W ostatniej chwili organizatorzy ratowali się przyklejając do numerów startowych dwustronne taśmy samoklejące. To jednak nie miało prawa się udać, te taśmy odklejały się już podczas startu. Całe szczęście okazało się, że w Sarajewie istnieje „podziemie agrafkowe” – dzięki temu udało mi się w ostatniej chwili zdobyć dwie agrafki. Więcej szczegółów tej „afery” znajdziecie na filmie – a tak naprawdę, to dzięki Krzysiek!
Zorganizowany po raz drugi Two Cities Marathon okazał się imprezą bardzo kameralną. W pierwszej edycji – co należy podkreślić zorganizowanej w 2020 roku podczas pandemii – wzięło udział 76 uczestników (tylu było finiszerów – zapisanych było ponad dwa razy więcej osób). W edycji drugiej, tegorocznej ad 2021 – metę osiągnęło prawie dwa razy więcej biegaczy: 141 (z czego aż dziesięciu z Polski!) Po raz kolejny potwierdziła się zasada, że nasza nacja jest szczególnie turystycznie rozbiegana.
Skąd nazwa Two Cities Marathon? Pierwsze skojarzenie oczywiście odnosi się do nazwy kraju – Bośnia i Hercegowina. Ale jest ono całkowicie błędne. Sarajewo – stolica BiH – to miasto założone w 1462 roku przez Turków Osmańskich na zachodnim brzegu rzeki Miljacka. Wschodni brzeg rzeki zajęło tzw. „Sarajewo wschodnie” czyli obecnie formalna stolica Republiki Serbskiej, jednej ze składowych Bośni i Hercegowiny.
Musicie wiedzieć, że Bośnia i Hercegowina wcale nie składa się z dwóch tworów: Bośni i Hercegowiny. Ona składa się z BiH oraz właśnie z Republiki Serbskiej. Otrzymała ona swój autonomiczny status ona skutek porozumienia pokojowego kończącego wojnę domową toczoną pomiędzy Bośniakami a Serbami. Jak wiele spraw na Bałkanach nie jest to proste do wytłumaczenia. Stąd więc dwa miasta? – Sarajewo oraz Sarajewo Wschodnie – niby miasto jedno, ale jednak dwa…
Na maraton w Sarajewie przyjechaliśmy w ramach dłuższej wyprawy podróżniczej po Bośni (i Hercegowinie). Maraton rozgrywany był na jednej pętli (brawo!) choć trzeba przyznać, że jego trasa niezbyt prezentuje walory miasta. Tylko pierwsze kilometry maratonu biegną przez centralną część Sarajewa, natomiast potem biegacze pokonują biurowe przedmieścia, zamiejskie parki i tereny rekreacyjne, a po 30 kilometrze – ponownie przedmieścia, choć tym razem mieszkalne. Dopiero ostatnie 3-4 kilometry biegną przez dzielnicę centralną i to tak… raczej… nijak. Trudno więc uznać trasę za szczególnie widowiskową i wykorzystującą walory miasta.
Dopisała nam pogoda: zamiast zapowiadanych 30-stopniowych upałów dzień wcześniej nad Bałkany nadciągnęły chmury dzięki którym podczas zawodów panowała niemal optymalna temperatura do biegania. W godzinach popołudniowych po maratonie lunął deszcz, i istna pompa trwała aż do nocy. Szkoda, że opady nie zaczęły się kilka godzin wcześniej, wtedy maraton stałby się jeszcze bardziej przygodowy!
Organizacyjnie maraton w Sarajewie jest dość przeciętną imprezą. Nie ma np. ani jednego oznaczenia kilometrów, na części punktów jest tylko woda lana z butli, sama trasa też jest dość oszczędnie oznakowana. Maraton nadrabia lokalizacją startu / mety oraz bogatym pakietem startowym – koszulka z tej imprezy jest jedną z najładniejszych w mojej dotychczasowej kolekcji. Za to kibiców na trasie… zero.
Imprezę polecam tym maratończykom, którzy w jej terminie akurat będą uprawiali wakacje na Bałkanach lub kolekcjonują kraje / stolice europejskie i poszukują maratonu w Bośni. To typowo asfaltowy bieg miejski, choć niespodziewanie nieliczny pod względem frekwencji. O atrakcjach czających się w okolicy – na terenie Bośni i Hercegowiny – opowiem już w osobnych artykułach.
I dla dziennikarskiego porządku – miejsca Polaków:
13. Krzysztof Pruciak – 3:14:16
41. Bartlomiej Puzio – 3:54:54
47. Mariusz Gazda – 3:57:51
54. Jerzy Plewniak – 4:06:34
68. Leszek Stachowiak – 4:15:59
82. Grzegorz Krycki – 4:22:59
101. Michał Walczewski – 4:40:20
106. Sebastian Wika – 4:44:24
116. Waldemar Puzio – 5:00:10
140. Pawel Spyt – DNS