Wieczorem usiadłem do komputera, ale nie chciało mi się pracować nad czymś ambitnym. Choć dzisiejszy dzień przepracowałem rozsądnie – wytarłem kurze, poszedłem nad jezioro nastraszyć łabędzie oraz zrobiłem małe co nieco w lodówce – to czułem pewien niedosyt. Nie był to niedosyt filozoficzny, kiedy to człowiek leci przez zaspy i w 15-stopniowym mrozie do teatru z gołą głową, tylko zwykły, codzienny niedosyt podróżniczy. Postanowiłem zamknąć dzień opisaniem jakiejś przygody, ale takiej niewymagającej zbyt dużo pracy. Po chwili namysłu znalazłem odpowiedniego kandydata: stary khmerski most stojący nad bezimienną rzeką.

Kambodża, Kampong Kdei Old Bridge

Most nazywa się pięknie z angielskiego Kampong Kdei Old Bridge, i w bokserskiej kategorii mostów walczy w wadze kamiennej. Nie jest szczególnie znanym obiektem; myślę, że na świecie jest może kilka tysięcy osób, które widziało go na własne oczy (nie licząc mieszkańców Kambodży). Ale i dziwić się temu zbytnio nie należy, bo most jak to most – stoi i niczym się specjalnym nie wyróżnia; od czasu do czasu puszcza tylko dołem wodę. Robi to nieregularnie, bo woda raz jest, a raz jej nie ma – o co trudno jednak mieć do niego osobistą pretensję.

Kampong Kdei Old Bridge znajduje się w środkowej Kambodży, mniej więcej w trzech/czwartych drogi pomiędzy stolicą Phnom Penh a Siem Reap i słynnym Angkor Wat. Nie stoi przy samej autostradzie A6, lecz kilka kilometrów od niej – na starym historycznym szlaku, którego obecnie używają już tylko lokalni mieszkańcy. Myślę, że jeżeli w okolice mostu zawita jakiś turysta, to raczej przypadkiem i na skutek błędu w nawigacji niż celowo: i tak też było z nami.

Kambodża, Kampong Kdei Old Bridge

Z Phnom Penh wyjechaliśmy jeszcze przed świtem; połowa z nas więc ziewała, a drugiej połowie chciało się sikać – i dlatego szukaliśmy odpowiedniego miejsca na krótki postój, kiedy przy okazji można będzie nie tylko rozprostować nogi, ale też coś zwiedzić. Z pomocą przyszedł amerykański wujek google, który zakomunikował, że za godzinę będziemy mijać zabytkowy kamienny most. Stał on kilka kilometrów od głównej drogi, na wsi, w jakichś krzakach…. była więc szansa nie tylko na siku, ale także na małe co nieco wśród straganów, które zwykle spotyka się przy takich atrakcjach. Argumentem ostatecznym było zaś to, że z naszej trasy zjechać trzeba było faktycznie zaledwie ociupinkę.

Kiedy dojechaliśmy na miejsce most okazał się zupełnie nie jak z obrazka. Czerwony piach, kurz, syf oraz typowy dla tego regionu świata smrodek. W dole płynęła smętna i śmierdząca rzeczka; choć wyraz płynęła zupełnie nie pasuje do tej sielskiej rzeczywistości. Woda stała leniwie, kwitnąc na zielono i jakby zastanawiając się co dalej ze sobą zrobić. To dla mnie prawdziwa zagadka: nie dość, że rzeka nie płynęła, to jeszcze nie ma ona na mapach żadnej nazwy – ale podobno nazywa się tak samo jak most, czyli Kampong Kdei. Ma to pewien sens i układa się w logiczną całość: wioska, rzeka oraz most – wszystko ma tę samą nazwę; łatwiej trafić.

Ten idylliczny krajobraz uzupełniali wieśniacy, którzy z zapałem poświęcali swój wolny czas na popularne azjatyckie hobby: palenie śmieci w dziesiątkach ognisk. Generatory dymu były liczne, a unoszący się z nich zapach mógłby zabić dorosłego wołu; taki był jadowity i zabójczy.

Kambodża, Kampong Kdei Old Bridge

Odważyłem się zejść na dół i obejrzeć ten kamienny zabytek z bliska. Mijając ostrożnie źródła toksyn dostałem się pod most, a następnie przeszedłem na drugą jego stronę pod jednym z wąskich wiekowych filarów. Moi towarzysze nie zareagowali na ten pomysł entuzjastycznie i zostali na górze – gdzie jak stwierdzili bukiet wiejskich zapachów i tak było czuć w stopniu urzekającym.

Most składa się z 22 wąskich kamiennych przęseł łukowych zbudowanych na surowo (bez żadnej zaprawy), i pochodzi z bardzo zamierzchłych czasów. Został zbudowany w 1186 roku naszej ery, a więc wtedy, gdy na ziemiach polskich nie było jeszcze nawet Krzyżaków. Co ciekawe – i tutaj jestem zaskoczony tak samo jak Wy – ta niepozorna konstrukcja była kiedyś najdłuższym kamiennym mostem łukowym na świecie! Choć podejrzewam, że świat nigdy się o tym nie dowiedział. Jak głosi Wikipedia most powstał podczas panowania króla Dżajawarmana VII, i jest jedną z niewielu tego typu konstrukcji pochodzących z czasów świetności Imperium Khemrów, który dotrwał do naszych czasów. Długość mostu wynosi 87 metrów, a szerokość aż czternaście.

Przy okazji warto wiedzieć, że Khmerzy nigdy nie opanowali sztuki budowy porządnych sklepień łukowych. W efekcie ich rozwiązania architektoniczne przypominają nieco egipskie piramidy lub budowle wczesnego Rzymu.

Kambodża, Kampong Kdei Old Bridge

Mimo wszystko most należy odznaczyć medalem za zasługi, gdyż nie dość, że dotrwał do naszych czasów, to jeszcze wciąż działa! Choć historyczną kamienną nawierzchnię przykryto obecnie khmerskim śniegiem (tak mieszkańcy Kambodży nazywają czerwono-rdzawy pył osiadający na wszystkim wokół), to nie przeszkadza to nikomu w przemieszczaniu się z jego pomocą z jednego brzegu śmierdzącej rzeki na drugi. Jeżdżą więc po moście motocykle, ryksze, wszędobylskie tuk-tuki, a także maszerują od czasu do czasu słonie. Nie są natomiast na most wpuszczane samochody – wjazd dla nich został zablokowany dużymi kamiennymi blokami. Na krańcach mostu stoją cztery posągi tradycyjnych khmerskich siedmiogłowych węży Naga – i jest to jedyny architektoniczny element wykraczający poza absolutny minimalizm konstrukcji.

Na przy-mostowym straganie kupiliśmy podejrzanie wyglądającą papkę, która okazała się całkiem zjadliwa, zrobiliśmy kilka zdjęć, a kto musiał ten wysikał się wprost do rzeki (która na skutek tej czynności wcale nie stała się brudniejsza) – i pojechaliśmy dalej. Gdy patrzę dziś na wykonane wtedy fotografie jestem trochę zdziwiony, bo zupełnie nie tak zapamiętałem ten historyczny jakby nie patrzeć obiekt. W aparacie wyszedł całkiem ładnie, a więc jest nie tylko trwały ale także nadspodziewanie fotogeniczny. Jeżeli chcielibyście obejrzeć go w nieco inny sposób, to most znajduje się na… kambodżańskim banknocie o nominale 5000 rieli (równowartość około 5 złotych)

Kambodża, Kampong Kdei Old Bridge

Myślę, że nikt z Was nigdy tam nie trafi. Jeżeli z ciekawością oglądacie moje zdjęcia, to i tak jesteście w grupie całkowitych dziwaków; więc nie żałujcie, bo dawka podróżniczej abstrakcji z tej opowieści powinna wystarczyć Wam na jakiś czas.

I tyle. Dobranoc.

PS. Gdyby interesował Was temat starych mostów, to nieoczekiwanie zauważyłem, że opisałem ich już całkiem sporo. Oto kilka przykładów wraz z linkami do wpisów na blogu:

Włochy – Przekroczyć Rubikon, czyli most Juliusza Cezara

Bośnia i Hercegowina – Most Mehmeda Paszy w Wiszegradzie

Polska – Stalowy most w Maurzycach

Dla czytelników: spodobała Ci się ta opowieść? Zrewanżuj się i postaw mi wirtualną kawę – ten sympatyczny gest zmotywuje mnie do pracy nad kolejnymi materiałami.

Chcesz zobaczyć więcej zdjęć? Kliknij znaczniki na poniższej mapie.

Kambodża – więcej losowych materiałów z wyprawy:

Kamień na Kamieniu – więcej losowych materiałów z tej kategorii: