Przez całe tysiąclecia najdłuższa rzeka naszej planety wylewała z godną podziwu punktualnością. Poziom wód Nilu zaczynał wzrastać w drugiej połowie lipca, by osiągnąć najwyższy stan pod koniec sierpnia. Każdego roku powódź trwała do końca pierwszej kwadry października, a następnie woda zaczynała powoli opadać; trwało to aż do kwietnia następnego roku. Wylew pozostawiał po sobie doskonale nawodnioną i gotową pod uprawę warstwę ziemi – tzw. aluwium.
Dzięki tak uzyskanej żyzności plony można było zbierać nawet trzy razy do roku – co było niezwykle ważne przy dramatycznie wręcz ograniczonej powierzchni upraw. Pamiętajmy, że Egipt to głównie pustynia – martwa, zabójcza, wypalona słońcem. Pod rolnictwo, które musiało wyżywić całą populację kraju faraonów, nadawały się tylko te tereny, których dotyczyła coroczna powódź – Dolina Nilu. A choć ciągnie się ona przez ponad dwa tysiące kilometrów, to ma zaledwie kilkaset metrów szerokości (maksymalnie 2-3 kilometry). Transport wody poza dolinę wymagał zastosowania drogiej i pracochłonnej hydro-inżynierii; natomiast wylewy Nilu użyźniały pola zalewowe zupełnie za darmo.
Nil był prawdziwym darem od bogów zapewniającym Egiptowi potęgę – ale w tym boskim cudzie był jeden błąd: nigdy nie było wiadomo jaki poziom osiągną wylewy. W wąskiej dolinie każda, nawet niewielka zmiana dynamiki corocznej świętej powodzi mogła mieć tragiczne skutki.
Zbyt niski wylew powodował głód: tam gdzie woda nie dotarła, ziemia zamieniała się w twardą skorupę, a powierzchnia użyźnionych i nawodnionych pól była zbyt mała, by wydać wystarczające do wykarmienia całej populacji plony. Jednak tak samo groźny był zbyt duży wylew: przy wielkiej powodzi zniszczeniu ulegały warsztaty, wioski, infrastruktura – wszystko, co cywilizacja zbudowała w Dolinie Nilu. Wielka woda spływała także wolniej; więc nie dość, że skracał się cykl wegetacji, to jeszcze stojąca dłużej woda stawała się wylęgarnią malarii i chorób niosących śmierć.
Egipcjanie przez tysiące lat nie wiedzieli, skąd biorą się regularne wylewy ich rzeki. Nil ma 6853 kilometry długości (inne źródła podają, że 6650 km) i nawet w czasach największego zasięgu Imperium Faraonów ich władza sięgała nie dalej niż do starożytnej Nubii, czyli Kraju Kusz, do krainy złota. Tam, na krańcu znanego Egipcjanom świata, pomiędzy V a VI kataraktą Nil dzielił się na dwie osobne rzeki – na Nil Biały i Nil Błękitny. Docierały tu wprawdzie egipskie ekspedycje wojskowe i handlowe, ale do źródeł Nilu leżących w jednym z dopływów Jeziora Wiktorii (dzisiejsza Uganda) wciąż było ponad dwa tysiące kilometrów. I choć owych tajemniczych źródeł rzeki szukano już w czasach Nerona, to odnaleziono je dopiero w drugiej połowie XIX wieku.
Nie wiedząc przez jakie krainy płynie Nil Egipcjanie nie mogli znać przyczyn jego wylewów. Czy była to sprawka Bogów? Jakiś ogromny mityczny wodny potwór? A może za powodzie odpowiadał tajemniczy wodospad leżąc za ostatnią kataraktą? Ich geograficzna wiedza nie sięgała wystarczająco daleko na południe Afryki – a to właśnie geografia udziela odpowiedzi na najważniejsze pytanie dotyczące świętej rzeki. Coroczne regularne wylewy Nilu są wynikiem majowych monsunów nawiedzających każdego roku Wyżynę Etiopską. Kiedy monsuny są słabe, pół roku później w Egipcie panuje susza i głód. Gdy monsuny są silne, trzy tysiące kilometrów dalej na północ Egipt tonie w powodzi.
Egipcjanie oczywiście nie mogli wiedzieć jak silne są monsuny w odległej i nieznanej im krainie. Mogli jednak monitorować stan rzeki w Dolinie Nilu, i na tej podstawie przewidzieć jaka będzie sytuacja za kilka lub kilkanaście tygodni. W tym celu wznosili na rzece specjalne urządzenia pomiarowe – i porównując odczyty z zapisami historycznymi mogli określić, czy czeka ich niski wylew, normalny, czy też zbliża się kolejna katastrofa. Owo urządzenie nazwano Nilometrem.
W starożytności stosowano trzy rodzaje nilometrów. Pierwszym z nich były proste kamienne schody prowadzące w dół ku rzece – zliczając zalane schodki można było określić wysokość lustra wody. Drugą metodą była kolumna (słup) wbita w dno rzeki, na której znajdowały się zaznaczone miarki (na przykład co tzw. egipski łokieć, czyli co około 52 centymetry). Trzecią – najbardziej skomplikowaną metodą – był specjalny kanał odprowadzający wodę z rzeki do specjalnej studni lub zbiornika, w którym dokonywano pomiar.
Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że są to bardzo proste metody. Jednak pamiętać należy, że aby uzyskany pomiar był miarodajny (a więc aby mógł zostać wykorzystany do przewidywania poziomu wylewu rzeki) przez setki lat warunki odczytu musiały być niezmienne. Tymczasem Nil stale się zamulał (a więc słupy pomiarowe traciły kalibrację), urządzenie mogło zapadać się w gruncie, a i same podziałki ulegały z czasem uszkodzeniom.
Jak pisał żyjący w latach 63 p.n.e. – 24 p.n.e. grecki historyk i geograf Strabon w swoim dziele Geografia (XVII, 1):
[…] Nilometr to studnia zbudowana z kwadratowych kamieni, na których znajdują się znaki wskazujące na wylew Nilu, ponieważ woda w studni podnosiła się i opadała zgodnie z poziomem wody w rzece. Dlatego na ścianie znajdują się znaki, które inspektorzy badają, a ich obserwacje przekazywane są reszcie ludności. Z tych znaków wiedzą oni bowiem z dużym wyprzedzeniem, kiedy nastąpi kolejny wylew. Informacja ta jest przydatna dla rolników i do regulowania podziału dochodów publicznych, ponieważ dochody są tym wyższe, im większa jest powódź […]
Punkty pomiaru stanu wody wznoszono w wielu krytycznych dla całej cywilizacji miejscach. Dla każdego z tych punktów trzeba było sporządzić osobne tablice statystyczne pozwalające porównać odczyty z historycznymi zapisami. I tak na przykład typowa wysokość wylewów w Asuanie miała 45 stóp (14 metrów), w Luksorze 38 stóp (12 metrów) a w Kairze 25 stóp (7 i pół metra). Duże odstępstwa od normy oznaczały zbliżającą się katastrofę.
Nadchodzący wylew miał znaczenie nie tylko rolnicze, ale także finansowe. Na podstawie oceny z nilometrów ustalano wysokość wielu lokalnych podatków, dyktowano obowiązujące ceny produktów i wynagrodzeń. Gdy Nil wylewał zgodnie z modlitwami, kraj czekał dostatni rok – można było więc nałożyć wyższe podatki, a ponieważ zapasy były niezagrożone, to i ceny żywności spadały. Państwo nie musiało interwencyjnie wydawać pieniędzy, więc mogło więcej zapłacić na przykład kamieniarzom i zlecić wznoszenie kolejnych świątyń. Gdy nadchodziła susza – ceny żywności szalały, a namiestnicy gromadzili zapasy by ulokować je w magazynach. Gdy zaś widziano oznaki – jak to byśmy dziś powiedzieli powodzi stulecia – zarządzano ewakuację.
Odczyty z nilometrów stały się w pewnym momencie informacją tak strategicznie ważną, że zaczęto je ukrywać przed ludem. Dostęp do pomiarów otrzymywali wyłącznie kapłani oraz wyznaczeni do tego celu dworscy dostojnicy; nie trzeba dodawać, że spowodowało to ich szybkie wzbogacanie się – wiedza o tym, co się wkrótce stanie zawsze była warta fortuny. Taki mechanizm działa zresztą także dziś choćby na globalnych giełdach: zyskują ci, którzy dzięki władzy wiedzą, co się za chwilę wydarzy…
I właśnie dlatego najważniejsze (oraz najdokładniejsze) stały się nilometry pośrednie, czyli te, do których w celu wykonania odczytu kierowano wodę specjalnymi kanałami. Takie urządzenie nie stało na środku rzeki, więc pomiar był dyskretny i zapewniał odpowiednią wiedzę temu, kto był upoważniony. Specjalny kanał (zwykle podziemny) prowadził wodę z Nilu do zamkniętej komory, w której ukryty przez wzrokiem ciekawskich znajdował się pręt lub kamienna kolumna pomiarowa. Woda zalewała komorę do poziomu odpowiadającemu rzece, a schodząc po schodach lub opuszczając się na specjalnej linie można było odczytać wynik – i następnie porównać go z tablicami zawierającymi dane historyczne. Te znajdowały się zaś w świątyni lub w pałacu.
Większość nilometrów nie przetrwała próby czasu. Jednym z najlepiej obecnie zachowanych – ale i najnowszych, pochodzących już z czasów, kiedy Egipt dostał się pod władanie arabskie – jest wzniesiony w 715 roku n.e. nilometr w kształcie głębokiej studni, znajdujący się w Kairze, na wyspie Roda (Roda Island). Jest to z wielu powodów urządzenie niezwykłe: jest ono jednym z pierwszych urządzeń wzniesionych przez arabów po ich podboju Egiptu, a jego celem było… odebranie przywileju mierzenia poziomu rzeki chrześcijanom.
Nilometr na wyspie Roda ma kształt głębokiej kamienne studni, obudowanej ze wszystkich stron na kształt niewielkiego budynku (świątyni) z pięknie dekorowanym dachem. Na dno 10 metrowej studni schodzi się po wewnętrznych schodach prowadzących przez kilka odrębnych poziomów. Pośrodku znajduje się masywny słup sięgający powierzchni, zawierający podziałki w łokciach egipskich. Do studni woda doprowadzana była przez cztery kaskadowe podziemne kanały czerpiące wodę wprost z Nilu. Jak głosi instrukcja:
Kiedy poziom wody w studni wynosi ponad 14 łokci, plony będą wystarczające. Kiedy pomiędzy 16 a 17 łokci – będą obfite. Przy 18 łokciach 1/4 Egiptu zostanie zalana, a powyżej – nastąpi epidemia.
Na podstawie tych wskazań dynastia Abbasydów (i ich następcy) ustała podatki aż do początków XVI-wieku n.e.
Obecnie studnia na wyspie Roda jest pusta, gdyż otwory doprowadzające do niej wodę zostały na stałe zamknięte. Nie można zejść na jej dno… chyba, że się bardzo chce – mi się ta sztuka udała, choć spędziłem tam tylko kilka minus (zapraszam na film). Czasy nilometrów przeminęły bezpowrotnie wraz z otwarciem wybudowanej na Nilu Wysokiej Tamy Asuańskiej (Wielkiej Tamy Asuańskiej), która przegradzając rzekę utworzyła olbrzymi zbiornik retencyjny.
W 1970 roku ostatecznie zakończyła się historia wylewów rzeki i od tamtej pory poziom wody w Nilu jest utrzymywany sztucznie, poprzez planowy zrzut wody na tamie. Tak oto zakończyła się historia niezwykłego procesu naturalnego, który stworzył starożytny Egipt – jedną z najstarszych i najpotężniejszych cywilizacji naszego gatunku.
Na koniec tradycyjna ciekawostka: podobną funkcję co nilometry pełniły w Europie tzw. Kamienie Głodowe. Były to specyficzne wodowskazy wbudowane w brzegi niektórych rzek pomiędzy XV a XIX wiekiem. Duży głaz wkopywano głęboko w rzekę tak, aby w normalnych warunkach nie był widoczny; kiedy jednak woda zaczynała opadać kamień pojawiał się ponad falami – i oznaczało to suszę oraz nadchodzącą klęskę głodu. Jeden z takich kamieni w okolicach Debreczyna ma nawet wyrytą inskrypcję: Jeżeli mnie widzisz, płacz. Inny, w Niemczech, ma napis głoszący: Gdy ten kamień zatonie, życie znów nabierze kolorów.
Nilometr na wyspie Roda jest jednym z kilkunastu kolejnych egipskich kandydatur na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.
Egipt nie istniałby bez rzeki Nil i jej okresowych wylewów, które regulowały życie, pracę w polu, święta religijne i cywilne. Brzegi zalewane przez rzekę podczas jej wezbrań przekształcały się w pola uprawne. Zanim zbudowano wielkie współczesne tamy, średnia szerokość tych brzegów wahała się od 100 m w Nubii Sudańskiej do 1000 m w Egipcie. Powodzie były niszczycielskie, gdy przekroczono pewną granicę, gdy były bardzo późne lub gdy nie osiągnęły minimalnego wymaganego poziomu.