Mam dziś dla Was podchwytliwe pytanie: jak myślicie, gdzie mieszkają ludzie? Odpowiecie, że w domach – i będzie to odpowiedź prawidłowa. Jednak domy te mogą być bardzo różne; czasem zupełnie nie przypominają tego, do czego jesteśmy przyzwyczajeni. Owszem – mogą to być osiedla domków jednorodzinnych, blokowiska z wielkiej płyty, czy samotne wiejskie gospodarstwa; ale to u nas, w naszym kręgu kulturowym. Natomiast w wielu miejscach świata odpowiedź na to pytanie może być nieco bardziej zaskakująca. Przykładowo w Tunezji, w historycznym regionie Matmata ludzie mieszkają… pod ziemią. I o tym właśnie będzie dzisiejsza opowieść.

To w jakich warunkach mieszkają ludzie, jak wyglądają ich domostwa oraz z czego zostały skonstruowane zależy od wielu czynników: najważniejsze z nich to dominujący klimat (strefa klimatyczna), dostępność lokalnych materiałów budowlanych oraz uwarunkowania kulturowo-historyczne. Inaczej wyglądają więc domy budowane na terenach zalewowych (domy na palach), inaczej na terenach starożytnej Mezopotamii (tania i łatwo dostępna cegła mułowa), a jeszcze inaczej w dżungli (domy na drzewach). Jeżeli zaś dany region był w swojej historii szczególnie narażony na militarne najazdy – wtedy jego mieszkańcy przenosili się wraz ze swoimi domostwami na szczyty ufortyfikowanych wzgórz.

A co zrobić, jeżeli podczas długich dni panują ekstremalnie wysokie temperatury? Gdy największym zagrożeniem dla ludzi są nie barbarzyńscy sąsiedzi, lecz trwające całymi miesiącami upały? Co zrobić, kiedy wokół nas rozciąga się nie dająca żadnego schronienia kamienista pustynia? Wtedy doskonałym rozwiązaniem w poszukiwaniu miejsca na dom są podziemia. I takie właśnie rozwiązanie wybrali mieszkańcy tunezyjskiego regionu Matmata; od tysięcy lat swoje domy budują pod ziemią.

Matmata leży w środkowej części kraju, tuż przy granicy z mistyczną Saharą. Życie w tym surowym i nieurodzajnym miejscu od zawsze wymagało ciągłych wyrzeczeń i przystosowania się. Jest tu mało pól nadających się pod uprawy, mało łąk na których można wypasać zwierzęta hodowlane, i wiecznie mało wody. Za to zabójczego słońca zawsze jest dużo, a okoliczne wzgórza zaś są za niskie, by dać upragniony cień. I dlatego w poszukiwaniu idealnego miejsca dla swoich domostw zamieszkujący te tereny Berberowie zaczęli kopać w dół.

Koncepcji podziemnych domów sprzyjał teren – miękka, dająca się łatwo ciąć skała osadowa. Wystarczył kawałek zahartowanego w ogniu patyka, lub odpowiednio ukształtowany twardy kamień, by móc ryć wielometrowe tunele. Pogranicze Sahary – które kiedyś było dnem morza – jest dziś suche; więc na przeszkodzie nie stoją ani wody gruntowe, ani sypki i niestabilny piach. W Polsce podziemnego domu nie wykopiecie – ale w Matmacie jest to jak najbardziej możliwe.

Typowy berberyjski dom składa się z głębokiej na 6-8 metrów dziury w ziemi o średnicy kilkunastu metrów, oraz z wykutych w pionowych ścianach tej „studni” pomieszczeń – zarówno mieszkalnych jak i gospodarczych. Pokoje znajdują się zwykle na dwóch poziomach, a dostęp do tych położonych wyżej możliwy jest za sprawą charakterystycznych schodków i sieci korytarzy. Do takiego domostwa nie wchodzi się jednak od góry (jak było to w przypadku starożytnej Mezopotamii), lecz przez schodzący łagodnie w dół długi korytarz wejściowy znajdujący się zazwyczaj kilkadziesiąt metrów poza domem.

Takie domy były nie tylko wielopokoleniowe, ale służyły jednocześnie kilku wspólnie je zamieszkującym spowinowaconym rodzinom. Gdy rodzina rozrastała się – kiedy dorastający synowie zakładali własne rodziny i sprowadzali do domu żony – nic nie stało na przeszkodzie, żeby rozbudować gospodarstwo. Kopano wtedy obok drugą „studnię” i łączono ją z główną siedzibą kolejnych podziemnym chodnikiem. Do dziś można zobaczyć takie połączone siedziby klanowe – składające się z kilku okrągłych sąsiadujących ze sobą dziedzińców i kilkudziesięciu obszernych pomieszczeń.

Wyobrażenie sobie takiego domu jest dość trudne. Pomocne może być zdjęcie lotnicze pokazujące krajobraz miasteczka usiany czymś, co przypomina leje po bombardowaniu: dziury, które widzicie na zdjęciu to właśnie wykopane w ziemi dziedzińce tradycyjnych domów. Jeżeli chcielibyście zobaczyć wnętrza tamtejszych podziemnych hoteli – zapraszam na mój film.

Oczywiście sercem każdego domu był dziedziniec. To tutaj przygotowywano posiłki, spotykano się, pracowano i rozmawiano. W mniej spokojnych czasach na noc do środka zaganiano niewielkie stada zwierząt hodowlanych. Niestety wykopane w ziemi domy choć zapewniały tak pożądany chłód, to nie były bezpieczne – w przypadku napaści ze strony agresywnych plemion przemierzających północną Afrykę mieszkający tutaj Berberowie byli całkowicie bezbronni; dlatego też w okolicznych górach budowali także osady obronne zwane Ksarami i Kasbami – ale to temat na odrębną opowieść.

Kilkadziesiąt lat temu podziemne domy Berberów zostały odkryte dla masowej turystyki. Do Matmaty zaczęły zjeżdżać tłumy turystów złaknionych wyjątkowości tego miejsca; o Matmacie szeroko rozpisywały się wszystkie podróżnicze media. W trwający przez tysiące lat pierwotny spokój mieszkańców wdarły się objazdowe wycieczki autokarowe; gdy Tunezja otworzyła się na świat globalnej turystyki okazało się, że wyspa Djerba  – turystyczny mega-kurort – znajduje się zaledwie 120 kilometrów od Matmaty. Idealna odległość dla fakultatywnych, jednodniowych wycieczek…

Nieduże i zamieszkałe przez zwykłych ludzi miasteczko wręcz zadeptano. Zaopatrzeni w aparaty fotograficzne i telefony turyści stali się udręką lokalnej społeczności. Przestrzenna architektura podziemnych domów sprawia, że każdy przypadkowy przechodzień może zajrzeć swobodnie do środka gospodarstwa; każdy turysta może gapić się do woli z góry na czyjeś życie i robić setki zdjęć. Jednocześnie w późnych latach 90-tych powstało w Matmacie kilka dużych hoteli, absurdalnie niepasujących do otoczenia – typowych kurortów z basenami, stołówkami, mogących jednorazowo pomieścić setki turystów. Hotele pobudowano w samym centrum miasteczka: tak, by ich klienci do niezwykłych berberyjskich domów mieli nie więcej niż kilkadziesiąt metrów spaceru…

Mieszkańcy próbowali się jakoś ratować i zachować choć odrobinę intymności. Prywatności tym dla nich ważniejszej, że nie byli przecież Europejczykami czy Azjatami przywykłymi do codziennych tłumów. Ogradzali więc swoje pola i domy drutem kolczastym, kamieniami, tabliczkami z zakazem wstępu. Ale była to walka z góry skazana na niepowodzenie. Dziś przytłaczająca większość podziemnych domów jest już pusta: stoją zrujnowane, a ich na wpół zasypane dziedzińce przypominają bardziej śmietniki niż starożytną, mającą kilka tysięcy lat historii osadę.

Z kilkuset znajdujących się w Matmacie tradycyjnych domów obecnie zamieszkałych jest już tylko kilkanaście. W zgodzie z tradycją żyją już tylko najbiedniejsi – Ci, których nie stać na wyprowadzkę – oraz bogaci, czyli Ci, którzy postanowili przebudować swoje domy na podziemne hotele. Są one skromne w swojej prostocie, wręcz surowe – ale bezkonkurencyjne jeżeli chodzi o porównanie z nijakimi, brzydkimi, budowanymi wg europejskich schematów nowoczesnymi hotelami-kurortami.

Swoje tragiczne trzy grosze do kultury regionu dorzuciła także światowa kinematografia: to w tutejszych plenerach kręcono odcinki Gwiezdnych Wojen. Dlaczego piszę, że to wkład tragiczny? Patrząc przez pryzmat marketingu jest to hit – można odwiedzić zachowane plany filmowe najsłynniejszej kosmicznej epopei. Problem w tym, że turyści zwykle nie pamiętają nawet tego, że byli w Matmacie – w miejscu o niezwykłej kulturze i historii. W ramach wypłaszczania wakacyjnych wspomnień pamiętają tylko, że byli na planie Gwiezdnych Wojen; reszta to zbędne otoczenie.

Jeżeli dotrzecie kiedyś do Matmaty gorąco polecam zamieszkanie właśnie w takim tradycyjnym domu. U prywatnych właścicieli możecie liczyć na pomoc, sympatię i wyrozumiałość; ważne jest też to, że w ten sposób wspomagacie lokalną społeczność. Hotelików prowadzonych w tradycyjnych domostwach jest zaledwie kilka – ale bardzo łatwo do nich trafić: już na wjeździe do Matmaty na przyjezdnych czekają lokalsi na motocyklach, którzy od razu Was zatrzymają i zaproponują, żebyście jechali za nimi. Zaprowadzą Was do jednego z takich hoteli. Ceny za nocleg to koszt około 80-120 złotych za dobę od osoby (z wyżywieniem)

Oczywiście ruch turystyczny wcale nie jest jedynym odpowiedzialnym za powolny upadek tutejszej „podziemnej” tradycji mieszkaniowej. We wszystkich przewodnikach przeczytacie, że władze Tunezji w ubiegłym wieku starały się przesiedlać mieszkańców Matmaty do bardziej nowoczesnych miast – i że pozostali tylko Ci, którzy nie chcieli zerwać z tradycją. Ale jest to raczej opowieść z gatunku „ku pokrzepieniu serc”. Takie miejsca wyludniają się na całym świecie – młodzi ludzie nie chcą mieszkać tak jak ich rodzice i przodkowie; wolą fabryki, lotniska, puby i wielki świat. Winna temu jest globalizacja; proces, który miał być remedium na wszystkie bolączki świata, a stał się tylko cieniem samego siebie. Nie znam żadnego problemu, który globalizacja rozwiązała – poza problemami, które sama stworzyła.

Matmata stopniowo się wyludnia, i nawet tutejsi mieszkańcy wybierają życie w normalnych domach – kwadratowych klockach stojących na powierzchni. Widzimy tu węża zjadającego własny ogon: turyści zadeptali tradycję, i gdy tradycja umarła – to z roku na rok turystów jest coraz mniej. Gdy odwiedziłem to miejsce w 2022 roku większość „nowoczesnych” hoteli świeciła już pustkami: ich elewacje witały nas wybitymi oknami, porzuconymi recepcjami i pustymi basenami. Wiem, że sam też dołożyłem się do tego upadku.

Rozwiązanie z podziemnymi domami nie jest wcale tak wyjątkowe, jak mogłoby się wydawać. Na takim schemacie opierały się niektóre z pierwszych stałych osad w historii ludzkości: budowane w Mezopotamii 8-7 tysięcy lat temu domy stanowiły w istocie wydrążone w gruncie podziemne pomieszczenia, do których wchodziło się od góry po drabinach. 

Podziemne budownictwo mieszkaniowe odkrywano zresztą wielokrotnie w wielu kulturach. Nawet dziś takie rozwiązania możemy spotkać choćby w australijskim interiorze – tamtejsze nowoczesne domy drążone są pod ziemią, dzięki czemu życie w wysokich temperaturach dochodzących do 50 stopni staje się o wiele bardziej znośne.

W dzisiejszym artykule przybliżyłem Wam historię Matmaty oraz techniczny aspekt budowy tutejszych domów. Jednak to nie wszystko, co chciałbym Wam pokazać. Jednym z najdziwniejszy aspektów tego miejsca jest nazwa, jaką określa się mieszkańców tych domów: mówi się na nich Tryglodyci. Przyznać musicie, że to dość trudna do zaakceptowania nazwa – przywołująca na myśl ludzi pierwotnych. Określenie wkomponowało się jednak silnie w turystyczny marketing: wioska Tryglodytów, domy Tryglodytów, oazy Tryglodytów…

Sami mieszkańcy także przywykli do tej nazwy – w ramach globalnej identyfikacji. Jak wygląda codzienne życie Tryglodytów mieszkających w domach Tryglodytów? O tym w następnym odcinku…

Chcesz zobaczyć więcej zdjęć? Kliknij znaczniki na poniższej mapie.

Więcej materiałów z wyprawy do Tunezji?