Według badań archeologicznych świątynia Ġgantija została wzniesiona pomiędzy 3600 a 3200 rokiem przed naszą erą – czyli od jej budowy upłynęło około pięć i pół tysiąca lat. Błędnym jest jednak częste wskazywanie jej jako najstarszej budowli wzniesionej ręką ludzką; wbrew pozorom starszych budowli jest dużo więcej (choćby mury i wieże Jerycha, neolityczne grobowce w Irlandii itd.) Niemniej Ġgantija wiedzie prym w nieco innej kategorii – dzierży tytuł jednej z dwóch najstarszych świątyń ludzkości, ustępując pierwszeństwa tylko znajdującemu się na terenie dzisiejszej Turcji prehistorycznemu kompleksowi Göbekli Tepe.
To, co odróżnia świątynię Ġgantija od innych podobnych jej obiektów, to fakt, że nigdy nie zaginęła ona w pamięci ludzkości – a więc i nigdy nie musiała zostać ponownie odkryta; przez tysiąclecia trwała w pamięci mieszkańców niczym Wielkie Piramidy Egipskie (od których jest starsza o 300-600 lat). Przez kolejne wieki Maltę i Gozo zamieszkiwały różne następujące po sobie społeczeństwa, które kolonizowały te samotne wyspy pośrodku Morza Śródziemnego; byli to Fenicjanie, Kartagińczycy, Rzymianie, Bizantyjczycy, Arabowie, Francuzi i w końcu Brytyjczycy.
Wszystkie te ludy podziwiały wznoszące się na wyniosłym nadmorskim płaskowyżu Xagħra skalne bloki tworzące tajemniczy kompleks wzniesiony przez lud o wiele starszy od najstarszych nam znanych. Kultura, która wzniosła budowle Ġgantij odeszła dawno temu, a nowi mieszkańcy Gozo – którzy zajęli ich miejsce – racjonalizując to co widzą uznali, że tak ogromne bloki układać mogli tylko mityczni Olbrzymi.
Bloki tworzące neolityczną świątynię rzeczywiście są ogromne; największe z nich mają po sześć metrów wysokości i osiągają masę 50 ton. Wprawdzie przegrywają z późniejszymi konstrukcjami kultur Morza Śródziemnego (jak choćby z murami cyklopimi wznoszonymi przez Mykeńczyków), ale pamiętajmy, że są one o ponad dwa tysiąca lat starsze niż dzieje bohaterów Wojny Trojańskiej; pomiędzy ludźmi którzy stworzyli Ġgantiję a mieszkańcami Myken jest przepaść czasu porównywalna z różnicą pomiędzy oblężeniem i spaleniem Troi, a współczesnym nam światem…
Ciekawa jest historia penetracji i badań ruin Ġgantij. Po tysiącleciach opuszczenia świątynia zaczęła ponownie przyciągać uwagę ludzkości na początku XIX wieku: w 1827 r. brytyjski wicegubernator Gozo, John Otto Bayer, by ujrzeć budowle w całej okazałości nakazał oczyszczenie terenu świątyni z gruzu. Nawet wtedy – w ponad 5 tysięcy lat po jej wzniesieniu – wysokie mury Ġgantij wystawały na kilka metrów ponad poziom gruntu.
Te pierwsze prace „archeologiczne” niestety przyczyniły się do zaginięcia wielu zabytków znajdujących się bezpośrednio w gruncie, i spowodowały postępujące zniszczenia samej świątyni. Wapienne bloki z których wybudowano Ġgantiję okazały się podatne na warunki atmosferyczne – deszcz, różnicę temperatur oraz wietrzenie: cała budowla po odkopaniu w 1827 roku zaczęła w przyśpieszonym tempie erodować.
Prawdziwą tragedią dla dzisiejszych archeologów stało się także wyrzucenie przez ówczesnych „badaczy” całej warstwy gruntu i kamiennego rumoszu, który pokrywał teren świątyni: niemal wszystkie znajdujące się w ruinach drogocenne szczątki oraz artefakty bezpowrotnie przepadły. Jedyną dokumentację tego, jak w oryginale prezentowała się świątynia Ġgantij w czasach „przed pierwszą renowacją” stanowi kilka XVIII i XIX wiecznych rysunków malarzy, którzy utrwalili wygląd świątyni w jej pierwotnym kształcie. Jednak nawet te rysunki są dość mizerną pociechą, gdyż fantazja artystów często fałszowała prawdziwy wygląd miejsca – np. szkic opublikowany w Paryżu na przełomie wieków pokazuje świątynię otoczoną… typowo średniowiecznym murem pełnym baszt; obraz okazuje się w pewnym stopniu swoistą interpretacją artysty, który z własnej inicjatywy „odnowił” na płótnie to, co zobaczył.
Ġgantija składa się z dwóch połączonych ze sobą budowli świątynnych, a wewnętrzny rozkład pomieszczeń każdej z nich przypomina 5-listną koniczynę. Wiele wskazuje na to, że nie były to otwarte od góry dziedzińce czy place, lecz że cała konstrukcja była zadaszona w niemożliwej dziś do odtworzenia formie. Możliwe, że nie był to odpowiednik dzisiejszych dachów; możliwe nawet, że cała budowla znajdowała się we wnętrzu okrywającego ją kamienno-ziemnego kopca.
Na podstawie odnalezionych w gruzowisku rzeźb i posążków dzisiejsi badacze nie mają żadnych wątpliwości, że kompleks był miejscem sprawowania kultu płodności. I tutaj dochodzimy do niezwykłej zagadki: jeżeli porównamy rzut poziomy świątyni z misternie wykonanymi rzeźbami przedstawiającymi kobiece wyobrażenie, i dodamy do tego kult płodności, to zauważymy uderzające podobieństwo: spójrzcie na zdjęcia. Obrysy świątyń przypominają kształt krągłych – dziś byśmy powiedzieli rubensowskich – kobiecych posążków. Czy to możliwe, że świątynia (5-ramienna koniczyna) była w rzeczywistości odbiciem wizerunku kobiety?
Wąskie wyjścia z pierwotnie „podziemnych” świątyń byłyby w takim razie miejscem ponownych rytualnych narodzin opuszczających je ludzi. A może było to miejsce, w którym kobiety zbierały się podczas pełnego magii porodu? Do dziś w większości kultur na całym świecie na czas porodu kobiety mają przeznaczoną do tego specjalną przestrzeń. Podobieństwo musi być dla wszystkich zastanawiające…
Wspomniane wyjścia ze świątyń prowadzą na obszerny dziedziniec otoczony nieregularnym murem; tutaj mogli czekać na wynik porodu zebrani mężczyźni. Przy samych wyjściach znajdują się także wgłębienia, które archeolodzy opisują jako baseny służące do rytualnej ablucji – oczyszczenia się przed wejściem do wnętrza. Ale może było na odwrót? Może rytuał ablucji wykonywano podczas wyjścia na świat zewnętrzny, gdy kobieta opuszczała świątynię wraz z noworodkiem? Wszak wyjście przez te drzwi było początkiem nowego życia.
Jak już pisałem na Ġgantiję składają się dwie świątynie, nietypowo „przytulone” do siebie; dwie 5-ramienne koniczyny o wspólnej ścianie, ale odrębnych wejściach / wyjściach. Skąd ta dwoistość? A może osobne wyjście przeznaczone było dla noworodków płci męskiej, a osobne dla żeńskiej? W prehistorii płeć dziecka jeszcze silniej niż dziś definiowała na zawsze losy dziecka; wyjście przez odpowiednie drzwi mogło być tego odzwierciedleniem.
Nie mamy oczywiście żadnych przekazów świadczących o tym, jak było naprawdę. Na wyspach krąży jednak legenda – choć to określenie zdecydowanie na wyrost, to raczej krótki przekaz niż legenda – według której mityczna Olbrzymka miała ze związków z mężczyznami rodzić im potomków, zwykłe dzieci. Przypomnę, że słowo „Olbrzymka” oznacza właśnie Ġgantiję. Szczegóły tej opowieści na zawsze już zaginęły w pomrokach dziejów, został zaledwie prosty przekaz.
Teoria wg której świątynia na wyspie Gozo była mistycznym odpowiednikiem rodzącej kobiety w pewien sposób wyjaśnia pojęcie Olbrzymów; to nie Giganci zbudowali kamienną świątynię – to świątynia sama w sobie była Olbrzymką – matką ludzkości, miejscem kultu płodności. To w tym miejscu kobiety rodziły – niczym matka w matce – i przez wąskie wyjście odpowiednie dla płci wynosiły na dziedziniec dziecko, by pokazać je oczekującym mężczyznom. Kamienna świątynia stała się synonimem matki dla swych córek i synów.
Dziś każdy z was może zwiedzić starannie zabezpieczoną Ġgantiję. Bilet wstępu do Olbrzymki kosztuje 9 euro. Niestety niemal ze stuprocentową pewnością mogę napisać, że budowla wygląda zupełnie inaczej niż w neolicie. W pozycji pionowej zachowały się tylko największe z bloków, a najbliższe otoczenie to albo bezładne gruzowiska, albo rekonstrukcje z luźno związanych kamieni. Trzeba doprawdy wprawnego oka, by dostrzec pierwotny zamysł konstrukcyjny i archeologiczne smaczki. Niemniej gorąco polecam spędzenie w tym miejscu 1-2 godzin. Obok znajduje się także nowoczesne muzeum prezentujące tutejszy dorobek naukowy oraz ciekawe artefakty znalezione w terenie – w tym liczne posążki ciężarnych kobiet.
I na koniec jeszcze jedna ciekawostka: zaledwie 29 kilometrów na południowy – wschód od Ġgantij, na Malcie, znajduje się kolejna prehistoryczna świątynia. To Hypogeum Ħal Saflieni – niemniej tajemnicza budowla powstała na planie 5-listnej koniczyny; tym razem jednak wybudowana pod ziemią, wykuta w twardej skale kilkanaście metrów pod powierzchnią gruntu. Badacze do dziś przyznają, że wciąż nie znają funkcji tego obiektu – powstał on w 2500 r. p.n.e. (jest więc młodszy o tysiąc lat od bohatera tego artykułu) i sprawował funkcję… sanktuarium. Wnętrza tej świątyni jak żywo przypominają Ġgantiję – zgadzają się nawet detale architektoniczne; różnica jest tylko taka, że Hypogeum zostało od razu wybudowane pod ziemią, a Ġgantij zakryto ziemią i skałami prawdopodobnie dopiero po ukończeniu prac. To jednak historia na osobną opowieść.
Jaka była prawda? Tego nie dowiemy się nigdy. Ale kto zagwarantuje, że nie było właśnie tak, jak napisałem?
Na wyspach Malta i Gozo znajduje się siedem megalitycznych świątyń, a każda z nich jest wynikiem indywidualnego rozwoju. Dwie świątynie Ggantija na wyspie Gozo wyróżniają się gigantycznymi konstrukcjami z epoki brązu. Na Malcie świątynie Hagar Qim, Mnajdra i Tarxien są wyjątkowymi arcydziełami architektury, biorąc pod uwagę ograniczone zasoby, którymi dysponowali ich budowniczowie. Kompleksy Ta’Hagrat i Skorba pokazują, jak na Malcie przekazywana była tradycja budowania świątyń.