Do owego jeziora pielgrzymowali Buddowie, jogini, pustelnicy oraz różne istoty niebiańskie – po to, by dokonać w nim rytualnej ablucji. Pięciu Wielkich Buddów siedziało na pięciu brzegach jeziora wpatrując się w ów niezwykły lotos, świecący pierwotnym światłem zwanym Jyotirupa. Rosnący na wyspie kwiat był jednak niedostępny dla ludzi, więc pewnego razu Budda Mañjuśrīkumārabhūta postanowił osuszyć jezioro. Zrobił to przebijając góry mieczem i pozwalając, by przez powstałą wyrwę wody jeziora mogły odpłynąć. W ten sposób cała Dolina Katmandu została osuszona, a wyspa zmieniła się w samotne wzgórze.
Kiedy wzniesienie wraz z rosnącym na niej magicznym Kwiatem Lotosu stało się dostępne, rozpoczęły się pielgrzymki ludzi. Zapanowało zamieszanie i chaos, bo wszyscy chcieli dotknąć jednego z tysiąca płatków. Wtedy Król Bengalu Prachandadev postanowił zbudować na szczycie wzgórza Wielką Stupę, która miała ochronić boskie światło. Po jej wzniesieniu promieniujący energią Lotos został zamknięty wewnątrz budowli i znikł sprzed ludzkiego wzroku.
Po głębszym zastanowieniu można dojść do przekonania, że w gruncie rzeczy jest to bardzo smutna legenda. Idealny pierwotny świat zostaje przekonstruowany i zniszczony w imię ułatwień, a na skutek okiełznania przez człowieka natury zostają z niego wygnane mityczne stworzenia, z którymi kiedyś dzieliliśmy planetę. To, co było wcześniej widoczne i dostępne na wyciągnięcie dłoni, zostaje przez religie – rozumiane jako struktura pośrednicząca – obudowane i ukryte; staje się niedostępne. Dzięki uzyskanej kontroli nad sacrum wyznania zawłaszczają prawo do decydowania o tym, kto i na jakich warunkach może dostąpić ujrzenia światła boskości. Pierwotna emanacja energii staje się artefaktem mającym właściciela, opiekunów oraz nadzorców. W ten sposób we wszystkich niemal religiach świata dostęp do boskości staje się limitowany, uznaniowy i zależny od pośredników.
Wyspa z legendy istnieje do dziś, choć obecnie ma formę porośniętego lasem wzgórza wyrastającego niemal w samym centrum 4-milionowej metropolii jaką jest Katmandu. Stolica Nepalu zajmuje dolinę i oplata dno dawnego jeziora gęstą siecią ulic, dzielnic oraz sieci kanałów. Wstęp na wzgórze stał się płatny – obywatele krajów SAARC (czyli między innymi Nepalu, Indii, Pakistanu, Bangladeszu, Sri Lanki) płacą za wejście równowartość półtora złotego, a turyści z dalekiego świata (Europy, Ameryki itd.) około 5 złotych. Taka jest cena dostąpienia zaszczytu zbliżenia się do jednego z najświętszych miejsc buddyzmu.
Kilkaset szerokich schodów wiedzie na szczyt wzgórza. Las porastający jego zbocza opanowały stada małp liczące setki osobników – stąd inna nazwa używana głównie przez turystów – Świątynia Małp. Zwierzęta te są rozwydrzone, agresywne, bardzo spostrzegawcze i pewne siebie. Bezwzględnie atakują każdego u kogo zobaczą coś, co w ich przekonaniu nadaje się do zjedzenia. Dlatego też wchodząc do góry zadbajcie o to, byście nie mieli przy sobie nic, co mogłoby sprowokować małpy do ataku. Nie są głodne i nie trzeba ich dokarmiać – zajmują się tym przeszkolone osoby.
Pierwsze co zobaczymy po wejściu na szczyt to ogromnych rozmiarów Wadżra (Vajra), czyli berło zakończone dwoma skręconymi, kulistymi głowicami. Uzupełnione o tybetański dzwonek staje się ono bronią Indry – Króla Bogów, wedyjskiego władcy ziemi i niebios. Według wierzeń odpowiednio użyty mechanizm jest najpotężniejszą bronią w całym wszechświecie.
Zwieńczenie wzgórza zajmuje tzw. Wielka Stupa czyli wysoka kopuła otoczona posągami pięciu pierwotnych Buddów, którzy medytowali na brzegach jeziora wpatrując się w Kwiat Lotosu. Na stupie znajduje się kwadratowa konstrukcja z oczami Buddy patrzącymi na wszystkie cztery strony świata. Całość budowli wieńczy trzynaście stopni nawiązujących do trzynastu etapów prowadzących do Nirwany, stanu wyrwania się z kręgu narodzin i śmierci.
Na szczycie jest także wiele… sklepów i kramów z pamiątkami. Można kupić wszelakiego rodzaju asortyment z grupy mydło i powidło. Są też obowiązkowe ręcznie robione mandale, posążki, obrazy – a nawet pokarm dla małp. Spacer po tym miejscu zajmuje około godziny (łącznie z czasem niezbędnym na pokonanie długich schodów), chyba że w planach macie kontemplację tutejszej energii. Ja osobiście niczego nie odczułem, choć do Swayambhu Mahachaitya – Świątyni Małp – pielgrzymują każdego miesiąca dziesiątki tysięcy mieszkańców zarówno Nepalu jak i ościennych krajów.
Tradycja podróży do Doliny Katmandu utrzymuje się już od ponad dwóch tysięcy lat. Docierali tu nie tylko mistrzowie duchowi z Indii i Tybetu, ale także sam Cesarz Ashoka, który zatrzymał się tu w III wieku przed naszą erą. Lista królów, którzy rozmyślali nad wszechświatem medytując na wzgórzu także jest bardzo długa. Wielu z nich podejmowało się roli odnowicieli i rekonstruktorów budowli, a niektórzy z nich postanowili nawet osiedlić się u stóp wzgórza, i tu właśnie dokonali żywota.
Mnie najbardziej zaintrygowało pytanie o to, co stało się z ludźmi-wężami zamieszkującymi jezioro w czasach, gdy Dolina Katmandu była jeszcze zalana wodą. Czy wrócili do swojego świata, wg mitów mieszczącego się w podziemnym królestwie pod naszym wszechświatem? Nagowie przedstawiani byli jako ludzie o wężowym tułowiu, ale czasem także jako istoty o ludzkiej twarzy i włosach z węży. Czyżby część z nich po osuszeniu jeziora wywędrowała na zachód i dotarła do starożytnej Grecji, gdzie objawili się jako upiorne meduzy?
Świątynia Małp to piękne miejsce na spacer.
I tyle.
Dziedzictwo kulturowe Doliny Katmandu ilustruje siedem grup zabytków i budowli, które prezentują pełen wachlarz historycznych i artystycznych osiągnięć, z których Dolina Katmandu słynie na całym świecie. Wśród nich znajdują się place Durbar w Hanuman Dhoka (Katmandu), Patan i Bhaktapur, buddyjskie stupy Swayambhu i Bauddhanath oraz hinduskie świątynie Paszupati i Changu Narajan.