Czytacie te moje wpisy, i czytacie, i nic. Ale dziś będzie inaczej – dziś możecie w końcu pomóc! O co chodzi? Niedawno gruchnęła w świecie kibicowskim wieść, że Katarscy Szejkowie zapraszają wybranych blogerów do Kataru na Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej – opłacają podróż samolotem, hotele oraz bilety wstępu na mecze. W zamian trzeba tylko chwalić ich kraj, oraz doceniać poziom organizacji mistrzostw. Prawda, że brzmi jak okazja? No to postanowiłem – jadę!

Żebym jednak zakwalifikował się do tego wyjazdu marzeń potrzebuję Waszej pomocy. Za mną już pierwszy etap eliminacji, czyli napisanie listu intencyjnego. Teraz Wasza kolej; co musicie zrobić? Zaraz Wam o tym napiszę, ale najpierw zapoznajcie się z moim listem żebyście wiedzieli w czym bierzecie udział.

Drogi Panie Szejku,

Dowiedziałem się ze zwruszeniem, że organizujecie u siebie Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej. To dobry zbieg okoliczności, bo ja jestem doświadczonym kibicem z Polski, a nasza reprezentancja zakwalifikowała się do Was na zawody. Chciałbym więc przyjechać i kibicować, a prośbę swą motywuję tym, że chciałbym przyjechać i kibicować.

Wiem, że takich jak ja jest wielu, ale ja jestem wyjątkowy – więc takich jak ja wcale tak wielu nie jest, jak na to wygląda. Otóż ja jestem podróżnikiem. Kilka lat temu byłem w Waszym kraju, i jak teraz sobie przypomnę tą wizytę, to mi się podczas niej zupełnie nic nie wydarzyło ciekawego. Nic się nie działo, zupełnie najzupełniej nic. Otóż pojechaliśmy na maraton – to taki sport, tylko popularniejszy niż piłka nożna i biega się bez piłki. Wprawdzie nie wygrałem, ale byłem blisko – zająłem wtedy dobre 70 miejsce z czasem 3 godziny, 66 minut i 36 sekund. Pokonałem wielu Katarczyków, ale na swoją obronę mam to, że wielu przepuściłem  jednak przodem.

Najbardziej w Waszym kraju podobało mi się to, że się tam nic nie działo. Nie było nic do zwiedzenia – tak bardzo, że jedyne co znalazłem to złomowisko porzuconych aut na pustyni. Ale przyznać muszę, że było super – chętnie je znowu odwiedzę, bo na satelicie obserwuję, że się ciągle powiększa. Jakby Pan Panie Szejku chciał, to możemy skoczyć tam razem, drogę już pamiętam.

To nawet byłoby lepiej jakby mi Pan towarzyszył, bo poprzednio towarzyszył mi lokalny mieszkaniec Bangladeszu, który u Was pracował. I on się strasznie bał tam spacerować, bo myślał, że go za to z kraju wyeksmitujecie – za takie chodzenie. A przecież obaj wiemy, że jego obawy były nieuzasadnione. W efekcie jego lęków zwiedziłem tylko kawałek tego cmentarzyska aut, i musiałem uciekać razem z nim.

Ten mężczyzna to miał w ogóle chyba różne fobie – jak pojechaliśmy później na północ Waszego pięknego kraju, obejrzeć brzeg Zatoki Perskiej – to on się bał, że tu mu też nie wolno. Pracował u Was od trzech lat, a nawet nie znał drogi nad morze. Dziwnie. Ciekawe, czy jeszcze u Was mieszka – bo z takimi obawami, to myślę, że mogło mu się udać. Może Pan Szejk kojarzy? Taki niewysoki, niezbyt kędzierzawy i trochę przy kości. Nie napiszę imienia, bo bardzo prosił, żeby nie pisać jego imienia.

Pamiętam drogi Szejku, że już wtedy budowaliście stadiony na te zawody grudniowe. Strasznie dużo tego budownictwa robiliście, a najbardziej to mi się podobał budynek długi na 7 kilometrów co to miał zagrodzić piaskowi z pustyni drogę do miasta i stadionów. Fajnie wyglądał, ale moim zdaniem za niski. Podobno najdłuższy na świecie? Jeżeli to prawda, to może zorganizowalibyśmy w nim bieg? My w Polsce też mamy taki długi budynek, w Modlinie, ale ma tylko 2 kilometry – i bez obaw, raczej nie będziemy przedłużać. My teraz bardziej idziemy w kanały i przekopy.

A te stadiony to już pokończyliście? Wtedy, w 2019 roku, były pozasłaniane podczas mojej wizyty takimi płachtami. Było widać tylko dźwigi i te płachty. No i czasem pracowników z Azji, jak przełazili na drugą stronę płacht na papieroska.

Super też było w Waszej stolicy, w tej ultra-nowoczesnej dzielnicy West Bay. Te wieżowce, wielkie i dużo. Imponujące! Tylko czemu nikogo tam nie było? Zupełnie pusto, musicie kogoś tam zatrudnić do tych wieżowców – jak się takie miejsce zaludni ludźmi to jest lepiej, bardziej żywo. To taka moja podpowiedź gratis ode mnie w ramach przyjaźni. A i jeszcze jedno: starą dzielnicę moglibyście trochę postarzeć, bo za nowo wygląda. Przyjedź Szejku do Warszawy, pokażę Ci stare miasto – ma dopiero 50 lat, a wygląda jakby miało dwieście. Tak się to robi. Kurde… no nie można tak podpisywać, że coś jest stare jak jest nowe. Ludzie tego nie kupiom. To błond.

Proszę się tylko nie martwić, że ja krytykuję. Ależ skąd! Ja tylko staram się być pomocny i przyjacielski. Niosę pomoc i podpowiadam. Ale jak trzeba, to ja mogę nie podpowiadać, mogę współpracować. U nas popularny jest nawet taki specjalny film – „Wodzirej”. Stary, ale fajny, niech Pan Szejk obejrzy wieczorem. No więc ja tak jak ten Wodzirej – jak trzeba, to ja Wam wszystko wyśpiewam. Wytańczyć nawet mogę i napisać, że było klawo jak u Egona z Danii. Tylko mnie na te mistrzostwa weźcie. Jak Wam strzelą bramkę, to nawet mogę krzyczeć Sendzia Kalosz. To takie nasze Polskie przysłowie piłkarskie, mówiące że sędzia powinien przemyśleć jeszcze raz swoją decyzję. Bo jak nie, to mu kalosze zabierzemy – tylko gorzej.

Jakby się Pan Szejk już zdecydował mnie zabrać, to mam świetną wiadomość. Może po mnie przysłać samolot do Radomia, zamiast do Warszawy – będzie bliżej i taniej. Tak przynajmniej mówi nasz minister od wszystkiego. Pewnie też takiego macie, więc sam Pan Szejk rozumie. Bo nie tylko Wy jesteście bogaci – u nas w Polsce na ten przykład zbudowaliśmy sobie właśnie w Radomiu lotnisko, żeby było bliżej do Afryki latać.  O 60 kilometrów bliżej niż z Warszawy! Teraz podobno zbudujemy kolejne w Skierniewicach – stąd bliżej na wschód. Na zachód już mamy bliżej – z Modlina. Także śmiało przysyła po mnie samolot do Radomia, ja sobie tam pociągiem dojadę.

Także tego… jak pisałem – jestem podróżnikiem. Może Pan to Panie Szejku poczytać o tym wszystkim na moim blogu 40latidopiachu.pl do którego odwiedzenia Pana serdecznie zapraszam. Jak zapewne Pan zauważył, w nazwie bloga mam piach, czyli to co jest bardzo bliskie Waszym Katarskim serduszkom. Nie będę obwiniał w bawełnę – na piachu to ja się znam. Nawet mamy specjalne powiedzonka: piach w oczy, oraz krew w piach. Nawet pustynię mamy własną, chociaż trochę ostatnio zarosła więc nie polecam.

I teraz druga sprawa. Bo ja sam nie pojadę. Zabrałbym ze sobą kilka osób, też mogą kibicować jak trzeba. Sławka bym zabrał, bo on robi śliczne zdjęcia – te co tu dołączam. Ma aparat, i ogólnie to się zna – ale nie napisze do Pana osobiście po prośbie, bo honorowy jest. Drugiego to bym zabrał Krissa, ale nie mogę powiedzieć po co.  Zdradzę tylko, że rozgrzać umie stadion do czerwoności. Jak on jest na trybunach, to stadion zawsze żyje. Nikt wtedy nie siedzi, a krzesełka to pod sufit!

Teraz sprawa żon. Ja wiem, ja rozumiem, ja nawet popieram. Ktoś przecież musi się zająć domem, dziećmi, praniem. Pranie samo się nie zrobi, prawda? I ja to wspieram, gramy Panie Szejku w jednej lidze. Żony to by się nam tylko wynudziły na tych meczach. Przecież u Was już wszystko wysprzątane, to by się pogubiły. Dzieci same też przecież się nie urodzą, a kto ma rodzić? Chłopy? Nie dalej jak wczoraj nasz Naczelnik Polski nawet powiedział „Powinny rodzić a nie pić”. No i brawo, prawidłowo. Wielbłądy też nie piją, a żyją. Także ja jestem za tym, żeby nasze żony zostały w Polsce. I tylko taka sprawa jest: żeby to załatwić po cichu, żeby tego nie afiszować. Lepiej, żeby się nie dowiedziały – bo jak moja przeczyta co ja tutaj szczerze napisałem, to dostanę bana nie tylko na wyjazd, ale i na Internet. To sztama? By mi Pan napisał tylko takie pismo, że to męska impreza, że żadnych obcych bab nie będzie – i co ważne: że będzie padało, i że u Was ziąb. Na dole Twój podpis Szejku, że poświadczasz, że słowo Szejka – i ja to jakoś przepchnę dalej u mojej.

Sprawa noclegów. Ja słyszałem, że angielskie wagsy będą na statku mieszkały, i nie będą do nich mieli dostępu ich mężowie piłkarze. Czy to sprawdzona wiadomość? Bo jak tak, to ewentualnie możemy skromnie też na tym statku zamieszkać. Coby nie było, że wymagam. Ja tam się zawsze jakoś dostosuję, zresztą dogadamy się. Oko, nie? Wiadomo, jak coś to wbijasz do nas.

Życzę miłego dnia, i czekam na odpowiedź. Jak masz jakieś pytania to pisz – telefonu mogę czasem nie odbierać, bo mam treningi. Czasem też mam bana na telefon od żony, sam rozumiesz. Każdy swój haracz nosi na barkach.

PS. Jeszcze głupia sprawa. Przypomniało mi się, że u Was tam na lotnisku zrobiłem cztery lata temu mały skandal. Taka Pani szła tradycyjnie ubrana, i wypadł jej paszport. Ja go tak głupio, odruchowo podniosłem i krzyknąłem „Heloł Pani, paszport Pani wypadł”. No i ona się na mnie odwróciła – teraz już wiem, że jak jakiejś lejdi u Was paszport wypadnie, to trzeba udawać, że się nic nie widziało. Macie to pewnie na kamerach nagrane? Nie wiem jakie masz Szejku podejście do tej frustrującej sprawy. Jak coś to sorry.

Trzym się Bro, ściskam. I dawaj znać co tam u Ciebie, jak coś to możesz na mnie liczyć.

Michał.

No i teraz odpowiadam co możecie zrobić, żeby mi pomóc dostać się na te Mistrzostwa Świata. To bardzo proste; musicie udostępnić mój list żeby pokazać, jak bardzo mam wielkie zasięgi w mediach. Pamiętajcie o prawidłowym podaniu chasz taga:

#Szejkuwezmichalanamistrzostwaswiatadoqataru

Ważne, żebyście dobrze napisali. Nie może być „weź” – tylko „wez” – bo oni nie mają w swoim alfabecie literki „ź”. Koniecznie też piszcie „qataru” a nie „kataru”, bo chyba „k” też nie mają.

Jak się uda, to obiecuję, że kogoś z Was wylosuję i pojedziecie ze mną – gdyby Kriss nie mógł.

Trzymajta się, elo ziomy, joł!

Chcesz zobaczyć więcej zdjęć? Kliknij znaczniki na poniższej mapie.

Więcej materiałów z kategorii Bliski Wschód?

Więcej materiałów z kategorii Publicystyka?