UNESCO 2025 – Klęska urodzaju, czy nienasycony apetyt?

W połowie lipca w Paryżu odbyło się kilkudniowe posiedzenie komitetu UNESCO, które jak co roku obradowało nad zgłoszonymi przez tzw. państwa-strony kandydaturami nowych wpisów na światową listę dziedzictwa UNESCO. Ostatecznie do grona tej elitarnej listy dołączyło w tym roku kolejne 26 obiektów. Fajnie – powtórzę za wszystkimi mediami, które automatycznie przedrukowują komunikat końcowy organizacji; ale czy rzeczywiście? Niestety niewiele osób zadaje sobie trud zrozumienia tego, jak odbywa się przyjęcie na listę UNESCO. A warto to wiedzieć, zanim dacie kolejnego lajka.

Obiekty UNESCO na świecie

Zacznijmy może od rozgrzewki – z czym kojarzy wam się UNESCO? Przytłaczająca większość osób odpowie, że to organizacja do której należą najbardziej znane i unikalne zabytki świata: piramidy egipskie, mur chiński, prekolumbijskie miasta Ameryki Południowej czy londyński Big Ben. Oczywiście jesteśmy dumni z tego, że dziesięć (a może szesnaście?) zabytków z naszego kraju także jest w UNESCO – na przykład Zamek w Malborku czy Kopalnia Soli w Wieliczce. Bycie na liście UNESCO to powód do dumy, wyróżnienie, nobilitacja oraz niewątpliwie wielki międzynarodowy prestiż.

Cóż, a teraz kubeł zimnej wody: wszystko co powyżej napisałem to absurdy wynikające z nieznajomości tematu. To takie nasze automatyczne „wydaje mi się” oraz „myślę, że…” – stereotypowe poglądy, którymi nasiąknęliśmy na skutek prostych jak kij od miotły medialnych treści serwowanych nam od dziesiątków lat przez media, które bezmyślnie powielają oficjalny przekaz. Z takich wiadomości wszyscy są zadowoleni: media (bo mają ciekawy i zasięgowy materiał prasowy), czytelnicy (bo to ciekawostka), a w końcu i samo UNESCO (bo nikt nie grzebie głębiej, więc się to ładnie prezentuje pi-a-ro-wo). Ale jak jest naprawdę?

Obiekty UNESCO na świecie

Walkę ze stereotypem wynikającym z niewiedzy zacznę może od tego, że UNESCO nie jest instytucją charytatywną – ani też jakimś szlachetnym niczym Batman wydziałem Organizacji Narodów Zjednoczonych – to jedynie tzw. wyspecjalizowana agenda ONZ. W czym problem? W tym, że nie jest to wewnętrzny departament do spraw zabytków budzącej zaufanie Organizacji Narodów Zjednoczonych, lecz zewnętrzna i niezależna instytucja, która współpracuje z ONZ jako zupełnie odrębne przedsiębiorstwo mające z nim podpisane tylko pewnego rodzaju porozumienie. Mówi ono o tym, że UNESCO będzie się czymś tam zajmować – w dodatku nie w imieniu ONZ, tylko ze znaczkiem ONZ (!) w tle. Taka współpraca świetnie się sprzedaje wizerunkowo, a wymyślono ją już dawno temu: zwykły Kowalski (a takich na świecie jest około siedmiu miliardów) myśli, że UNESCO jako agenda ONZ to takie ministerstwo podległe Organizacji Narodów Zjednoczonych. A to dupa prawda, UNESCO jest zupełnie odrębną fabryką.

UNESCO ma swoje niezatapialne władze, budżet, cele, projekty, siedzibę i zasady. Ktoś to kiedyś sprytnie wymyślił, poskładał – i mając znajomości w ONZ podłączył się pod nazwę Organizacji Narodów Zjednoczonych. Nie jest to wyjątek: podobnie jest z wieloma innymi agendami, np. z Międzynarodową Agencją Energii Atomowej (IAEA), Międzynarodowym Funduszem Walutowym (IMF), Światową Organizacją Zdrowia (WHO) czy Światową Organizacją Turystyki (UNWTO). We wszystkich tych przypadkach ONZ pełni bardziej rolę biskupa – który błogosławi użyczając swojego blasku – niż kontrolera, który wnika w szczegóły pracy. Gdybyście bardzo chcieli, to też moglibyście być agendą ONZ.

Obiekty UNESCO na świecie

Zanim przejdę do sedna artykułu, jest jeszcze jedna rzecz o której musicie wiedzieć by zrozumieć kontekst: UNESCO nie zajmuje się wyłącznie zabytkami. W rzeczywistości cała ta Światowa Lista Dziedzictwa UNESCO to nie więcej niż dwa, może trzy procent tego, czym ta organizacja (wolę wyraz przedsiębiorstwo) się zajmuje. A co takiego robi? Wszystko, na czym da się zarobić, jednocześnie nie produkując niczego. UNESCO zajmuje się więc teoretyzowaniem na temat udostępniania wiedzy dla wszystkich, humanitaryzmem, dziurą ozonową, prawami kobiet, teorią znakowania zabytków na wypadek konfliktów zbrojnych czy bioróżnorodnością. Przy czym jak już wspomniałem jest to zajmowanie się ogólnie pojętym biurokratycznym teoretyzowaniem. Organizacja zwołuje więc konferencje, zjazdy, sympozja, prowadzi debaty, konsultacje oraz analizy. I cały czas wydaje związane z konferencyjnymi przemyśleniami tysiące tomów procedur oraz zaleceń. To biurokracja zatrudniająca kilkanaście tysięcy osób na całym świecie, mająca w Paryżu swoją siedzibę wielkości połowy Pentagonu.

Śledzę od dłuższego czasu projekty organizacji, i mogę podsumować je tak: jeżeli jakaś tematyka na świecie nagle staje się popularna (np. bioróżnorodność, albo ratowanie oceanów), to można być niemal pewnym, że zaraz zabierze się za to także UNESCO. Kiedy człowiek wyląduje w końcu na Marsie, to zaraz zajmie się tym także owo przedsiębiorstwo. Dlaczego? Ano dlatego, że na każdą nową i popularną tematykę rozpalającą opinię publiczną można zdobyć granty, fundusze, wsparcie i mecenaty. Można także zyskownie doradzać innym, którzy akurat mają pieniądze i muszą je na coś wydać – bo inaczej przepadną. Pamiętajmy, że przedsiębiorstwo które niczego nie produkuje (poza makulaturą!) samo się przecież nie wyżywi. Możecie się ze mną spierać, możecie mieć inne zdanie, inne poglądy; oczywiście możecie być też mądrzejsi niż ja. Niepodważalne jest jednak to, że UNESCO zajmuje się mnóstwem rzeczy, o które nigdy byście go nie podejrzewali.

Obiekty UNESCO na świecie

Dobrze; po tym nieco przydługim wstępie czas na konkrety.

Każdego roku UNESCO zbiera się na jednym ze swoich licznych kongresów, i debatuje nad przyjęciem na Światową Listę Dziedzictwa UNESCO nowych wpisów. Mogą to być zabytki, całe miasta, pojedyncze obiekty – a także cuda natury: lasy tropikalne, rafy koralowe, masywy górskie itd. Definicja obiektów jest tak pojemna (łącznie dziesięć różnych kryteriów), że obok Pasma Himalajów na liście może pojawić się (i się pojawia!) także 170 metrowa willa w południowych Czechach. Już samo to daje do myślenia; ale ten artykuł nie jest o tym – być może kiedyś, przy okazji opiszę to dokładniej.

UNESCO każdego roku debatuje przez kilka dni nad nowymi propozycjami. Brzmi pięknie, tak naukowo – prawda? Jednak żeby zrozumieć rzeczywisty mechanizm debaty trzeba ponownie zagłębić się w strukturę tej organizacji. Podobnie jak Międzynarodowy Komitet Olimpijski (MKOL) czy Międzynarodowa Federacja Piłki Nożnej (FIFA) UNESCO nie zajmuje się rozmowami z petentami – do tego służą krajowe komitety UNESCO. Każdy kraj, który chce by jego „zabytki” trafiły na prestiżową listę, musi umożliwić powstanie krajowego Komitetu do spraw Światowego Dziedzictwa […] i zapewnić mu finansowanie oraz siedzibę.

Jeżeli już stworzymy taki krajowy Komitet (i będziemy płacić na jego utrzymanie) to jego pracownicy będą mogli stworzyć Listę Informacyjną (listę propozycji z danego kraju) obiektów kandydujących do UNESCO. Wtedy raz na kilka lat pojawi się okazja, by nasz obiekt (na przykład zabytkowa zajezdnia autobusowa) rozstał rozpatrzony przez Komitet Światowego Dziedzictwa – na takiej właśnie specjalnej debacie. I dlatego właśnie nie ma żadnego obiektu UNESCO na Antarktydzie – ponieważ nie ma tam rządu, który mógłby za to zapłacić. Inaczej mówiąc w myśliwym skrócie: jeżeli chcesz, żeby moja firma otworzyła swój oddział w Twoim kraju, to musisz płacić moim pracownikom, których tam zatrudnię oraz ponosić koszty działalności tego oddziału.

Obiekty UNESCO na świecie

Ale powołanie krajowej komisji to dopiero wstęp; byłoby to zbyt piękne, gdyby był to koniec formalności. No bo jakże to tak? Przychodzą jakieś ludzie i mówią, że chcieliby do UNESCO, tak po prostu? A pamiętacie misia z Zakopanego? Oj nie ma tak, nie ma, trzeba zapłacić! UNESCO wydało nawet specjalny kilkusetstronicowy poradnik co musicie zrobić, by wasz zabytek dostał medal – czyli wpis na listę dziedzictwa. Poradnik jest jednak na tyle skomplikowany, że nikt tego nie ogarnie – poza kilkoma zewnętrznymi podmiotami polecanymi przez UNESCO; to takie specjalne firmy, które się tym akurat zupełnie przypadkowo profesjonalnie zajmują. Zresztą, na wszelki wypadek – gdyby ktoś chciał sam spróbować – to przecież i tak jest jeszcze głosowanie – zagrożenie, że ktoś poradzi sobie z tym samodzielnie, bez wsparcia dedykowanej firmy konsultingowej, zasadniczo nie istnieje. 

Firmy te oczywiście nie są podległe UNESCO, więc za swoją konsultację mogą brać tyle pieniędzy, ile tylko dusza zapragnie. Są trzy (o ile dobrze pamiętam, bo to się może zmieniać) więc i konkurencja jest skromna. Jak kogoś nie stać, to może spróbować sam spełnić wszystkie wymogi, a że jest ich tysiąc pięćset sto dziewięćset to już zupełnie inna sprawa. Żeby dodać smaczku całej sprawie UNESCO wprowadziło też zasadę, że jak się nie uda prawidłowo zaprezentować na debacie – coś pójdzie nie tak  – to nie ma drugiej szansy. Obiekt odrzucony nigdy nie może już zostać ponownie zgłoszony. Czujecie ten stres?

Proces przygotowania kandydatury – dokumentacja, ustalenia, mapy, opisy, uzasadnienia, porównania historyczne i inne biurokratyczne tegesy – trwa latami. Pięć, dziesięć, dwadzieścia pięć lat; nie ma pośpiechu – przecież zabytek nie po to wybudowano tysiąc lat temu, żeby się teraz akurat przewrócił. Ale da się też szybciej, jeżeli tylko bardzo Wam na tym zależy: taka na przykład Arabia Saudyjska wprowadziła do UNESCO kilkanaście obiektów w zaledwie kilka lat. Jak oni to zrobili? Nie mam pojęcia, zagadka! Kiedyś w Afryce pewna drużyna piłkarska żeby zdobyć tytuł mistrza kraj potrzebowała wygrać mecz przewagą 48 bramek. I wygrała 49:01. Też nie wiadomo jak!

Obiekty UNESCO na świecie

Dobrze; myślę, że jesteście już mentalnie przygotowani na resztę artykułu. W połowie lipca 2025 roku podczas specjalnej debaty UNESCO przyjęło do prestiżowego grona kolejne 26 wpisów. Wydano też prosty, piękny w swojej oszczędnej formie komunikat:

Komitet wpisał 26 nowych obiektów na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO i zatwierdził rozszerzenie dwóch istniejących obiektów na Liście […] Dzięki tym inskrypcjom łączna liczba obiektów na Liście światowego dziedzictwa UNESCO wzrosła do 1248 w 170 krajach. W tym roku po raz kolejny w centrum uwagi znalazło się dziedzictwo Afryki, co zostało potwierdzone wpisaniem 4 nowych obiektów z tego kontynentu.

Pięknie, elegancko, ale zupełnie nieprawdziwie. Obiektów UNESCO na świecie jest już ponad pięć tysięcy. I teraz zapytacie jak to możliwe, że wiem to lepiej niż sama organizacja? Cóż, staram się odwiedzić wszystkie te obiekty, i po prostu śledzę sprawy na bieżąco! Tajemnica polega na tym, że od wielu już lat UNESCO promuje tzw. multi-wpisy, czy takie zabytki (a raczej obiekty, bo mogą to też być parki narodowe, góry itd.) które składają się z wielu miejsc powiązanych ze sobą tematycznie. W efekcie często pod jednym wpisem jest kilka, kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt obiektów. Przykłady? Choćby Zabytki Jedwabnego Szlaku – jeden wpis, i pyk – 33 zamki znajdujące się na terenie kilku krajów i na przestrzeni trzech tysięcy kilometrów. Inne przykłady? Kościoły Bizantyjskie na Cyprze (sztuk dziesięć), czy Wielkie Uzdrowiska Europy – jeden wpis, ale za to aż jedenaście miast z tytułem UNESCO w siedmiu krajach. Pamiętajcie krasnoluda Gimli i elfa Legolasa z Władcy Pierścieni? Kiedy Legolas zbił olbrzymiego słonia olifanta, to Gimli powiedział do niego: ALE LICZY SIĘ JAKO JEDEN! Piękna klasyka matematycznej poezji. I przykład z naszego krajowego podwórka: drewniane kościoły południowej małopolski – sześć sztuk pod jednym wspólnym wpisem. Liczą się jako jeden!

Obiekty UNESCO na świecie

Takich wielokrotnych wpisów jest kilkaset, co powoduje, że liczba 1248 spisów UNESCO w rzeczywistości grubo przekracza pięć tysięcy. Kilka kolejnych przykładów: wpis nr 1360 (pasmo górnicze Nord-Pas de Calais we Francji) to 108 miejsc, Święte miejsca Fujisan w Japonii – 25 lokalizacji, Brazylijskie Rezerwaty Lasu Atlantyckiego Południowo-Wschodniego 25 miejsc, zabytkowe dzwonnice Belgii i Francji – 56 miejsc. Tę wyliczankę można prowadzić niemal w nieskończoność. Musicie z tego zapamiętać jedno: łącznie na świecie jest grubo ponad pięć tysięcy obiektów UNESCO, a liczba podawana przez organizację jest tylko liczbą niejako zakładek, do których je powrzucano. Nawet nasza słynna Wieliczka to trzy osobne obiekty – Wieliczka, Bochnia oraz Zamek Żupny.

Skąd to zamieszanie? Czyżby jakaś chwalebna skromność, wstydliwość do pokazania sukcesu biznesowego jakim stał się pomysł stworzenia światowej listy dziedzictwa? Przypadkowe matematyczne przeoczenie? A może po prostu fakt, że idąca w tysiące liczba prestiżowych obiektów sprawia, że ta ich prestiżowość wcale nie jest już tak prestiżowa?

Kiedy nie wiadomo o co chodzi, zwykle chodzi o pieniądze. Uzyskanie wpisu kosztuje dziesiątki tysięcy dolarów, bo nikt z firm przygotowujących wnioski pracować za darmo nie będzie. A kilka lub kilkanaście obiektów w ramach jednego wpisu to kilka lub kilkanaście razy więcej pieniążków. Można także zachęcić do tworzenia takich zespołów wpisów poprzez stwierdzenie, że są one specjalnie preferowane podczas debaty. I tak właśnie się dzieje: UNESCO wprost informuje, że poszukuje tego typu seryjnych obiektów – najlepiej multinarodowych, leżących w wielu krajach, bo cytuję: to wzmaga współpracę międzynarodową. Prawda, że brzmi pięknie? Tylko że nigdzie nie jest napisane, że lista dziedzictwa UNESCO powstała po to, by promować współpracę międzynarodową – pierwotnie miała ona służyć jedynie ochronie zagrożonych zabytków i światowego dziedzictwa. Ale to było pierwotnie; czyli dawno temu.

Obiekty UNESCO na świecie

Na pewno kojarzycie Zamek Krzyżacki w Malborku. Wszedł on na listę UNESCO w 1997 roku. Myślę, że dziś by mu się ta sztuka nie udała, lub byłoby to o wiele trudniejsze: bo jakże to tak, jeden tylko zamek? Przecież Krzyżacy zbudowali ich dużo, jeden piękniejszy od drugiego – Kwidzyn, Gniew, Bytów, Golub-Dobrzyń, Radzyń Chełmiński. Preferowany byłby więc wpis kilkunastu zamków związanych ze sobą historycznie, najlepiej od razu z zamkami Krzyżackimi z Litwy i Łotwy. O wiele ładniej, o wiele ciekawiej, o wiele drożej i dużo bardziej perspektywicznie.

Zaraz, zaraz, jak to perspektywicznie? Otóż moi mili czytelnicy, przygoda z UNESCO dla obiektów które weszły na listę światowego dziedzictwa wcale nie kończy się wraz z ich akceptacją; to dopiero początek. Od momentu uzyskania wpisu takie obiekty nie mogą przeprowadzić na swoim terenie nawet najprostszego remontu, inwazyjnych prac badawczych, inwestycji itd. Wpis powoduje całkowite zamrożenie stanu zastanego „by uchronić obiekt przed zniszczeniem” UNESCO przyjmuje obiekt takim jaki jest, i nie wolno wbić nawet szpadla w dziedziniec, w podziemny chodnik, w strych, czy w kamienną drogę okrążającą mury. Dokonanie dowolnych prac grozi natychmiastowym potępieniem oraz usunięciem obiekty z listy; gdyż to nie jest już ten starannie opisany, skatalogowany i wycyrklowany obiekt, nad którym szanowne gremium UNESCO debatowało w pocie czoła.

Obiekty UNESCO na świecie

Przepraszam, trochę Was skłamałem. Oczywiście, że można zrobić remont – bo chcieć znaczy móc. Można remontować, wyburzać, zmieniać – ale pod warunkiem, że ponownie zatrudni się polecane przez organizację firmy analityczne, a te po przeprowadzeniu drobiazgowych analiz wydadzą na to zgodę. I jak zgadujecie nie będzie to zgoda ani bezpłatna, ani tania, ani łatwa. Niby wasz zabytek, a już nie wasz!

Dobrze, czas w końcu podążać do sedna. W rzeczywistości w Paryżu nie przyjęto 26 nowych obiektów na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO, tylko 124. Słownie: sto dwadzieścia cztery. Mogę podsumować, że całkiem udany zarobkowo rok wyszedł. Oto kilka przykładów:

wpis nr 1726 – Pałace króla Bawarii Ludwika II (Niemcy) – 4 pałace w różnych lokalizacjach,

wpis nr 1730 – Tradycja pogrzebowa w prehistorii (Francja – Sardynia) – 18 różnych lokalizacji,

wpis nr 1732 – Kompleks zabytków i krajobrazów Kiep Bac (Wietnam) – 12 różnych miejsc,

wpis nr 1733 – Pałace Minojskie na Krecie (Grecja) – 4 pałace w różnych częściach wyspy.

Kolejne dodane w tym roku obiekty pochodzą z Kamerunu, Malawi, Emiratów Arabskich, Australii, Chin, Indii, Kambodży, Iranu, Malezji, Korei Południowej, Korei Północnej, Rosji, Tadżykistanu, Turcji, Meksyku, Jamajki, Panamy, Sierra Leone, Mozambiku, Gwinei Bissau, Laosu, Danii i Brazylii.

Obiekty UNESCO na świecie

Miałem jeszcze napisać o wpisach afrykańskich, którymi tak bardzo chwali się od kilku lat organizacja. Niestety nie mam już na to dziś czasu, więc postaram się opisać to w kolejnym materiale. W wielkim skrócie sprawa wygląda tak, że wbrew malowaniu rzeczywistości w Afryce nie bardzo jest co nominować (z wyłączeniem Afryki Północnej, bo tam jest dużo obiektów pozostałych po czasach rządów Rzymu i Islamu). W efekcie są to głównie parki narodowe, masywy górskie czy siedliska zwierząt. UNESCO widząc problem oraz potencjalne zagrożenie kontrowersjami – no bo jak to tak, to takie niepoprawne politycznie – stara się maskować ten fakt pozytywnymi komunikatami w stylu „W tym roku po raz kolejny w centrum uwagi znalazło się dziedzictwo Afryki, co zostało potwierdzone wpisaniem 4 nowych obiektów z tego kontynentu

Matematyka jest jednak bezlitosna: na listę dodano w 2025 roku zaledwie 8 afrykańskich obiektów na 124 nowych, czyli 6.5 procent. W dodatku jeden z wpisów – dotyczący Sierra Leone – choć składa się z 4 lokalizacji, to w rzeczywistości jest to jeden park narodowy podzielony na cztery różne części (nazwane odpowiednio południe – central – północ) – więc tych wpisów z Afryki jest jeszcze mniej – jakieś 3 procent. Skoro wyszło mało, to chociaż napiszmy, że wyszło dużo. Genialne.

Komunikat o nowych wpisach UNESCO znajdziecie TUTAJ

O tym jak zostać obiektem UNESCO możecie sobie poczytać TUTAJ

Obiekty UNESCO na świecie

UNESCO z każdym rokiem coraz bardziej przypomina mi korporację, która zjada własny ogon. Wciąż posługuje się niczym świętą księgą swoimi szczytnymi definicjami, ale dawno już pozostały one za zakrętem wyścigu o pieniądze. Zwiedziłem do tej pory kilkaset obiektów UNESCO w ponad 70 krajach, i obraz organizacji widziany z ich punktu widzenia nie jest tak różowy, jak wynikałoby to z korporacyjnej komunikacji. Przedsiębiorstwo to – uparcie będę używał tego zwrotu – ma coraz większy apetyt na posiadanie, coraz mniej pokory, i coraz większe potrzeby finansowe.

Charakterystyczny znaczek UNESCO który spotykamy na zabytkach i cudach natury nobilituje – ale pamiętajmy, że obiekty te nie zostały wybudowane przez UNESCO. Ono tylko ostemplowało tysiące wspaniałych miejsc, o które dbają każdego dnia setki tysięcy archeologów, badaczy, samorządowców, historyków, muzealników i przyrodników – i to nie UNESCO płaci im za pracę, a wręcz odwrotnie – to oni płacą jej za zwykły znaczek. Świat stanął na głowie.

Obiekty UNESCO na świecie

Pod koniec lipca tego roku Donald Trump podjął decyzję o opuszczeniu przez USA organizacji UNESCO. Wcześniej zredukował także o połowę liczbę amerykańskich tzw. Parków Biosfery zarejestrowanych w UNESCO, które są kolejnym projektem tej organizacji. Na marginesie dodam, że także w tym przypadku UNESCO nie finansuje obiektów, którym nadaje z wielką pompą swój znaczek. To zaledwie – w nieco absurdalnym skrócie – coś na kształt gwiazdek Michelina.

I tyle.

PS. Wszystkie zdjęcia użyte w artykule – jak i wszystkie inne zamieszczone na blogu – są mojego autorstwa. Nie znajdziecie tu zdjęć z internetowych baz i tzw. stocków, które tak chętnie używane są przez pseudo-dziennikarzy, którzy nigdy nie byli w miejscach, jakie opisują. Możecie to docenić, ale możecie też mieć to w dupie. Takie czasy.

Uwaga

Odwiedzając mój blog wspierasz istotę białkową. Moje opowieści powstają bez pomocy bzdur generowanych przez AI. Opowiadam wyłącznie o miejscach do których dotarłem samodzielnie – nie są to więc automatyczne, wyimaginowane, generatywne treści o smaku informacyjnej papki zalewające dzisiejsze media. Zastosowanie AI w dziennikarstwie to koniec sensu istnienia tego zawodu.

Mapa obiektów UNESCO (brakuje około 2 tysięcy tzw. multi-wpisów – stan na 9 sierpnia 2025):

UNESCO – więcej losowych materiałów z tej kategorii: