Zdarza się, że takich chętnych do podróży bez biletu udaje nam się złapać w bagażu jeszcze w hotelu. Czasem na lotnisku, tuż przed wylotem. Znacznie gorzej, gdy naszego towarzysza podróży odkryją celnicy dopiero na lotnisku powrotnym – wtedy możemy zostać posądzeni o nielegalny przemyt zwierząt. Czym nasz tajemniczy współtowarzysz podróży będzie rzadszym gatunkiem, tym większe kłopoty może sprowadzić na naszą głowę. Bywa jednak i tak, że uda mu się niepostrzeżenie przetrwać całą podróż w naszych torbach, przeniknie przez kontrole na lotniskach, i jego obecność stwierdzimy dopiero po powrocie do domu… podczas rozpakowywania bagażu.
Moi znajomi byli w lutym w Tanzanii. Spędzili w tamtejszych górach i lasach jakiś czas, i dopiero w domu odkryli niespodziewanego gościa w plecaku. Podczas rozpakowywania bagaży odkryli w brudnych ubraniach… malutkiego gekona. Całe szczęście byli na tyle spostrzegawczy, że nic mu się złego nie stało; szybko powędrował do lokalnej opieki dla zwierząt.
Podobną przygodę miałem dziś i ja. Dwa miesiące temu także wróciłem z Afryki. Po powrocie do Polski wypakowałem ubrania, a plecak pozostawiłem w garażu „na kwarantannie” – by się „zdeafrykował”. Dziś rano postanowiłem w końcu plecak uprać. To co zobaczyłem po zdjęciu sterty czekających na pranie ubrań przywiodło mnie na skraj zawału… Pierwsza myśl – to krab, lub jakiś wielki pająk! Oba zwierzątka znane są ze swojej cierpliwości oraz umiejętności pozostania przy życiu… Zwierzak był trochę nieruchawy, ale byłem pewien, że zaraz na mnie skoczy…
Całe szczęście mój plecakowy pasażer na gapę ostatecznie okazał się zwykłym ziemniakiem. Mimo to nie wiem, czy odważę się znowu pojechać do Afryki!