Takie „stare” muzea mają swój niepodważalny klimat, choć trudno im rywalizować z dzisiejszymi obiektami. Niespodziewanie muzeum utrzymane w podobnym do Kairskiego stylu znalazłem także w Warszawie – w Pałacu Kultury i Nauki. Zapraszam was na szybką wycieczkę do Muzeum Ewolucji!
Pełna nazwa placówki brzmi: Muzeum Ewolucji Instytutu Paleobiologii Polskiej Akademii Nauk. Początki istnienia wystawy w Pałacu Kultury nikną w mrokach średniowiecza (to oczywiście żart!) – po raz pierwszy paleobiolodzy zawitali w to miejsce już w 1968 roku, a więc zaledwie w trzynaście lat po ukończeniu jego budowy. Wtedy to własnie profesor Zofia Kielan-Jaworowska zorganizowała w tutejszych salach wystawę okolicznościową pod tytułem „Dinozaury z Pustyni Gobi„. Była to okazja do zaprezentowania dorobku polskich wypraw poszukiwawczych penetrujących tereny Mongolii – regionu niezwykle bogatego w znaleziska, gdyż do dziś pustynia Gobi dostarcza niezliczonych prehistorycznych artefaktów i jest jednym z najważniejszych miejsc na światowej mapie paleobiologów.
Ta pierwsza wystawia czynna była aż przez szesnaście lat – do 1984 roku. Wtedy to sale zmieniły właściciela i trafiły pod skrzydła Instytutu Paleobiologii PAN (wcześniej należały do Instytutu Zoologii); przy okazji tej zmiany nadano także ekspozycji nową nazwę: stałą wystawę zastąpiło Muzeum Ewolucji.
Już rok później goście odwiedzający Pałac Kultury i Nauki mogli zobaczyć zmiany, czyli nową wystawę pt. „Ewolucja na lądach„. Muzeum powoli ale systematycznie zapełniało się nowymi okazami przywiezionymi z pustyni Gobi i jej peryferiów. Prawdziwym przełomem było jednak odnalezienie cmentarzyska gadów z okresu triasu w Polsce – w Krasiejowie k. Opola. Część z tamtejszych znalezisk (prezentujących najstarszych przodków późniejszych dinozaurów) trafiła po badaniach na stałe właśnie do Warszawy; w podziemiach Pałacu Kultury obejrzeć je można do dnia dzisiejszego.
Jak już zapewne się domyślacie muzeum nie posiada na wskroś nowoczesnych ekspozycji; nie ma tutaj projektorów ultra-hd, głośników surround ani obracających głowy i rozwierających paszcze pełne zębów zdalnie sterowanych dinozaurów. To muzeum w starym, dobrym stylu – niemal egipskim. Ten właśnie styl strasznie mi się od pewnego czasu podoba; być może mam przesyt nowoczesności – zamiast atakującej ze wszystkich stron holo-wizji wolę tradycyjne drewniane gabloty z eksponatami.
W kilku przylegających do siebie całkiem sporych salach znajdziecie wystawy tematyczne wraz z kilkoma wspaniałymi rekonstrukcjami: największe wrażenie robią oczywiście dinozaury. Palmę pierwszeństwa dzierży zajmujący całą salę szkielet zauropoda, niewiele ustępuje mu azjatycki (mongolski) kuzyn potężnego T-Rexa, czyli Tarbozaur.
To zaledwie początek zwiedzania: czeka na was zarówno Lucy – „pramatka” ludzkości – jak i bliższe naszym czasom znaleziska; choćby kości prażubrów zamieszkujących tysiące lat temu ziemie dzisiejszej Polski. Oczywiście nie ominą waszej uwagi dinozaury ze wspomnianego Krasiejowa, a wędrówkę skończycie w sali z nową ekspozycją poświęconą oceanom i wyjściu życia na ląd. W wejściu do tej sali przywita was zaś legendarna Latimeria; drapieżna ryba, która jak uważano wymarła 70-60 milionów lat temu… za taką ją uważano aż do 1938 roku, kiedy to u brzegów Kanału Mozambickiego natrafiono na żywe egzemplarze.
Muzeum Ewolucji jest placówką naukową, więc możecie liczyć tutaj na szereg dodatkowych atrakcji – mam wrażenie, że profilowanych pod choć trochę zorientowanego w prehistorii odbiorcę (co mi osobiście absolutnie nie przeszkadza). Dzieci będą dobrze się bawić przez kilkanaście minut, natomiast mi zwiedzanie zajęło prawie godzinę – a i tak mam wyrzuty sumienia, że ze względu na brak czasu musiałem zwiedzić ekspozycję i zgromadzone w muzeum zbiory w ekspresowym tempie.
Wizytę polecam wszystkim, którzy są ciekawi świata; bilet kosztuje 20 złotych, a muzeum jest czynne od wtorku do soboty w godzinach od 08:00 do 16:00, i w niedzielę od 10:00 do 15:00. W poniedziałki muzeum jest nieczynne.
Więcej informacji znajdziecie na stronie muzeumewolucji.pl