrukcjach ukryte są dziś głęboko w ziemi. Ale już kilkadziesiąt lat później – około 1341 roku – wybudowano w tym miejscu murowaną świątynię oraz otaczające ją kamienne i ceglane zabudowania klasztorne. Mniej więcej w tym samym czasie Król Kazimierz Wielki (ten od likwidacji „Polski drewnianej”) wybudował nieopodal Zamek Królewski w Łęczycy. Obie budowle – klasztor i zamek – wpisały się wspólnie w zarys murów obronnych otaczających całe miasto.
Klasztor szybko się rozwijał, i wkrótce stał się jednym z najważniejszych tego typu miejsc nie tylko na Mazowszu, ale i w całej ówczesnej Polsce. O tym jak ważne na mapie naszego kraju było to miejsce świadczyć może choćby fakt, że stąd właśnie, z Łęczycy, wyruszył w kierunku azjatyckich gór Karakorum pierwszy Polski podróżnik – Benedykt Polak. Dotarł on podczas swojej wyprawy aż do Mongolii, i jako pierwszy wrócił do Europy z informacjami o zbudowanym tam kilkadziesiąt lat wcześniej imperium Czyngis-Chana.
Co niezwykłe – te średniowieczne zabudowania klasztorne przetrwały do dziś. Zakład Karny w Łęczycy niejako nadbudowano „nad” starą częścią klasztoru. Najdawniejsze pomieszczenia (ściany, posadzki, piwnice) znajdują się obecnie WEWNĄTRZ więzienia. Widać to doskonale w niektórych celach – wieńczą je średniowieczne łukowe sklepienia oraz nad wyraz grube mury…
Po III rozbiorze Polski i utracie przez nasz kraj niepodległości Klasztor Dominikanów znalazł się na terenie zaboru pruskiego. W 1799 roku został on „znacjonalizowany” i trafił w ręce zaborców. Ci szukając sposobu na zagospodarowanie budowli zdecydowali się zmienić jej przeznaczenie: w dotychczasowym klasztorze utworzono więzienie.
Więzienie w Łęczycy było początkowo nieduże – więźniów przetrzymywano w istniejących już pomieszczeniach. Nawet dziś niektóre z cel mieszczą się właśnie w tych poklasztornych celach; wystarczy zdrapać tynk ze ścian by „dokopać się” do średniowiecznych cegieł i gotyckich kolumn…
Z biegiem lat więzienie rozbudowywano. Zamiast jednak wyburzyć stare mury, zaborcy nadbudowali nowe piętra bezpośrednio nad klasztorem. W efekcie otrzymaliśmy niepowtarzalną budowlę: duży blok więzienny, którego najstarsza część – przyziemie – jest dawnym kościołem.
Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości więzienie pozostało przy swojej dotychczasowej roli. Lata międzywojenne charakteryzowały się bardzo dużą ilością przetrzymywanych tutaj więźniów; jak podają źródła zdarzało się, że odbywało w tym miejscu karę jednocześnie nawet 1200 osób. Nieco „luźniej” było już w latach powojennych; pomimo to – ze względu na pogarszający się stan techniczny budynku – Zakład Kary w Łęczycy uważano za jedno z najcięższych więzień w naszym kraju. W tamtych czasach przebywało tutaj około 450-460 skazanych.
W nocy z 12 na 13 grudnia 1981 roku (w chwili ogłoszenia Stanu Wojennego) wszyscy więźniowie z Łęczycy zostali wywiezieni do innych jednostek penitencjarnych. W ciągu kilku kolejnych dni więzienie zapełniło się nową grupą więźniów: byli to internowanymi działacze opozycji, w większości należący do NSZZ „Solidarność”. W kilkuosobowych celach oczekiwali oni – pod specjalnym nadzorem – na dalsze kroki ze strony władz komunistycznych.
W chwili upadku komunizmu główny budynek Łęczyckiego więzienia miał już bardzo długą historię. Z każdym kolejnym rokiem warunki socjalne pogarszały się, a i utrzymanie obiektu w ścisłym centrum miasta było coraz bardziej problematyczne. W końcu podjęto decyzję o likwidacji ZK Łęczyca. Więzienie zamknięto w 2006 roku, po ponad 200 latach istnienia.
Zabudowania wraz z przyległym terenem trafiły pod skrzydła Starostwa Powiatowego w Łęczycy. Przez kilka lat realizowano pomysł udostępnienia bloku więziennego zwiedzającym jako nietypowej atrakcji turystycznej; większość zdjęć które znajdziecie w Internecie pochodzi właśnie z tamtych czasów. Ostatecznie po kilku latach możliwość zwiedzania budynków została zawieszona.
Starostwo próbowało także sprzedać stare więzienie: na cele hotelowe, biurowe lub handlowe. Jednak pomimo nagłośnienia oferty w mediach ogólnokrajowych – i pomimo atrakcyjnej ceny wynoszącej 1.7 miliona złotych (można było otrzymać dodatkowy rabat od tej ceny!) – nie udało się znaleźć nabywcy. Przyczyną takiego stanu rzeczy były aspekty archeologiczne oraz wymogi związane z ochroną zabytków: wewnątrz więziennego bloku wciąż znajdują się średniowieczne fragmenty klasztoru Dominikanów. Nieznane niespodzianki czekają na nowego właściciela zarówno pod budynkiem, jak i pod więziennym placem – prowadzone są tu okresowe badania archeologiczne i przed ich zakończeniem trudno jest mówić o możliwej przyszłości obiektu. Istnieją nawet poważne poszlaki wskazujące na to, że w miejscu tym mogli zostać pochowani członkowie Dynastii Piastów.
Dopóki sprawy „archeologiczne” nie zostaną wyjaśnione trudno jest spodziewać się, że znajdzie się inwestor gotów przeznaczyć znaczne fundusze na renowację więzienia. Bez wątpienia potencjał jest ogromny; wyobraźcie sobie choćby hotel zaprojektowany w stylu „więziennym”. Niestety w Polsce wciąż większość z nas woli korzystać z usług bezdusznych, sieciowych hoteli. Przedkładamy zwykłość nad niezwykłość…
Z więzienia w Łęczycy podobno nikt nigdy nie uciekł. Owszem, próbowano… ale wszystkie „oficjalne” próby zakończyły się niepowodzeniem. Grupa więźniów osadzonych na parterze próbowała podkopu; niestety czekała ich niemiła niespodzianka – po wielu dniach dokopali się do kamiennych fundamentów klasztoru, których nie byli w stanie pokonać. W latach osiemdziesiątych trzech więźniów podpaliło swoją celę licząc na to, że uda im się uciec podczas wywołanego zamieszania. Dwóch zginęło w płomieniach. Ostatnia z prób miała miejsce na więziennym dziedzińcu – uciekinier wspiął się na ogrodzenie, jednak pechowo zaplątał się w drut kolczasty i spadł bezwładnie po drugiej stronie muru łamiąc sobie kończyny.
Zwiedzenie więzienia zajęło mi trzy godziny – zapraszam Was gorąco do obejrzenia filmu, który powstał w jego mrocznych, tajemniczych wnętrzach. Trzy godziny to całkiem dużo czasu… jednak niektórzy w tym miejscu spędzili nawet 25 lat.
PS. Dziękuję Starostwu Powiatowemu w Łęczycy za umożliwienie zwiedzenia obiektu. Osobno dziękuję także Panu Januszowi Jankowskiemu z Wydziału Promocji, Kultury i Sportu, który okazał się niezastąpioną kopalnią wiedzy na temat historii tego miejsca.