Amenhotep III był faraonem z XVIII dynastii i rządził krajem nad Nilem przez trzydzieści siedem lat – od 1386 do 1349 roku przed naszą erą. Za jego panowania Egipt osiągnął jeden ze swoich złotych wieków; stał się potęgą zarówno militarną jak i gospodarczą, za co Amenhotepowi nadano później tytuł Wielkiego. Wspominam o tym faraonie już na początku z prostej przyczyny – to właśnie jego wizerunek przedstawiają Kolosy Memnona; dzisiejszą nazwę sugerującą zupełnie inną postać historyczną ukuli dopiero ponad tysiąc lat później Grecy.
O tym jak ważnym władcą swoich czasów był Amenhotep III świadczy choćby fakt, że jego żony – a miał ich co najmniej kilka – były córkami królów największych potęg starożytności: Mitanni, Babilonu, Arzawy oraz kraju Ammi. Zacieśnianie więzów dyplomatycznych pomiędzy władcami imperiów poprzez wydawanie za mąż swych królewskich córek było popularnym obyczajem; niemniej pozycja Amenhotepa III była tak silna, że nigdy nie musiał wydać „w zamian” żadnej z własnych córek – jego krew nie zmieszała się z krwią obcych władców, co pokazuje jak wysoko stał ponad swoimi rywalami.
Kiedy faraon zmarł w 37 (lub w 38) roku swego panowania, królowie innych bliskowschodnich potęg tak oto wyrażali swój podziw dla jego osiągnięć:
„Kiedy usłyszałem, że mój brat Nimmureya [Amenhotep III] odszedł na swoje przeznaczenie, tego dnia usiadłem i płakałem. Tego dnia nie wziąłem nic do jedzenia, nie wziąłem wody…” – Tushratta, władca imperium Hurytów.
Świątynię Grobową zmarłego faraona wzniesiono tradycyjnie na zachodnim brzegu Nilu, w Tebach (dzisiejszy Luksor). Zarówno źródła historyczne jak i badania archeologiczne wskazują, że była to świątynia ogromna – kompleks był największą budowlą ówczesnego Egiptu. Pamiętać należy, że celem świątyń grobowych nie było jednak przechowywanie mumii faraonów; stawały się one raczej miejscem składania ofiar ku czci zmarłego oraz stanowiskiem kultywowania jego boskości; sam Faraon spoczął zaś w Dolinie Królów, w specjalnie dla niego wydrążonym grobowcu.
Świątynia Amenhotepa III – mimo, iż największa w Egipcie – nie przetrwała długo. Około 1200 roku przed nasza erą Teby nawiedziło silne trzęsienie ziemi, które obaliło mury, kolumnady oraz setki stojących w świątyni posągów. Ponieważ znajdowała się ona stosunkowo blisko głównego nurtu Nilu, to była także często zalewana przez coroczne wylewy rzeki. Przez wiele stuleci uważano, że taka lokalizacja była wielkim błędem inżynierów Amenhotepa. Już dwieście lat po śmierci faraona świątynia stała się ruiną; skoro zaś podupadła – to jak często zdarzało się w historii Egiptu – stała się źródłem taniego budulca w prowadzonych z rozmachem inwestycjach kolejnych pokoleń faraonów. Gdy siedemset lat później Ateńczycy walczyli z Persami pod Maratonem – po Świątyni Grobowej Amenhotepa nie było już niemal śladu…
Dziś jednak na skutek najnowszych badań prowadzonych z wykorzystaniem satelitów oraz lidarów (specjalistycznych radarów przeznaczonych do badań archeologicznych) powoli odchodzi się od przekonania, że Świątynia Amenhotepa została źle umiejscowiona. Odkryto, że w zamierzchłej przeszłości w tym miejscu znajdowała się przez pewien czas odnoga Nilu, która otaczała równinę Doliny Nilu od zachodu. Pośrodku nieistniejącej dziś już wyspy znajdowało się naturalne wzgórze w kształcie kopca – i to właśnie na nim wzniesiono świątynię. Coroczne wylewy rzeki nie zalewały więc kompleksu, a tylko docierały do jego zewnętrznych murów. Widok musiał być niezwykły: podczas powodzi, kiedy to Nil osiągał 3-4 kilometry szerokości, pośrodku wezbranych wód wznosiła się niczym tama ogromna świątynia Amenhotepa III specjalnie w tym właśnie miejscu wybudowana.
Takie wyjaśnienie nabiera sensu kiedy weźmiemy pod uwagę wierzenia ówczesnych Egipcjan; otóż jeden z mitów stworzenia mówi o tym, że ziemia wyłoniła się spod wezbranych wód Nilu. Najpierw z wszechobecnego chaosu wyłoniły się niewielkie wysepki, a potem dopiero – wraz z ustępowaniem powodzi – połączyły się one w większą całość. W tym znaczeniu Amenhotep pokonał cykl życia i śmierci – jego świątynia zawsze znajdowała się ponad poziomem Nilu; nawet przy największych powodziach; w chwilach największego chaosu. To było doskonałe podsumowanie jego boskiego pochodzenia.
Misternie zaplanowane widowisko zakłóciło dopiero trzęsienie ziemi z 1200 roku p.n.e. które obaliło świątynne mury niszcząc z pietyzmem zaprojektowany spektakl. Kiedy świątynne wzgórze osunęło się do wody, rzeka Nil zaczęła wdzierać się każdego roku do wnętrza świątyni – rozwlekając po okolicy fragmenty budowli oraz pokrywając ruiny grubymi warstwami mułu; wkrótce po budowlach na powierzchni nie pozostał żaden ślad. Czy jednak rzeczywiście żaden?
Do wnętrza egipskich świątyń często prowadziły długie i szerokie drogi przeznaczone dla pielgrzymów oraz licznych procesji ofiarnych. Wzdłuż tych dróg ustawiano aleje pełne sfinksów, posągów faraonów, a także kamienne wizerunki czczonych przez Egipcjan bogów. I tak też było w przypadku świątyni Amenhotepa III: od wschodu, od strony leżących na drugim brzegu Nilu Teb, prowadziła do niej boska droga, przy której stały ogromne posągi Faraona. Wszystkie one runęły podczas wielkiego trzęsienia ziemi. Wszystkie… poza dwoma. Katastrofę przetrwały stojące po dziś dzień 18-metrowe Posągi Memnona.
Kiedy spojrzycie na Kolosy utrwalone na XVII i XVIII wiecznych rycinach zobaczycie dwa kamienne olbrzymy stojące pośrodku niemal bezkresnego pustkowia. Przez trzy tysiące lat kolejne pokolenia ludzi widziały wyłącznie te dwa wystające z ziemi samotne posągi. Dlaczego nazwano je Kolosami Memnona zamiast Amenhotepa? Otóż kiedy w czasach helleńskich miejsce to odwiedzali Grecy, to nie umiejąc określić ich prawdziwego pochodzenia uznali, że należą do jednego z mitologicznych bohaterów Wojny Trojańskiej – do króla Memnona. I tak już pozostało. Faraon Amenhotep uzyskał nieśmiertelność, choć chyba nie w sposób, którego mógł się spodziewać (*)
* Przypis: istnieje także teoria wg której nazwa „Kolosy Memnona” wcale nie była początkowo identyfikowana z postacią króla Memnona, lecz pierwotnie oznaczała posągi wzniesione ku pamięci – memos – a dopiero wraz z upływem czasu uległa ona zniekształceniu pod wpływem kultury helleńskiej.
Kiedy w 30 roku p.n.e. po samobójstwie Kleopatry Egipt zajęły rzymskie legiony oba posągi były już dobrze znane w całym starożytnym świecie. Niespodziewanie trzy lat później miało miejsce kolejne silne trzęsienie ziemi – spowodowało ono, że jeden z kolosów rozpadł się na kawałki od pasa w górę. Sam Cesarz Rzymski Lucius Septimius Severusm nakazał natychmiastową jego odbudowę, czego dokonali przysłani być może z samego Rzymu najwięksi mistrzowie kamieniarskiego rzemiosła. Wyrzucili oni zbędne szczątki posągu i zastąpili ubytki zupełnie nowym kamieniem. Tych niezwykle ważnych oryginalnych części rzeźb archeologowie szukają – bezskutecznie – do dnia dzisiejszego.
Do odnowionych Kolosów pielgrzymowali przez kolejne lata rzymskiej okupacji wszyscy wielcy ówczesnego świata. Choć z wybrzeża Aleksandrii do Teb było ponad 700 kilometrów, to docierali tutaj osobiście nawet rzymscy cesarze – by na własnej skórze poczuć tchnienie tysiąca lat historii. Możemy wręcz powiedzieć, że Kolosy Memnona stały się inicjatorem pierwszej fali turystycznej popularności Egiptu!
Z czasów rzymskich pochodzi także kolejna niezwykła historia związana z posągami. Otóż grecki historyk i geograf Strabon (który jakżeby inaczej także dotarł w to miejsce!) utrwalił na piśmie opowieść o tym, że Kolosy Memnona przemawiają do stojących u ich stóp przybyszów. Legenda głosiła, że w kilka godzin po wschodzie słońca stojąc w odpowiednim miejscu można było usłyszeć tajemnicze szepty i słowa dochodzące od strony kamiennych postumentów. Historię tę powtarzano przez kolejnych dwieście lat i stała się ona tak popularna, że posągi Amenhotepa zostały ogłoszone wyrocznią; władcy świata zadawali pytania, a szepty Kolosów pomagały im w podejmowaniu decyzji. Dziś powiedzielibyśmy, że duch Amenhotepa III podpowiadał pielgrzymom co mają czynić, by doprowadzić swoje kraje do potęgi równej niegdysiejszemu Egiptowi…
Niespodziewanie po około dwustu latach „aktywności” Kolosy Memnona zamilkły. Zapiski wskazują, że z biegiem czasu posągi szeptały coraz rzadziej i ciszej, a ostatnia wzmianka opisująca wydawane przez nie odgłosy pochodzi z 196 roku naszej ery. Dziś wskazuje się, że dźwięki te mogły wydobywać się z bloków piaskowca wykorzystanych przez rzymskich kamieniarze podczas renowacji zabytku w 27 roku p.n.e. Pochodzące z innego regionu świata skały po nagrzaniu przez wschodzące słońce miała się rozprężać, wydając przy tym owe tajemnicze szepty brane za słowa wyroczni. Kiedy po dwustu latach skała rozprężyła się całkowicie, dźwięki zamarły na zawsze.
Współcześnie Kolosy Memnona otoczone są ochroną jako część kompleksu Nekropolii Tebańskiej. Są dość mocno zniszczone – co zważywszy na ich wiek nie powinno dziwić – ale trzymają się w pionie o własnych siłach. Widoczne są z daleka, znajdują się zaledwie kilkanaście metrów od silnie uczęszczanej drogi. Niestety na żadnym z posągów nie zachowała się twarz faraona, i nie da się na ich podstawie niczego powiedzieć o jego wyglądzie. Nie wiemy nawet ile lat miał Amenhotep, gdy uwieczniano jego wizerunek – czy był w wieku młodzieńczym, dojrzałym, a może kolosy przedstawiały go z okresu końca jego długiego panowania?
Dostęp do kolosów jest bezpłatny i niemal niemonitorowany. Na obu kolosach znajduje się szereg inskrypcji – część pochodzi z czasów dynastycznych, część niestety także z czasów nieco nam bliższych. Napisy w stylu „Byłem tu, Napoleon”, albo „Złożyłem pokłon, Herates z Medyny” uświadamiają nam, że ludzie zawsze byli tacy sami: zobaczyć, nagryzmolić i odjechać. Ciekawostką są natomiast dwie niewielkie postacie uwiecznione u stóp jednego z posągów – przedstawiają one matkę Amenhopepa III – Mutemwiyę – oraz jego ulubioną żonę – Tiye.
Dziś, po wybudowaniu Wielkiej Tamy Asuańskiej, rzeka Nil już nie wylewa; została uregulowana. Dzięki temu Kolosy Memnona nie są narażone na kolejne uszkodzenia tak, jak miało to miejsce jeszcze sto lat temu. To dobrze, choć trochę jednak szkoda – nigdy już nie będzie nam dane zobaczyć jak sterczą samotnie pośrodku fal powodzi. Niemniej dzięki regulacji Nilu otworzyły się nowe możliwości przed archeologami; dziś cały teren nadrzecznej równiny wokół Kolosów dostępny jest do szczegółowych badań wykopaliskowych.
Odsłonięto szczątki drogi wiodącej niegdyś do Świątyni Grobowej Amenhotepa III, a także pozostałości jej samej. W ziemi czekają na odkopanie tysiące artefaktów i setki kolejnych zagadek; niedawno odnaleziono na przykład zasypane szczątki innych posągów stojących niegdyś wzdłuż świątynnej drogi – rozmiarami identycznych ze słynnymi Kolosami Memnona. To kolejne olbrzymy, które przez 3200 lat leżały zakopane w piachu zaledwie sto metrów dalej. Wszystko wskazuje na to, że znane nam giganty nie były same – cztery „nowe” posągi już wydobyto i postawiono, a osiem kolejnych naniesiono na mapy – archeolodzy czekają z ich odkopaniem na odpowiednią chwilę.
Być może wkrótce zamiast mówić o dwóch Kolosach Memnona trzeba będzie zmienić podręczniki historii i pisać o całej ich alei. Archeolodzy liczą na to, że choć jeden z wciąż tkwiących pod ziemią olbrzymów będzie zachowany na tyle dobrze, byśmy któregoś dnia mogli spojrzeć w twarz samego Amenhotepa III. Czy wydobyty na powierzchnię ziemi posąg zacznie szeptać? A jeżeli tak, to jaką opowieść nam przekaże? Tego jeszcze nie wiemy…
Teby, miasto boga Amona, były stolicą Egiptu w okresie Średniego i Nowego Państwa. Ze świątyniami i pałacami w Karnaku i Luksorze oraz nekropoliami w Dolinie Królów i Dolinie Królowych Teby są uderzającym świadectwem cywilizacji egipskiej u szczytu jej świetności.