W starożytności tereny wschodniego wybrzeża Adriatyku zasiedlone były przez plemiona Ilirów, a konkretnie przez plemię Dalmatae – skąd pochodzi nazwa regionu, czyli Dalmacja. Już od najdawniejszych czasów w zależności od chwilowych sojuszów naprzemiennie walczyli oni i współpracowali z Grekami, którzy zakładali nad brzegiem morza (ale także w głębi lądu) swoje kolonie. W późniejszych czasach Greków zastąpili Macedończycy, a tych z kolei Rzymianie i Bizantyjczycy. Z każdym z tych przeciwników Ilirowie jakoś sobie na swój sposób radzili – zwykle ponad wojnę przedkładając asymilację i współpracę.
Jednak po upadku Cesarstwa Zachodnio-Rzymskiego, w VII wieku n.e. na Bałkanach pojawił się nowy, wymagający przeciwnik: migrujące z północnego-wschodu, gdzieś z naddunajskich regionów, plemiona słowiańskich Serbów. Plemiona te same będąc spychane w tym kierunku przez jeszcze dalszych napastników nadciągających ze stepów dzisiejszej Ukrainy, nie były skłonne do współpracy; w efekcie Ilirowie tracili swoje posiadłości w głębi Dalmacji. Szukając dogodnych do obrony miejsc osiedlili się oni wzdłuż wybrzeża; między innymi na niewielkiej wysepce (lub grupce wysepek) zwanej wówczas Lausa (Ragusa)
Wyspa oddzielona była od lądu wąskim, bagnistym przesmykiem. To jednak wystarczyło, by jej mieszkańcy czuli się na niej na tyle bezpiecznie, że nawet gdy na brzegu – naprzeciw wyspy – pojawili się wojowniczy Słowianie, to zamiast do kolejnej bitwy doszło do współpracy. Protoserbowie rozbili obóz, który wkrótce przekształcił się w niewielką osadę. Nadano jej nazwę Dubrovnik.
W tradycji Iliryjskiej współpraca i umiejętność asymilacji kolejnych napływających narodów były na tyle silne, że zarówno mieszkańcy miasteczka na wyspie, jak i miasta na brzegu, żyli przez setki lat we względnej zgodzie. Ostatecznie w XII wieku n.e. obie osady połączone zostały w jedno wspólne miasto, a wydarzenie to przypieczętowano uroczystym zasypaniem dzielącego je morskiego przesmyku. Na szczycie powstałej w ten sposób sztucznej grobli wybudowano drogę i nadano jej nazwę Stradun. Istnieje ona do dziś, i jest główną ulicą Starego Miasta w Dubrowniku. Warto o tym pamiętać podczas spaceru – pod Waszymi stopami, pod brukowaną ulicą i pod restauracyjnymi krzesełkami – szumiało kiedyś morze.
Te najdawniejsze czasy miasta spowite są mgłą historii. Debaty na temat prapoczątków Dubrownika zapewne ciągnąć się będą jeszcze przez wiele lat: wciąż na światło dnia wychodzą nowe odkrycia – zarówno typowo archeologiczne, jak i pochodzące ze wzmianek odnajdywanych w bizantyjskich archiwach. Całkiem niedawno pojawiła się nawet teoria mówiąca o tym, że już w V-IV wieku p.n.e. (a więc 2500 lat temu) na wyspie stanowiącej trzon późniejszego miasta istniała grecka stacja morska wspierająca żeglugę pomiędzy ówczesnymi koloniami Aten, Koryntu i innych miast-państw starożytności.
Na szerokie światowe wody Dubrownik wypłynął w średniowieczu. Wtedy to nastąpiły znaczące zmiany w profilu demograficznym jego mieszkańców – stał się on miastem wielonarodowym. W tamtych czasach oznaczało to, że miasto było ważnym węzłem handlowym o znaczeniu ponadregionalnym. Dubrownik stał się także miejscem kosmopolitycznym; jego mieszkańcy pochodzili z wielu zakątków Morza Śródziemnego i z wielu przylegających do jego brzegów krajów.
W XIII i na początku XIV wieku pieczę nad Dubrownikiem sprawowała Wenecja, jednak rozrastające się gospodarczo miasto szybko osiągnęło niezależność. Stało się znaczącym rywalem weneckiego imperium handlowego, co przyczyniło się do jego problemów w przyszłości. Dubrownik stał się de facto niezależnym państwem, choć przez większość swojego samodzielnego istnienia znajdował się pod protektoratem panującego nad niemal całymi Bałkanami Imperium Osmańskiego. Ceną za autonomię był coroczny hołd płacony sułtanowi.
Dubrownik posiadał potężną flotę handlową; statki pływające pod jego banderą docierały zarówno do Ameryki jak i Indii. W Indiach Dubrownik miał nawet własną kolonię, a kolejna znajdowała się w… Maroku. Miasto było także ostoją wolności i praw obywatelskich – handel niewolnikami zniesiono tutaj już w 1418 roku; niemal czterysta lat wcześniej niż w Anglii! Flota Dubrownika pływała pod białą banderą z wypisaną sentencją „Libertas” (czyli Wolność). Podczas spektakularnych wydarzeń mających miejsce w XV- i XVI-wiecznej Europie tutaj właśnie wielu uchodźców kierowało swoje kroki – do Dubrownika uciekali wygnani z Hiszpanii Żydzi, a także szukający azylu przed świętą inkwizycją Portugalczycy.
Jednak żadna sielanka nie trwa wiecznie. W 1667 roku doszło do jednego z najtragiczniejszych wydarzeń w historii miasta: silne trzęsienie ziemi zniszczyło większość gęstej zabudowy, zginęło ponad pięć tysięcy jego mieszkańców. Ponieważ nieszczęścia często chodzą parami, to na tę katastrofę (z której w czasach dobrobytu miasto szybko by się wydźwignęło) nakładały się kolejne: ze względu na wojny zamarł handel na Adriatyku, a zazdrosna Wenecja podjęła próbę wykorzystania słabości rywala próbując dokonać podboju terenów należących do Dubrownika. By uniknąć wojny z Wenecją władze sprzedały wtedy należące do miasta lądowe tereny Turkom. Jadąc przez Chorwację wzdłuż wybrzeża zapewne nie raz dziwiliście się, gdy nagle Chorwacja się kończy, i zaczyna się wąski – rozciągnięty zaledwie na osiem kilometrów – pas wybrzeża należący do Bośni i Hercegowiny. To właśnie ten teren Dubrownik sprzedał w 1699 roku Turkom. Ta nietypowa dziura na mapie Chorwacji pozostała do dziś!
W kolejnych latach Republika Dubrownika – podobnie jak w tamtym okresie Rzeczypospolita Polska – stawała się z wolna cieniem własnej potęgi. Jej losy zależały coraz bardziej od decyzji silniejszych sąsiadów. Pomimo że Dubrownik zachował neutralność podczas wstrząsających Europą wojen napoleońskich, to w 1806 do miasta wkracza armia Napoleona. Francuski generał Jacques Lauriston żąda, by maszerujący na teren Republiki Kotorskiej jego żołnierze mogli odpocząć wewnątrz potężnych murów miasta. Gdy zostają wpuszczeni do środka, prośba okazuje się to podstępem – rozpoczyna się francuska okupacja. Dwa lata później, w 1808 roku, Francja ogłasza włączenie terenów Republiki Dubrownika do marionetkowego Królestwa Włoch. To koniec kilkusetletniej samodzielności Dubrownika.
Następuje wiele lat powstań i walk o przywrócenie niezależności, ale w rzeczywistości region staje się już tylko obiektem przepychanek pomiędzy rozdającymi karty na arenie międzynarodowej mocarstwami. Zmienne sojusze, okupacje, bitwy, morskie potyczki i blokady – wszystko to powoduje dalszy upadek bogactwa miasta. Jedynym wątpliwym osiągnięciem powstań jest zmiana okupanta: zamiast Francji ostatecznie los rzuca Dubrownik w ręce Cesarstwa Austriackiego. Habsburgowie dokonują aneksji Dubrownika podczas słynnego Kongresu Wiedeńskiego w 1815 roku – podczas tego samego politycznego wydarzenia, które powołuje do istnienia kadłubowe i podporządkowane Rosji, Królestwo Polskie. Dubrownik wraz z Dalmacją staje się prowincją Cesarstwa Austro-Węgierskiego, i stan ten będzie trwał aż 1918 roku, czyli do końca I wojny światowej.
Dzieje nowożytne Dubrownika to temat na odrębny artykuł, wykraczający poza ten krótki szkic historii miasta. Dubrownik po 1918 roku wchodzi w skład nowego bytu politycznego – Jugosławii. W 1991 roku w kraju tym wybuchnie wojna domowa, w czasie której miasto zostaje poddane jednemu z najsłynniejszych oblężeń nowoczesnej Europy. O tym przeczytać możecie TUTAJ
Jak dojechać do Dubrownika z Polski?
Miasto położone jest niemal na samym południowym krańcu Chorwacji, zaledwie 42 kilometry od granicy z Czarnogórą. Bliżej stąd jest do Aten niż do Polski. Dość powiedzieć, że z Katowic do Dubrownika dzieli nas odległość 1335 km (jadąc autostradami) – to prawie 400 kilometrów dalej niż do leżącego na półwyspie Istria, popularnego wśród naszych rodaków miasta Pula. To także ponad dwieście kilometrów dalej na południe niż do Splitu.
Z tego powodu Dubrownik znajduje się już poza zasięgiem „rozsądnego” jednorazowego przejazdu autem. Oczywiście da się dojechać w jeden dzień z Polski – i wielu kierowców będzie chciało się teraz pochwalić, że takiego wyczynu dokonali. Pytanie tylko brzmi: po co?
Jadąc do Dubrownika zarówno przez Austrię jak i przez Węgry warto zatrzymać się w połowie podróży na jedną noc i odpocząć. Ciekawych miejsc do zwiedzenia i odpoczynku po drodze jest wiele, i myślę, że nie ma sensu planować wakacji w okolicach Dubrownika bez zatrzymywania się w punktach pośrednich. Jeżeli wybierzecie trasę przez Austrię, to zatrzymać się możecie zarówno w Słowenii, jak i na północy Chorwacji. Jadąc trasą przez Węgry warto wybrać przejazd przez Bośnię i Hercegowinę – wtedy możecie przenocować choćby w bajecznym Mostarze, zatrzymując się tam na jeden lub dwa dni. Bośnia wprawdzie nie wchodzi w skład Unii Europejskiej, ale kontrola graniczna jest błyskawiczna i bezproblemowa, a do przekroczenia granicy wystarczy paszport (pamiętajcie o zielonej karcie dla samochodu!) Z Mostaru do Dubrownika jest zaledwie 160 kilometrów.
Jeżeli zależy Wam na czasie, np. ze względu na krótki urlop, to pozostaje do Waszej dyspozycji połączenie lotnicze; międzynarodowe lotnisko DBV leży około 20 km na południe od Dubrownika. Bezpośrednio dolecieć możecie lotami z Warszawy korzystając z usług PLL LOT. Obecnie ceny kształtują się na poziomie 1500-1600 złotych od osoby (w dwie strony) – ale zapłacicie dużo mniej jeżeli wylecicie tą samą linią lotniczą z innych krajowych lotnisk… z przesiadką w Warszawie. Np. za lot z Katowic, przez Warszawę do Dubrownika zapłacicie tylko 800-900 złotych. To efekt wysokich kosztów obsługi podróżnych na lotnisku Chopina, które doliczane są do ceny biletów.
Gdzie nocować w Dubrowniku?
Niestety tutaj mam dla Was bardzo złą wiadomość. Noclegi wewnątrz murów miejskich zawsze były bardzo drogie, a obecnie są jeszcze droższe. Za rozsądny pokój w okresie wakacyjnym musicie liczyć się z wydatkiem rzędu 800-900 złotych za dobę (mediana cen jest zdecydowanie powyżej tysiąca złotych za dobę). Do Dubrownika zwanego „Perłą Adriatyku” ściągają nie tylko turyści z pobliskich Włoch czy Niemiec, ale z całego świata, dlatego też w sezonie bardzo trudno będzie Wam znaleźć jakąkolwiek noclegową „okazję”. Także noclegi z dala od centrum są stosunkowo drogie – niemniej warto tam właśnie szukać apartamentów oraz miejsc w hostelach. W nowych dzielnicach Dubrownika klimat turystyczny może nie jest taki sam co w historycznej dzielnicy, ale możecie liczyć na ceny nawet o połowę niższe. Do starego miasta będziecie mieli w takim przypadku 2-3 kilometrowy spacer.
Alternatywą jest nocowanie poza Dubrownikiem. Rządzi zasada: czym dalej od miasta, tym taniej. W okolicach lotniska znajdziecie ciekawe noclegi już poniżej 500 złotych; choć wtedy wakacje w Dubrowniku stają się dość mocno „teoretyczne”.
Gdzie parkować w Dubrowniku?
Niestety także tutaj mam dla Was złe wieści. Jeżeli zdecydujecie się na korzystanie z hoteli w obrębie murów, to nie dojedziecie do nich samochodem; czekać Was będzie pieszy spacer z walizkami – tym dłuższy, im dalej znajdziecie jakikolwiek wolny parking. Dubrownik podzielony jest na wiele stref parkowania, które często się zmieniają i przenikają nawzajem: są strefy całkowitych zakazów wjazdu, częściowych zakazów, strefy parkowania wyłącznie dla mieszkańców, strefy parkowania krótkookresowego (na 1-3 godziny), strefy parkowania w wyznaczonych godzinach itd. Wszystkie strefy parkowania różnią się także cenami, a cała doba może kosztować nawet kilkaset złotych, czyli prawie tyle co sam nocleg.
Co w takim razie Wam pozostaje? Pod żadnym pozorem nie parkujcie w miejscach do tego nieprzeznaczonych; lokalne władze są tutaj bardzo skuteczne, a mandaty jeszcze droższe (dodatkowo odzyskanie auta wywiezionego poza miasto nie jest tym, co chcielibyście robić w wakacje). Jeżeli nie uda Wam się znaleźć wolnych miejsc na parkingach miejskich (legenda miejska mówi, że ktoś kiedyś takie miejsce znalazł…), to musicie zostawić auto gdzieś na terenie nowych dzielnic. Czeka na Was spacer.
Jest pewna skuteczna, choć niezbyt wygodna sztuczka: zaparkować można – i to bezpłatnie – w okolicy górnej stacji kolejki gondolowej prowadzącej do Dubrownika. Na górze zwykle jest sporo miejsca, a do miasta możecie wtedy wygodnie zjechać wagonikiem. Niestety bilet na kolejkę w dwie strony także kosztuje ponad sto złotych od osoby. Alternatywnie możecie do miasta zejść ścieżką w dół (jest dość długa i nasłoneczniona), a na górę wjechać w drodze powrotnej. Wtedy wyjdzie nieco taniej. Pamiętajcie, że nie jest to jednak dobre miejsce na pozostawienie auta na kilka dni.
Podsumowanie:
Z wyżej wymienionych powodów wakacje w Dubrowniku są dość trudne w realizacji. Składają się na to wysokie ceny noclegów, trudności ze znalezieniem parkingu oraz tłumy turystów z całego świata. W mojej opinii na zwiedzenie Dubrownika wystarczy jeden intensywnie spędzony dzień – liczba atrakcji i miejsc do zobaczenia na tak małej przestrzeni i tak jest dość ograniczona. Jeżeli nie dysponujecie wysokim budżetem wakacyjnym to najlepiej jest zwiedzić Dubrownik tak jak robią to setki tysięcy osób każdego roku – szybko. Tutejsze slow life jest po prostu drogie!
„Perła Adriatyku”, położona na wybrzeżu Dalmacji, od XIII wieku stała się ważną potęgą Morza Śródziemnego. Choć poważnie uszkodzony przez trzęsienie ziemi w 1667 roku, Dubrownik zachował piękne gotyckie, renesansowe i barokowe kościoły, klasztory, pałace i fontanny. Uszkodzony ponownie w latach 90. przez konflikt zbrojny, obecnie jest przedmiotem dużego programu renowacji koordynowanego przez UNESCO.